Noc wydawała się wszystkim wyjątkowo chłodna i chyba nikt nie zmrużył oka, próbując zatrzymać przy sobie choć odrobinę ciepełka. Nagle przez polanę, na której stały ich namioty, przetoczył się podmuch wyjątkowo lodowatego wiatru i cały dotychczas uratowany komfort, został porwany w siną dal. Rano, powoli wstające słońce ujawniło światu grupę zombi, powoli zmierzającą w kierunku Konoha.
- „Ne, Kurama." – Zaczął Naruto. – „Oni są tragiczni."
- „Wiem, ale innych nie masz."
- „Ja to wiem, ale i tak jestem załamany ich poziomem."
- „Mam rozumieć, że teraz może i narzekasz, ale masz już jakiś pomysł."
- „Ano mam." – Odparł radośnie blondyn.
- „Jeśli to będzie choć w połowie przypominać Twoje treningi z Inuyashą, to już im współczuję."
- „To będzie dokładnie jak treningi z Inuyashą."
- „Chcesz ich zabić?!" – Krzyknął przerażony Kurama. – „Pamiętaj, że on był youkai i mógł znieść więcej."
- „Natomiast oni są shinobi i samo to sprawia, że powinni znieść więcej niż jakiś tam youkai."
- „Rób jak uważasz." – Mruknął Lis, uznając swoją porażkę, jeszcze nigdy nie udało mu się odwieść Naruto od zrobienia czegoś co uznał nie tylko za potrzebne, ale również za zabawne.
- Stać wszyscy! – Krzyknął Uzumaki, skupiając na sobie uwagę umęczonych członków drużyny. – Dzisiaj idźcie wcześniej spać, bo jutro w południe zaczynamy trening. Jeśli mamy być w jednej drużynie, to musicie się podciągnąć, bo nie wiem co sobie pomyśleliście po tym jarmarcznym widowisku, ale to była ledwie cząstka mocy potrzebnej do pokonania zbliżających się wrogów. Ja samotnie na pewno nie dam im wszystkim rady i będę potrzebował waszej pomocy.
Po jego słowach zapadła cisza, w której słychać było głosy przekupek handlujących na targu w centrum Konoha.
„Jaja! Zgniłe jaja, doskonałe do treningów shinobi!" Usłyszeli w pewnej chwili krzyk przebijający się ponad ogólny szum i zbledli, bo Naruto dokładnie w tym momencie uśmiechnął się i kto akurat mrugnął, temu zdawało się, że zniknął z miejsca gdzie jeszcze chwilę temu stał.
- Czy on poszedł kupić zgniłe jaja do jutrzejszego treningu? – Z przerażeniem w głosie zapytała Sakura.
- Obawiam się, że tak. – Odparł jej Kakashi.
- Hm. – Mruknął Sasuke, choć wyraźnie było widać, że zbladł.
Jedynym milczącym był Sai, ale i on zastanawiał się do jakiego to treningu potrzebne są zgniłe jaja.
- „Chyba nie zamierzasz zrobić im tego konkretnego treningu?."
- „Zamierzam."
- „Ale nawet Inuyasha ledwie dał mu radę."
- „Jak już mówiłem, oni są shinobi i powinni móc więcej wytrzymać. Sam przecież wiesz, że Pain i Obito nie działają sami i tylko torują drogę „jemu"".
- „Ja to wiem, Ty to wiesz, ale oni raczej nie zrozumieją, bo to wymyka się normalnemu rozumowaniu."
- „Ech." – Westchnął Naruto, oddalając się od członków drużyny. Nie miał najmniejszego zamiaru iść do Sarutobiego, zmęczony tym teatrzykiem jaki musiał odegrać przed drużyną. Konieczność ograniczania się do najsłabszych znanych mu technik, wymagających dużej kontroli była irytująca, bo jeszcze nie do końca zdołał zapanować nad tym oceanem wypełniającym jego ciało i duszę.
Następnego dnia Sakura biegła przez las, uważnie rozglądając się za torem treningowym, o którym mówił blondyn. Nagle coś ją uderzyło, a w następnej chwili poczuła rozchodzący się smród siarkowodoru.
- Blee. – Zwymiotowała, gdy zdała sobie sprawę z tego czym jest to coś. – Zgniłe jajo. – Jęknęła, przyglądając się swojej pobrudzonej odzieży. – Będę musiała to wyrzucić. – Dodała z przerażeniem w głosie, bo to był jej ulubiony komplet. Gdy w końcu jakoś zdołała przejść do porządku dziennego nad tą tragedią, to zaczęła się rozglądać i wtedy dopiero dostrzegła dość prymitywną pułapkę, w dodatku rozstawioną w sposób zdradzający brak doświadczenia u osoby ją stawiającą. Aż walnęła się w czoło na swoje gapiostwo, bo gdy bardziej się skupiła na otoczeniu, to nie byłoby szans na jej przegapienie.
Zrobiła krok w stronę mety i znów dostała kilkoma zgniłymi jajami.
Tym razem musiała się bardziej wysilić, by dostrzec tę kolejną pułapkę i znów okazało się, że została wykonana w nadzwyczaj prostacki sposób, po prostu była zupełnie innego rodzaju. I gdyby nie oczekiwała sideł podobnych do tych z wcześniej, to dostrzegłaby i je. Z przerażeniem dotknęła swoich sięgających ramion włosów i zrozumiała, że będzie musiała je ściąć, by przestać śmierdzieć siarkowodorem.
Sasuke szedł pełnym buty krokiem i z łatwością omijał nadlatujące jaja. Śmierdzące pociski co i rusz śmigały mu tuż przy samej głowie, ale żaden nie śmiał choćby musnąć końcówek jego włosów.
- Hm. – Mruknął, komentując na swój własny sposób ten prosty tor przeszkód. Już wydawało mu się, że dotarł do jego końca, gdy coś go tknęło. – Kai. – Powiedział, składając dłonie w wyuczony znak. – Kurwa. – Szepnął, czując na sobie chyba wszystkie jaja, co do których był pewien, że zdołał ich uniknąć. On, wywodzący się z klanu mistrzów iluzji, dał się nabrać na tak prostą sztuczkę. – Ech. – Dodał, mijając metę.
Sai stąpał powoli i tak delikatnie jak tylko potrafił. Tym sposobem uniknął już sześciu pułapek, które może i wyglądały na wykonane w prostacki sposób, ale to jak były rozstawione wskazywało na pełny profesjonalizm.
Mijając metę cieszył się, że zdołał wykryć i uniknąć wszystkie pułapki. Już miał wbrew swej naturze krzyknąć z radości i tryumfu, gdy nagle całe otoczenie spłynęło, odsłaniając jego faktyczną pozycję.
Stał na środku placu otoczonego płótnami malarskimi, a w jego stronę właśnie leciała cała masa jaj, które wcześniej uniknął.
Wykonał Kawarimi podmieniając się z niedawno mijanym królikiem i wylądował w wilczym dole wypełnionym zgniłymi jajami.
- Więc już od tego królika wszystko było jedną wielką pułapką. – Stwierdził z uznaniem, powoli wychodząc ze śmierdzącej breji.

CZYTASZ
Naruto - W tle
Fiksi PenggemarGłówny bohater to Naruto, oczywiście. Ale co się działo gdy go nie było w pobliżu lub czyje działania doprowadziły go do miejsca, w którym właśnie się znalazł? Postaram się odpowiedzieć na te pytania.