Test

91 5 4
                                    

Hokage, pokryty krwią przyjaciela i jego podwładnych, wyszedł z dziury jaka w wyniki ich walki powstała na środku Konoha. Nawet nie próbował się rozglądać, by nie widzieć ciał pogrzebanych pod zawalonymi budynkami. Jednak w końcu nie wytrzymał i rozejrzał się.

I zdziwił się.

Aż stanął zmieszany, bo był pewien, że wśród ruin powinny leżeć zwłoki mieszkańców Liścia, których w pewnym sensie sam zabił.

Ale tam nikogo nie było!

Aż zaczął przekopywać gruzowisko i pewnie robiłby to przez kilka godzin, ale przerwało mu znaczące chrząknięcie. Podniósł głowę i zobaczył patrzącego na niego Nara Shikaku.

- Nikt nie zginął. – Odpowiedział na nieme pytanie. – Fugaku uprzedził nas nim udał się do ciebie, Hokage-sama. – Odpowiedział na kolejne, jakby czytając swemu przywódcy w myślach. – Podzielił się ze mną swoim odkryciem i obaj doszliśmy do tego samego wniosku co do twojej reakcji na zdradę ze strony przyjaciela.

- Od jak dawna wiedzieliście o jego działaniach? – Zapytał Sarutobi, dochodząc do wniosku, że jeśli ten konkretny Nara tu jest i to on wszystko w zasadzie zaplanował, to nie musi się martwić o bezpieczeństwo mieszkańców. Ale pytanie, które zadał doskonale odpowiadało jego opinii o swojej własnej zdolności do oceniania ludzi. Szczególnie tych z najbliższego otoczenia.

- Od kilku tygodni. – Odparł, a po chwili zastanowienia dodał. – Ale jego atak na Naruto i dla nas był zaskoczeniem. Nie sądziliśmy, że jest gotów pozbyć się tak istotnego elementu bezpieczeństwa Wioski.

- Tak. – Przyznał Hiruzen. – I dla mnie był to szok, wszak Danzo zawsze był tak do bólu bezdusznie logiczny.

- Na szczęście nasz kochany blondynek jest już bezpieczny. – Odezwała się kolejna osoba i zza jednego ze zwalonych budynków wyszedł Hyuuga Hiashi z nieodłącznym bratem bliźniakiem, Hizashim.

- Kochany? – Zdziwił się Hokage, oglądając się na przybyłych.

- Oczywiście. – Dołączył kolejny głos, tym razem należący do Fugaku. – Wszak nie bez powodu Minato stwierdził, że siła pieczęci zależy od pozytywnych uczuć. – Przywódca klanu Uchiha zatrzymał się w podobnej odległości od Sarutobiego co pozostali. – I choć siłę woli budują nieszczęścia, to tylko przyjaźń i miłość dają poczucie więzi.

- A więzi. – Odezwał się nowy przybysz, którym okazał się być sam Jiraiya, Żabi Mędrzec. – Dają siłę pomnożoną o siłę tych, którzy w nas wierzą.

Wokół dziury powstałej podczas walki Hiruzena zebrało się w sumie pięć osób, uznawanych za najważniejsze, za raz po Hokage i Daimyo, w całej Konoha. Niemal na dnie, niczym na arenie, stał Sarutobi, który chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że został otoczony. Co prawda ufał tym mężczyznom, ale dzisiaj miał nauczkę za to co się dzieje, gdy komuś za bardzo zawierzysz. Nie zmienił swojej postawy, Baa, nawet nie zwolnił i dalej powoli wspinał się na skraj rumowiska, ale zaczął rozprowadzać pozostałą mu czakrę po całym ciele, tak, by być gotowym na każdą ewentualność. W końcu zatrzymał się na tym samym poziomie co przywódcy klanów, poza Jirayią i zaczął im się przyglądać.

- Będziemy tak stać po próżnicy, czy też może macie coś w planach? – Zapytał, starając się nie okazać zdenerwowania. Bo miał nadzieję, że chociaż oni pozostaną mu wierni.

- Tak. – Odparł Shikaku, a następnie zerknął na Fugaku i braci Hyuuga. Gdy zobaczył jak ci kiwają głowami, aż rozpromienił się. – Teraz, gdy już jesteś, Hokage-sama, gotów do walki, to możemy przejść do twojego biura i tam kontynuować rozmowę.

- Chcieliście mnie sprawdzić. – Ni to zapytał ni stwierdził, a cała czwórka jak na komendę potwierdziła kiwając głowami.

- Jeden dobry przyjaciel już pana zdradził, chcieliśmy się przekonać czy wyciągnął pan z tego jakąś lekcję. – Odpowiedział mu Hizashi.

Po chwili cała szóstka, odprowadzana zszokowanymi spojrzeniami mieszkańców, przeszła do Gmachu Hokage, by po kilku następnych minutach zasiąść w biurze przywódcy Konoha.

- Więc, o czym chcieliście porozmawiać? – Zapytał Hiruzen, rozsiadając się w nowym fotelu wstawionym przez asystenta, który nagle przypomniał sobie od czego jest. Sprawiło to, że na biurku Hokage obecnie leżało tylko kilka dokumentów wymagających osobistego przeglądnięcia ich przez Sarutobiego. Hokage z niemałym zadziwieniem przyglądał się pustce na blacie i z tego wszystkiego zapalił swoją ulubioną fajkę. Po chwili, wykorzystując przedłużającą się ciszę, sięgnął po pierwszą kartkę z wierzchu i zagłębił się lekturze. Ponownie zdziwił się, bo okazało się, że była to propozycja Chmury na pogłębienie stosunków i zasypanie rowów jakie powstały między ich Wioskami. Chodziło dokładnie o wymianę ambasadorów, którzy mieliby nawiązać kontakty handlowe między klanami żyjącymi w obu krajach.

- Hmm. – Mruknął, czym wywołał zaciekawienie wśród zgromadzonych. – Chmura proponuje wymianę ambasadorów.

- To pułapka. – Od razu rzucił Uchiha.

- Zdaję sobie z tego sprawę. – Odparł Sarutobi, wpatrując się w kartkę papieru tak jakby ta pod siłą jego wzroku miała zdradzić mu o jaką pułapkę chodzi. W pewnej chwili podniósł oczy i przyjrzał się zgromadzonym. – O! – Niemal krzyknął.

- Co się stało? – Zapytał Hiashi, zaintrygowany dziwnym zachowaniem Hokage.

- Chyba wiem o co im chodzi.

- ? – W odpowiedzi otrzymał pięć zdziwionych spojrzeń, które niemal krzyczały, by nie trzymał ich dłużej w niewiedzy.

- O klany.

- O klany? – Powtórzył Jiraiya.

- Tak dokładnie to o Dojutsu i najoczywistszymi celami będą klany Uchiha i Hyuuga.

- Pff. – Żachnął się Fugaku, który doskonale wiedział, że nikt nie odważy się podnieść ręki na kogokolwiek z jego ludzi.

- Nie bądź taki pewny siebie. – Hiruzen ściągnął go na ziemię. – Danzo uprowadził przynajmniej piątkę Uchiha.

- Skąd?! – Zaskoczenie przywódcy pechowego klanu było tak duże, że nie zdołał tego ukryć.

- Przynajmniej tylu jego podwładnych miało obudzonego Sharingana. – Odpowiedział bez cienia dumy, że mimo to zdołał wygrać.

- Więc jak? – Tym razem zareagował Hizashi, który miał za sobą już cztery sparingi z Fugaku z czego tylko jeden wygrał, jeden zremisował, a dwa przegrał z kretesem.

- Nie opanowali ich na poziomie przynajmniej zadowalającym z punktu widzenia waszego klanu.

- Ale i tak jest mniejsze prawdopodobieństwo, że ruszą akurat nas.

- Fakt, ale nie jesteście jedynymi użytkownikami Dojutsu. – Zgodził się Sannin i zerknął na obu Hyuugów, a ci wyraźnie zbledli.

- Przygotujemy się. – Odpowiedział Hiashi i nic nie dodał. Pozostali, łącznie z bratem bliźniakiem przyglądali mu się, a widząc, że więcej z siebie nie wydusi, kiwnęli głowami przyjmując do wiadomości jego zapewnienie.

- A co zrobimy z Naruto? – Zapytał Jiraiya. – Co prawda wątpię, by Chmura lub jakakolwiek inna Wioska domyśliła się jego tożsamości, ale i tak lepiej nie puszczać go tak samopas.

- Kakashi nie zgodzi się nim zająć, a sądzę, że i ty nie zechcesz go wziąć ze sobą. – Odparł Hokage. – Do jakiegokolwiek innego klanu oddać go nie mogę, bo cywile wpadną w panikę.

- Może niech Asuma się nim zajmie. – Zaproponował Hiashi.

- Nie może, bo to mój syn. – Hiruzen smutno pokręcił głową.

- Rozumiem. – Mruknął Shikaku, wyraźnie zamyślony. – Niech Ibiki się nim zajmie. Zawsze jest na miejscu i z tego co zauważyłem, to polubił dzieciaka.

- Ktoś jest przeciw? – Zapytał Sarutobi, rozglądając się po zgromadzonych, a nie widząc żadnej reakcji, nawet ze strony sannina, dodał – Więc postanowione. 

Naruto - W tleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz