Dwóch

67 9 8
                                        

Hatake stał na małej polance wyznaczonej przez ostro wznoszące się skały, przez co powstało coś w rodzaju sakwy, na końcu której znajdowała się jaskinia. To miejsce nie było jakoś szczególnie ukryte przed wzrokiem podróżnych, ale co dziwne, żaden z nich nie skojarzył, że to właśnie stąd wychodzą bandyci nękający okoliczne trakty. Teraz ten ich niecny proceder miał się zakończyć i Kakashi ze swoimi podopiecznymi miał być wykonawcą wystawionego zaocznie wyroku.

- Dziwne. – Mruknął, widząc brak jakiejkolwiek aktywności bandytów. – Zgodnie z raportami powinno ich tu być ze dwudziestu. – Nagle jakby sobie coś uświadomił i obejrzawszy się, dokładnie przyjrzał się Uzumakiemu, który właśnie oglądał chmury przemykające po błękitnym niebie. Oczywiście robił to, by nie musieć patrzeć w oczy mistrzowi. – Czy to oni nas w nocy zaatakowali?

- Hmm, nie. – Mruknął blondyn, nie opuszczając wzroku.

- To kto? – Zamaskowany postanowił przycisnąć swojego podopiecznego.

- Pewnie to oni zlikwidowali tych tutaj. – Odparł Naruto, w końcu spoglądając na swojego „mistrza".

- A kim byli ci „oni"? – Dopytywał Hatake.

- Hmm. – Uzumaki wrócił do oglądania chmur, dając znać, że nic więcej nie powie.

- Ech. – Westchnął zamaskowany i ruszył do jaskini. Spenetrowanie jej zajęło im prawie trzy godziny i nie chodzi o to, że była tak duża, tylko o ilość zgromadzonych w niej dóbr. Wszystkie zwoje jakie znaleźli od razu wsadzili do większych magazynujących, których też było całkiem dużo. – Długo musieli działać na tych terenach skoro zgromadzili takie skarby. – Powiedział, nie oczekując reakcji na swoje słowa. – Trochę to dziwne, że dopiero niedawno zgłoszono ich obecność. - Dalej już w ciszy zbierali porzucone dobra i jakoś tak nikt nie kwapił się odpowiedzieć na jego słowa, bo po prostu każdy, no może prócz Naruto, zastanawiał się nad tym co też stało się z bandytami. - Ne, Naruto. – Hatake wrócił do tematu, który od rana go gnębił. – Ilu ich było, że musiałeś zastosować aż taką technikę obszarową.

- Niech już stracę. – Mruknął Uzumaki, ale w ciszy wypełniającej jaskinię było to doskonal słyszalne. – Dwóch.

Dwóch.

Dwóch.

Dwóch.

Wszystkim zdawało się, że słowo to odbijało się od ścian nieskończoną ilość razy nim ostatecznie wymknęło się na zewnątrz przez odległe wyjście.

- To – Zająknął się mistrz drużyny. – To jak silni oni byli?

- Każdy z nich byłby w stanie zrównać Konoha z ziemią, przynajmniej przy obecnej sile shinobi Liścia.

- A ja? – Zapytał Kakashi. – Jak wychodzę w porównaniu z nimi?

- Przy dobrym wietrze pięć minut.

Hatake zamarł słysząc tą strasznie niską ocenę jego osoby. Wydawało mu się, że jest silny, tym bardziej iż niemal każdy zachwyca się mocą Kopiującego Ninja. To było jak policzek dla jego dumy.

Natomiast Matsuko i Hibachi kierowali na nich nic nie rozumiejące spojrzenia i chyba tylko Hiroshi co nieco pojął z tej dziwnej wymiany zdań.

Zamaskowany mistrz drużyny czuł się co najmniej dziwnie ze świadomością, że nie jest najsilniejszy, ale pomagała mu świadomość tego, iż Naruto jest po ich stronie. Jednakże zastanawiał się jak potężni musieli być ci dwaj napastnicy, skoro blondyn musiał skorzystać z tak destrukcyjnych technik, że kilka hektarów lasu zmieniło się w sporą polanę.

- Kto to był? – Zapytał, gdy w końcu skierowali się w drogę powrotną do Konoha.

- Nie znasz i módl się, by nie poznać ich szefa.

- Tak potężni?

- Każdy z osobna mógłby zrównać Konoha z ziemią, szczególnie przy aktualnej sile shinobi Liścia.

Na następnym postoju Hatake wezwał Pakkuna i nie próbując ukryć tego co robi, dał mu list do Hokage. Uzumaki musiał się domyślić jego treści, bo znacząco uśmiechnął się do własnych myśli, ale nie dał poznać po sobie, że to go w jakikolwiek sposób niepokoi. Gdy po kilku dniach przekroczyli bramę Wioski czekał na nich ANBU Wilk.

- Uzumaki Naruto. – Zaczął, a gdy miał pewność, że wywołany zwrócił na niego uwagę, dodał. – Hokage cię wzywa, a reszta jest już wolna. 

Naruto - W tleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz