- Nie. - Wyminęłam tego samobójcę i drżącymi dłońmi starałam się rozprostować pomiętą już kartkę papieru. Wciąż za mną szedł ale to już przechodziło ludzkie pojęcie. Przysięgam, że go uderzę jeśli jeszcze raz przekroczy jakiekolwiek z moich granic.
- Agnes, no co ty? - Wydawał się rozbawiony całą sytuacją a ja jedynie przyśpieszyłam kroku. - Dobra, już nie będę więcej. - Obiecał znów mnie wymijając. Złapał dłońmi moje ramiona zmuszając abym się zatrzymała. Zacisnął delikatnie palce a kciukami zaczął zataczać koła mające na celu zrelaksowanie mnie. Wiem, bo mój mąż też tak robił. - Oprowadzę cię i poznam ze znajomymi z Włoszech dobra? Zobaczysz swój wydział i odprowadzę na zajęcia bez żadnych podtekstów i innych takich ok? - Zapytał zupełnie tak jakby się przejął moją reakcją. Patrzył mi prosto w oczy zupełnie jakby chciał mnie zaczarować żebym się zgodziła. I co prawda, jego oczy błyszczały właśnie czarująco. Dlatego skinęłam ruchem głowy a on wyszczerzył się jakby wygląd milion w lotto.
- Żadnych podtekstów i dotykania. - Pogroziłam mu palcem z poważnym wyrazem twarzy.
Przyłożył rękę do serca i stanął na baczność, zupełnie jakby od tego miał być bardziej przekonujący a jego słowo zyskało na wartości. To było głupie. Mimo to wymusiłam uśmiech. Mężczyzna widząc to złapał mnie pod rękę i zaczął prowadzić do wyjścia z budynku. Przez chwilę się szamotałam ale on zdawał się tego nie zauważać. Tylko mnie prowadził. To nie zdrada. Mój mąż nie obetnie mu tej ręki. Powinnam była zadzwonić i powiedzieć mu o tym. Albo napisać esemesa. Cokolwiek. Tak, zdecydowanie powinnam. Więc czemu tego nie zrobiłam? Nie mam pojęcia. Ale zrobię. Po powrocie do domu. Nie chce go denerwować gdy jest w pracy. A poza tym to nie jest sprawa najwyższej rangi. Nic z czym nie mogłabym sobie poradzić. I nic o co powinien być zazdrosny. To tylko losowy mężczyzna, który po prostu zna włoski i mnie oprowadza po kampusie. Tyle. Nawet nie mamy razem zajęć, bo jest starszy. Widzę go dziś po raz pierwszy i ostatni. Tak. Tak właśnie będzie. A jeżeli nie to wcale nie muszę z nim rozmawiać. Mogę omijać go szerokim łukiem, bo nie potrzebuje się z nim zaprzyjaźniać.
- Słuchasz mnie? - Zapytał rozbawiony w końcu puszczając moje ramię, które teraz było ciepłe od jego ciała. Z jakiegoś powodu przeszedł mnie dreszcz a miejsce zdawało się świecić jak neon.
- Słucham. - Odparłam. - Ale co mnie interesuje dom studentów? Przecież nie będę tam przebywać ani nawet w jego okolicy. - Burknęłam krocząc obok mężczyzny. Tym razem poprowadził nas chodnikiem w prawo.
- Tam są najlepsze imprezy. - Powiedział z uznaniem lekko naciągając materiał swojego seterka. Mimowolnie podążyłam miejscem w tamtym kierunku, zauważając złoty łańcuszek na jego szyi. Grubszy niż mój. Nie podobał mi się. Moim zdaniem mężczyźnie bardziej pasowało srebro. Mój mąż jako jedyny prezentował się dobrze w złotej biżuterii. - Wczoraj była jedna, jakim cudem ją ominęłaś? Cały twój wydział szalał do rana. - Przytaknął rozmarzony głowa a potem od razu skierował wzrok na mnie.
- Nie jestem tu po to żeby imprezować. - Odparłam lakonicznie zaplatając palce za plecami.
- Masz stypendium? - Zapytał a ja zmarszczyłam brwi.
- A co to niby ma znaczyć? - Uniosłam pytająco brew.
- No wiesz, ludzie ze stypendium muszą utrzymywać dobre wyniki, przynajmniej na tej uczelni. Dalego nie imprezują. Szkoda by było stracić tyle lat pracy przez popijawę. - Mruknął pod nosem. - Chociaż jak tak na ciebie patrze to mam wątpliwości. - Zastanowił się na głos.
Nie zrozumiał. Pytałam go o znaczenie słowa stypendium. Cokolwiek by to było raczej mnie nie dotyczy.
- Zostałam tu normalnie przyjęta, bez żadnych wymogów. - Odparłam patrząc na jeden z większych budynków, w kierunku którego zmierzaliśmy. - Co tam jest? - Zapytałam skinieniem głowy.
CZYTASZ
Włoska księżniczka #3 (Ukończone)
LosoweStał i patrzył na mnie z wyższością. Oczywiście, czego innego mogłam się spodziewać? Absolutnie niczego, jedynie życia w ciągłym jego cieniu. Ot co. Zacisnęłam dłonie w pięści i poczułam jak czerwień rozlewa się na moje policzki. - Na kolana. - Pow...