Matthew mnie obudził i wybiegł z domu jak sprinter. Liczyłam, że uda mi się zasnąć gdy opuścił łóżko ale nie. Nic z tego. Tak tupał jakby ważył przynajmniej dwa razy więcej. I mogłabym przysiąc, że gdy tak przemykał od prawa do lewa to tworzył wiatr. No przechodziło to moje ludzkie pojęcie. A na końcu tak trzasnął drzwiami, że zadrżała podłoga. Nawet gdybym chciała zasnąć to nic z tego. Byłam na tyle rozbudzona, iż moje powieki mimowolnie się otwierały. Uniosłam się do siadu i zgarnęłam z podłogi moją koszulkę do spania i spodnie. W łazience wzięłam szybki prysznic otulając moje ciało ciepłą wodą i zapachowym żelem pod , a po wszystkim umyłam zęby przed lustrem. Ubrałam się w zestaw piżamowy i spięłam wilgotne włosy klamrą. Względnie ubrana i ogarnięta nałożyłam ochronną pomadkę na usta i krem nawilżający. Oczywiście pomijając miejsca gdzie były moje szwy. Miejsce pod okiem wyglądało gorzej niż wczoraj i nie było to pocieszające. Tym bardziej, że za dwa dni muszę iść na wykłady. Chyba, że znów skorzystam z moich przywilejów. Sama nie wiem. Przeciągnęłam się i wyszłam z łazienki zgarniając po drodze jednego z kotków, który się napatoczył pod moimi nogami. Razem z nim na rękach udałam się do kuchni gdzie wygłaskałam i wycałowałam resztę przy okazji uzupełniając braki w ich miskach. W końcu przyszła pora na ich śniadanie. Wyczyściłam kuwetę i odkurzyłam rozsypany wokół niej piasek. Po względnym ogarnięciu pomieszczenia, umyłam dłonie i wzięłam się za przygotowanie śniadania dla nas dwojga. Nie wiedziałam kiedy wróci ale liczyłam, że niebawem. W międzyczasie przygotowywania grzanek z bekonem, jajkiem, kiełbaskami i serem, zjadłam pół bułeczki panini wysmarowanej marmoladą pomarańczową. Niezawodnie przepyszna. Gdy jedna ze stron moich kanapek śniadaniowych przyrumieniła się na patelni rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Czym prędzej ruszyłam w kierunku wyspy kuchennej po urządzenie. Dzwonił Aleksandro, więc bez zbędnych rozmyśleń odebrałam telefon.
- Buongiorno! - Zawołałam radośnie. (Dzień dobry) ale on nie odpowiedział.
Za to zacisnął usta w jedną linie i coś mruknął pod nosem rozłączają się. Zmarszylam brwi uparcie patrząc w telefon. Zupełnie nie rozumiałam co się właśnie wydarzyło. Czy on się naprawę rozłączył? Prychnęłam pod nosem i zwróciłam się w kierunku śniadaniowych tostów, a mój telefon zadzwonił ponownie. Z przymróżeniem oka zwróciłam się w jego kierunku i odebrałam połączenie od Lorenzo.
- Buongiorno? - Bardziej zapytałam niż przywitałam się. On również zareagował nerwowo.
- Zapierdolę skurwysyna. - I tyle.
Po prostu się rozłączył. Stałam kolejną chwilę jak wmurowana w podłogę absolutnie nie rozumiejąc o co im chodzi. Wróciłam ciałem i umysłem do mojej patelni i przekręciłam tosty na drugą stronę.
Nagle przypomniałam sobie o mojej pokiereszowanej twarzy i widelec mi wypadł z dłoni. Zdjęłam patelnie z indukcji czym prędzej i złapałam telefon usiłując się połączyć to z jednym to z drugim bratem. Oczywiście bezskutecznie. Wolałabym wyjaśnić zanim wysunął błędne wnioski ale obawiam się, że na to już za późno. Moje policzyli oblała czerwień, a serce niemalże wybiło dziurę w klatce piersiowej. No ja oszaleje z tymi facetami. Doprawdy stracę rozum. Zagryzłam wnętrze policzka i przeklnęłam pod nosem. Wystukałam im szybką wiadomość z wytłumaczeniem ale nie zdążyłam jej wysłać gdy do domu wszedł Matthew.
- Ale czego nie rozumiesz? - Warknął do telefonu, a jeden z moich braci coś odkrzyknął. - To nie ja. - Wycedził przez zęby, a po tonie i donośności rozdarcia wiedziałam, że ma przyjemność z Aleksandro. Mąż spojrzał na mnie błagalnie i wystawił w moim kierunku telefon. Od razu przechwyciłam urządzenie i przerwałam krzyki brata.
- Aleksandro to nie tak. - Rzuciłam bez zastanowienia. - Nikt mnie nie uderzył, tylko zemdlałam, wpadłam przypadkiem na stolik i doszło do tych kilku obrażeń ale to nic takiego. - Powiedziałam jednym tchem. Oddychał jak rozjuszony byk i zaczynałam się obawiać czy nie dostanie jakiegoś ataku serca na tle nerwowym. Tego z pewnością bym wolała uniknąć.
CZYTASZ
Włoska księżniczka #3 (Ukończone)
RandomStał i patrzył na mnie z wyższością. Oczywiście, czego innego mogłam się spodziewać? Absolutnie niczego, jedynie życia w ciągłym jego cieniu. Ot co. Zacisnęłam dłonie w pięści i poczułam jak czerwień rozlewa się na moje policzki. - Na kolana. - Pow...