Ciężko

11.9K 351 28
                                    

- Tak ci powiedziała? - Zapytałem swojego rozmówcę. Moje cholerne dłonie drżały, a pod zaciśniętymi powiekami powstała wilgoć.

- Tak. - Nie zawahał się nawet na sekundę.

Nie mogłem zrozumieć jak może być szczęśliwa ani wyobrazić sobie tego, że radzi sobie tak dobrze kiedy nie ma mnie obok.

Kiedy ja sobie nie radzę.

Zakończyłem połączenie i wsadziłem papierosa do ust, do póki dym nie dotarł do moich płuc nie potrafiłem złapać oddechu. Wydaje mi się, że w ogóle rozmowy z Aleksandro działały na mnie tragicznie. Zanim do niego dzwoniłem już miałem paczkę fajek w rękach i zapalniczkę. Było tak od pierwszej rozmowy podczas której nie szczędził gorzkich słów. I miałem w to wyjebane. Nie obchodziło mnie zdanie Olka tylko jej. A ona nie odbierała telefonu. Nie odczytywała wiadomości. Marzeniem było aby odpisała. Ale jeśli wierzyć w to co mówił Aleksandro to zbyt dobrze się bawiła aby mieć czas na kogoś kto potraktował ją w ten sposób. Bilety na samolot kupiłem cholerne dziesięć razy i nie wsiadłem do żadnego z nich. Sam nie wiem czemu, bo groźby Aleksandro odnośnie niewpuszczenia mnie do ich domu były raczej średnio przekonujące. Wszedłbym oknem. Ale nie chciałem wchodzić jej w drogę gdy była szczęśliwa.

Wszystko do czego dążyłem całe życie miałem w ramionach i pozwoliłem to zniszczyć. Sam to zniszczyłem pod wpływem nerwów i emocji. Czasem myśle co by było gdybym ją wtedy uderzył ale szybko wyrzucam te myśli z głowy. Nigdy bym jej nie uderzył w twarz. Nie moją Agnes ale gdybym wtedy to zrobił to może nie lamentowałbym jak pizda tylko wziął na klatę konsekwencje swoich czynów. Słów zawsze można się wyprzeć. Zawsze można powiedzieć, że nie to się chciało powiedzieć albo zwalić wszystko na emocje. A to był wyjątkowo zły dzień, a widok ich razem wyciągnął ze mnie wszystko co najgorsze.

Ale może to i lepiej, skoro teraz jest szczęśliwsza. Może faktycznie byłem zbyt wymagający i dusiła się w moim towarzystwie? Gdyby tak było to cieszę się, że sprawy potoczyły się w ten sposób. Jej szczęście zawsze stawiałem nade swoje. Tak jest i tym razem. Do póki Agnes będzie zadowolona i ja będę udawał, że jestem.

Oparłem tył głowy o szybę, a nogi wyprostowałem wypuszczając dym z płuc. To nie pomagało. Nic nie pomagało gdy wyobrażałem sobie jak moja żona mówi, że lepiej jej beze mnie. I nigdy nikomu się nie przyznam, że za nią płakałem. Wargi mi drżały od szlochu, który nie mógł znaleść ujścia. A jedyna myśl jaką chciałem się kierować to ta, że jest szczęśliwa, a ja już nie będę miał okazji do sprawienia jej przykrości.

- Matt? - Usłyszałem głos dobiegający z wnętrza domu. Czym prędzej otarłem mokre policzki i odchrząknąłem licząc, że tyle wystarczy aby ukryć wszystkie emocje jakie we mnie siedzą.

- Palę. - Odparłem.

Niedługo później Melanie usiadła obok mnie na tarasie i wyciągnęła z paczki papierosa. Nie powinna palić, bo w końcu jest tą cholerną biegaczką ale paliła. Nie byłem jej ojcem więc podałem jej zapalniczkę. Jest dorosła, a jeden papieros nikogo nie zabił. Dziewczyna zachowała pomiędzy nami bezpieczną odległość i zaczesała krótkie włosy za uszy. Zaciągnęła się dymem i po chwili wypuściła chmurkę z ust. Czułem, że na mnie spogląda ale nie chciałem żeby widziała moje przekrwione oczy więc ja na nią nie patrzyłem. Starałem się normować oddech i nawet przez sekundę miałem ją skarcić za to, że nie przymknęła drzwi tarasowych i Agnes będzie wdychać dym. Ale zanim otworzyłem usta to przypomniałem sobie, że Agnes nie ma.

I znów poczułem wilgoć pod powiekami.

- Dlaczego Agnes jest tak długo u braci? - Zapytała w końcu, a nerwowość w jej głosie nie znaczyła nic dobrego. Zupełnie jakby i ona miała się za chwilę rozpłakać. Nie podobało mi się to, bo wystarczy mi rozpaczy w tym życiu. Nie chciałem wysłuchiwać jej lamentów, które tylko by mnie dobiły.

Włoska księżniczka #3 (Ukończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz