Talent

52 7 6
                                    

Sakura w otoczeniu swoich koleżanek szła do Akademii i radośnie plotkowała z nimi o różnych sensacjach jakimi żył ten przybytek edukacji ninja. A to wizyta ANBU lub odwiedziny samego Hokage, innym razem zjawił się pan Szrama, który samym tylko wyglądem powodował strach. Nie zdziwili się zbytnio gdy powiedział, że zajmuje się wyciąganiem prawdy ze złych ludzi. Teraz jednak na pierwszym planie była wieść, że dzisiaj zjawi się u nich najpotężniejszy jounin z całej Konoha, co wszystkim wydawało się o tyle dziwne, bo przecież niedawno był u nich Hokage, a to on co oczywiste jest najsilniejszy.

Lekcje przebiegały tak jak niemal we wszystkich szkołach. Poranny entuzjazm wyparował w ciągu pół godziny po rozpoczęciu pierwszych zajęć. Ale nauczyciele, szczególnie zawsze cierpliwy Umino Iruka, byli zaskoczeni, bo mimo ewidentnego typowego znużenia, uczniowie przejawiali też dziwne podekscytowanie, które jednakże nie przekładało się na pilność w nauce.

A wręcz przeciwnie.

W końcu przyszła pora na gwóźdź dnia.

Dzieciaki z wrzaskiem entuzjazmu ruszyły na plac treningowy rozciągający się na tyłach Akademii. Gdy pierwsi uczniowie wparowali na podwórko, ze zdziwieniem zobaczyli erupcję dymu, z której wyłonił się dzieciak chyba jeszcze mniejszy od nich. Ale co dziwne ten miał na sobie kompletny strój jounina, co kłóciło się z jego wiekiem, bo ktoś tak mały musiał być bardzo młody.

- Co to za bachor?! – Z tyłów gromady dało się słyszeć krzyk klasowej banshi, Sakury. – Zjeżdżaj stąd, zaraz ma nas odwiedzić najpotężniejszy jounin w Konoha!

Wywołany spojrzał na nią, a ona aż potknęła się o własne nogi, bo podobną pogardę widywała jedynie wśród Uchiha, z chodzącym z nią do klasy Sasuke na czele. Wydawało się jej, że jego podejście do każdego nie zasługującego na szacunek jest cool, ale właśnie przekonała się, że jednak można patrzeć na innych z większą wyższością. Ledwo utrzymała się w pionie zupełnie ignorując fakt, że ktoś kto miał w stosunku do niej całkowicie neutralne podejście, właśnie stał się może nie tyle wrogiem, co kimś zdecydowanie jej niechętnym.

- Cisza! – Głos, bo krzykiem nie można było tego nazwać, był tak donośny, że aż się zatrzymali. Co prawda nie dzwoniło im w uszach, ale niewiele brakowało. Ci bardziej spostrzegawczy zastanowili się nad tym jak to możliwe, że można przemawiać aż tak głośno, a ledwie kilku skojarzyło, że musi tu chodzić o jakąś technikę manipulacji czakrą. A jeszcze mniej zapragnęło poznać tę technikę i wśród nich był jedyny użytkownik Sharingana w klasie. No może jeszcze nie do końca można było go tak nazywać, bo był ostatnim ze swojego pokolenia, który jeszcze go nie przebudził. Niemniej Sasuke rozpoznał dzieciaka, który na nich czekał, jako tego wychodzącego pamiętnego dnia z jego ojcem i bratem, rozmawiając z nimi jak równy z równym. To wtedy pierwszy raz zobaczył jak tata zwraca się z szacunkiem do kogoś innego niż przywódcy klanów i Hokage. – Co tak bujasz w obłokach? – Usłyszał pytanie przy swoim uchu. Aż podskoczył zaskoczony, bo nie sądził, że ktoś może go tak podejść. Dopiero po chwili dotarło do niego, iż jest w centrum uwagi całej klasy, a to pokazało mu jak bardzo odpłynął w swoim zamyśleniu.

- Hm. – Mruknął i starając się utrzymać wyjątkowo dumną postawę, ruszył przed siebie, chcąc jak najszybciej oddalić się od tego blond mikrusa.

- Nie wiedziałem, że nowe pokolenie Uchiha to takie obrażalskie paniusie. – Usłyszał za sobą i aż się w nim zagotowało. Pospiesznie złożył kilka pieczęci i odwracając się do dzieciaka, krzyknął.

- Katon: Gokakyu no Jutsu! – Z jego ust wyleciała metrowa kula ognia. Gdy ją zobaczył, był z siebie bardzo zadowolony, bo z dotychczasowych ta była zdecydowanie największa. Trochę się przestraszył widząc bachora stojącego nieruchomo, tak jakby był zaskoczony tym, że ktoś tak młody jak dziedzic Uchiha, może wypuścić tak wielką, baa, jakąkolwiek kulę ognia.

- Bardzo dobrze, ale następnym razem uważaj gdzie używasz tak potężnych technik. – Usłyszał, widząc jednocześnie jak jego pocisk zostaje zduszony kulą powietrza. Zdziwił się, że takie coś się zdarzyło, bo przecież wiatr powinien wzmocnić jego technikę. – Próżnia. – Usłyszał, od właśnie odwracającego się małego jounina. Nie wiedział co to takiego, ale obiecał sobie dowiedzieć się, by nie dać się ponownie zaskoczyć.

- Hm. – Mruknął jak typowy użytkownik Sharingana i dołączył do grupy, która, czego nie dostrzegał, patrzyła na niego z podziwem. Bo przecież ten jeszcze nie genin został pochwalony przez jounina. Może i dziwnie niskiego, niższego od nich samych, ale przecież nie bez powodu Hokage powierzył mu ten mundur.

- Dobra bachory! – Malec tym razem krzyknął, ponownie wzmacniając głos czakrą i wszystkim aż zadzwoniło w uszach. Nawet nie próbowali protestować za nazwanie ich bachorami tylko chronili się przed kłującym bólem jaki wywołał u nich ten hałas. – Teraz zaczniemy prawdziwą lekcję kontroli czakry. – Dodał już w normalniejszy sposób, a oni chcąc nie chcąc, skupili się na tym co mówi. – Niech każdy podniesie liść z ziemi i położy go sobie na wierzchu dłoni. – Gdy tylko to zrobili, wiatr strącił im go z niej.

Zaczęli protestować, że to ćwiczenie jest niemożliwe do wykonania i pozbawione jakiegokolwiek sensu, ale zamilkli gdy zobaczyli, że Haruno Sakura już przy pierwszy podejściu utrzymuje liść na dłoni. Po chwili jakby nie widziała zdziwionych spojrzeń kolegów i koleżanek z klasy, podniosła drugi i przykleiła go sobie do brzucha. Kilka minut później dołączył do nich trzeci i w końcu czwarty, a nawet piąty. I dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego w jakim skupieniu jest obserwowana.

- No co? – Zapytała zdziwiona. – To proste. – Dodała, a cała grupa aż westchnęła zszokowana jej naturalnym talentem.

Naruto - W tleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz