- Ale dlaczego nie rozumiesz tego co mówię? - Westchnęłam opierając się o ścianę zaraz przy wejściu do sali.
- Jesteś śliczna, mądra, wygadana i masz mnie w dupie. - Oparł rękę po mojej prawej na wysokości głowy delikatnie się pochylając.
- No i? - Uniosłam pytająco brew.
- Jesteś w moim typie. - Stwierdził z szelmowskim uśmiechem a ja się zaśmiałam. - I pięknie się śmiejesz. - Dodał z uznaniem.
Lustrowałam chłopaka zrezygnowanym spojrzeniem. Te jego czarne loki buzujące na głowie, kolczyk w nosie i usta wygięte w zachęcającym uśmiechu. Dziś miał na sobie czarne jeansy i granatowy sweterek z cienkiego materiału. Temperatura wciąż nie rozpieszczała ale było dużo cieplej niż tydzień temu gdy zachorowałam.
- Ale ty nie jesteś w moim. - Przyznałam na co jęknął tak jakbym zrobiła mu dobrze tymi słowami.
Od momentu gdy wyłapał moją obecność na uczelni, nie może przejść obojętnie, a to mój pierwszy dzień po powrocie. I zaczynam mieć ochotę kontynuować naukę w domu. Im lepiej się czułam tym więcej wynosiłam z zajęć. A to całe nagrywanie ich było bardzo pomocne. Czasem gdy nie nadążałam lub musiałam zrobić sobie przerwę na toaletę po prostu odtwarzałam dany fragment i uzupełniałam notatki.
- A kto jest? - Prychnął. - Ten mięśniak z biblioteki? - Uniósł pytająco brew z drwiącym uśmiechem.
Na samą myśl o moim troskliwym Panie Doktorze zrobiło mi się gorąco. Zaczynajac od dbania o każdy kawałek mojego ciała podczas choroby po pełne szacunek podejście odnośnie mojej decyzji na temat zakazu zbliżeń podczas okresu. Wszystko było idealne. Matt z tym swoim laptopem i służbowym tonem do pracowników, posyłający mi uśmiechy i głaszcząc moje łydki, albo w kuchni gdy w samych bokserkach usiłował odtworzyć gorącą czekoladę z przepisu. Również wtedy gdy zanosił mnie do sypialni na noc jeśli zasnęłam na kanapie. Każdy dzień zaczynał od przykładania tej dużej szorstkiej dłoni do mojego czoła a potem buziaka w to samo miejsce. Z resztą robił to bardzo często. Dawkował mi leki i pilnował czy aby na pewno wszystkie je zjadłam, masował moje plecy maściami rozgrzewającymi, a na stopy zakładał mi grube puchate skarpetki i dopasował temperaturę w pomieszczeniu do moich potrzeb. Oczywiście nie byłby sobą gdyby nie sprzedał mi raz na jakiś czas klapsa albo pstryczka w nos. A nawet nie raz pomagał mi w zagadnieniach, które nie do końca potrafiłam zrozumieć. Bardzo cierpliwie i dokładnie wszystko tłumaczył albo rozrysowywał dane elementy. Zaimponował mi też gdy z zaangażowaniem chciał sprawdzić jak mi idzie zadanie domowe, które siłą rzeczy szło mi bardzo dobrze przez to ile czasu wolnego miałam. Siedział wtedy na kanapie z moim laptopem na udach i uważne lustrował każdą linijkę pracy pisemnej. Zaznaczył mi wszystkie literówki, które mimowolnie się wkradły i poprawiał niektóre zdania, bo pisanie po Angielsku wciąż sprawiało mi delikatne trudności. Stresowałam się tym, że będzie ze mnie drwił jeśli zadanie będzie nieudane. Ale nic takiego nie miało miejsca. Był konsekwentny i wyrozumiały. Czytał również moje notatki z uśmiechem na ustach, bawiło go głowie to, że jak sam twierdził : On na studiach miał ledwo długopis. A moje notatki były zachowane w przepięknej pinterestowej estetyce ze wszystkimi podkreśleniami i kaligraficznym pismem przy tytułach stron. Podobało mu się to. A mi się podobało, że imponuje mężowi w taki piękny sposób robiąc tylko to co do mnie należy.
I jeżeli Ric mówiąc „ten mięśniak z biblioteki" miał na myśli: Twój mądry, troskliwy, silny i czuły mąż, to tak. Ten mięśniak z biblioteki był właśnie moim typem. Bezapelacyjnie.
- Tak. - Rzuciłam stanowczo a chłopak uniósł oczy ku niebu jakby moja odpowiedz była conajmniej niepoważna.
- No nie wiem Agnes, nie zrobił na mnie dobrego wyrażenia. - Westchnął.
CZYTASZ
Włoska księżniczka #3 (Ukończone)
CasualeStał i patrzył na mnie z wyższością. Oczywiście, czego innego mogłam się spodziewać? Absolutnie niczego, jedynie życia w ciągłym jego cieniu. Ot co. Zacisnęłam dłonie w pięści i poczułam jak czerwień rozlewa się na moje policzki. - Na kolana. - Pow...