Anioły

590 15 8
                                    

Doktor po długim czasie wyszedł do mnie i Oskara.
- I co z nim? - spytałam.
- Stabilnie. Jest już przytomny, wszystko jest dobrze. - uspokoił mnie.
- Dziękuje. - powiedziałam.
- Ciekawe jak często jeszcze będziemy się spotykać, tu w szpitalu. - powiedział doktor Grzegorz.
Uśmiechnęłam się blado.
- Nino, nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze. Mogę ci to obiecać. - powiedział.
- Dziękuje.
- Alexa nie ma? - spytał.
- Nie jest z Warszawy, nie ma go. - powiedział Oskar.
Grzegorz kiwnął głową i wrócił na salę.
Usiadłam obok Oskara z powrotem.
- Ale się wystraszyłam. - powiedziałam. - Nienawidzę szpitali.
Oskar objął mnie ramieniem.

Grzegorz pozwolił nam wejść do Radka po 20-minutowej przerwie od zabiegu.
- Jak się czujesz? - spytałam.
- Dobrze, naprawdę. Dali mi dobre leki przeciwbólowe, podczas zabiegu nic nie czułem. Doktorek miły i jeszcze szczerze powiedział, ze nic mi się poważnego nie stało i miałem szczęście. - powiedział Radek.
- Przepraszam, stary. To była moja wina. Ja ci dałem to chujowe wyzwanie. - powiedział Oskar.
- Przestań, nic się nie stało. Zadzwoni któreś z was do mojej mamy i poprosi, aby przyjechała?
- Oczywiście, ja to zrobię. - powiedziałam i wyszłam z sali, aby wykonać telefon.
N: Dobry wieczór, pani Beato.
B: Dobry wieczór, Nino. Czy coś się stało? Masz smutny głos.
N: Radek wylądował w szpitalu.
B: Jak to? Co się stało?
N: Jego stan jest dobry. Spadł z drzewa, wygłupiał się. Doktor mówi, ze wszystko w porządku, jednak Radek prosił aby pani przyjechała.
B: Oczywiście, ze tak. Wyślij mi, dziecko adres i zaraz będziemy z mężem.
N: Dobrze, czekamy.
Gdy przesłałam pani Beacie adres, zauważyłam tą fankę, która się na nas rozzłościła wcześniej wchodzącą do szpitala.
Nie zauważyła mnie, poszła w jakiś dziwny zakamarek szpitala. Postanowiłam ją zignorować i wróciłam na sale do Radka.


Ja i Oskar siedzieliśmy w poczekalni, ponieważ rodzice Radka byli u niego. Pani Beata bardzo się przejęła.
Siedziałam oparta o ramie Oskara, gdy zauważyłam Fukaja stojącego nade mną. Wstałam jak poparzona.
- Alex?! - spytałam rzucając mu się na szyję.
Przytulił mnie.
- Cześć, skarbie. Jak się masz?
- Co ty tutaj robisz? - spytałam. Bardzo się cieszyłam, ze jest tutaj ze mną.
- Oskar mi powiedział, co się stało. Radek to twój przyjaciel, muszę być przy tobie. - powiedział całując mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się.
- Dziękuje. Kocham cię. - powiedziałam.
- Ja ciebie tez.
- Za słodko. - powiedział Oskar odchodząc, zapewne do toalety.
Ja i Fukaj usiedliśmy.
- Jak z Radkiem? - spytał.
- Wszystko dobrze. Grzegorz mówił, że jutro rano będzie można go zabrać do domu. - powiedziałam.
- Mhm, Grzegorz go bada? Ale przypadek. - powiedział niezbyt ucieszony Fukaj.
- Tak. - powiedziałam.
Fukaj mnie przytulił, gdy przyszedł Grzegorz.
- O, Aleksander. Miło cię tutaj widzieć. Jak ty się czujesz? - spytał.
- Ze mną wszystko ok. A co z naszym przyjacielem?
- Mówiłem, ze wszystko w porządku. Nie potrzebna ta panika. Jego matka strasznie się przejęła, ale to naprawdę nic takiego. Nieszczęśliwy upadek, ale niegroźny. - powiedział Grzegorz.
- Mhm. - mruknął Fukaj.
- Nino, a ty jak się trzymasz? - spytał mnie doktor.
- Dobrze, dziękuje. - powiedziałam.
Grzegorz uśmiechnął sie do mnie, mrugnął i odszedł.
- Czemu on do ciebie mruga? - spytał mnie Fukaj.
- Nie wiem, nie rób scen zazdrości. Nie dziś, proszę. - powiedziałam.
- Masz rację, przepraszam.
Oskar wrócił.
- Nina, wracasz do domu? - spytał mnie przyjaciel.
- Nie wiem właśnie. Zapytam pani Beaty czy oni zostaną na noc, jeśli tak to ja wrócę tu zanim go wypiszą. - powiedziałam.
- Ja już wrócę do domu, bo konam. - powiedział Oskar. - Tez przyjdę rano, do jutra.
- Pa. - powiedziałam i ten odszedł.
- Zostanę u ciebie na noc. - powiedział Fukaj.
- Dziękuje. - przytuliłam się do niego.
Pani Beata z mężem Haroldem wyszli z sali od syna.
- Zostajecie państwo na noc? - spytałam.
- Tak, lekarz mówi, ze Radek dostanie wypis jutro o 9. Zostaniemy tu. - powiedziała pani Beata.
- Ja i Alex idziemy do domu, wrócę tutaj o 8. - obiecałam i pożegnaliśmy się.


Noc byla dla mnie okropna. Jednak cieszyłam się, że jest ze mną Fukaj.
Z samego rana, zjedliśmy sniadanie o 7 i już przed 8 byliśmy w szpitalu.
Już na wstępie mnie zdziwiło to, że zastajemy panią Beatę całą zapłakaną.
W mgnieniu oka znalazłam się przy niej.
- Co się stało, pani Beato? - spytałam zestresowana.
- Radek... - wyjęczała.
- Co z nim? Przecież za godzinę zabieracie go
do domu.
- Nie zabierzemy... - mówiła zapłakana.
- Jak to? - spytałam nic nie rozumiejąc.
- Trupa do domu nie zabiorę. - powiedziała łkając coraz bardziej.
- Jakiego trupa? - spytałam niedowierzając.
- Radek nie żyje. - powiedziała i na dobre się rozpłakała.
Świat mi się zawalił. Jak to mój przyjaciel nie żyje? Wczoraj Grzegorz mnie zapewniał, że wszystko z nim dobrze. Miał to być niegroźny wypadek!
Fukaj przytulił mnie do siebie, ale to mi nic nie dało.
Czułam, jakbym miała zemdleć. Ale jakoś nad tym zapanowałam.
- Nina, jesteś blada. - powiedział Alex i posadził mnie na krzesło.

Gdy Oskar przyszedł również był załamany. Płakaliśmy w trójkę z jego mamą. Fukaj cały czas był przy mnie. Przyniósł nam wodę i dbał o nas. Najtrudniejsza dla nas była rozmowa z Grzegorzem.
- Policja się tym zajmuje. - mówił. - Jego stan był stabilny, nie przypuszczaliśmy możliwego zgonu, ani nawet możliwego pogorszenia stanu zdrowia. Ktoś musiał go zamordować. Policjanci również biorą to pod uwagę.
- Jak to zamordować? Ale kto? - spytał Oskar.
- Tego nie wiemy. Niestety, z pewnością będziecie przesłuchiwani. - powiedział Grzegorz.

Kochany, Radku.
Zawsze byłeś dla mnie ważny. W czwórkę byliśmy jak rodzina. Dbaliśmy o siebie nawzajem i rozumieliśmy, mimo naszych różnych poglądów.
Na zawsze będziesz ze mną. Obiecuję ci to. Nie odpuścimy, dopóki nie dowiemy się, kto ci to zrobił. Sprawiedliwości stanie się zadość.
Byłeś jedną z cudowniejszych rzeczy, jakie mnie spotkały. Nasza przyjaźń była wspaniała i będę za nią dziękować Bogu.

Boże, miej w opiece mojego drogiego przyjaciela Anioła.
Nikogo nie krzywdził na ziemi. Ufam, że zabraliście go w lepsze miejsce.
Tutaj nie miał łatwo, nie pochodził z ‚lepszej, bogatszej' rodziny. Często nie miał co zjeść, oddawał swoje porcje rodzicom, których kochał nad życie.
Chociaż teraz go doceńcie i nie pozwólcie mu już nigdy cierpieć.

FANKA ||| Fukaj Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz