SHADOWS

488 17 4
                                    

Oczywiście, ze się wyrobił w minutę.
Ja zasiadłam za kierownicą, nie protestował siadając obok mnie.
Położyłam ręce na kierownicę i czekałam. Jakiś czas minął, kiedy Fukaj spytał:
- I co teraz?
Przekręciłam kluczyki.
- Chciałam jechać sama. - powiedziałam.
- Możemy udawać, ze mnie tu nie ma. - powiedział zadowolony.
Włączyłam odtwarzacz w aucie. Poleciała jedyna płyta jaka była na stanie w środku, oczywiście jego płyta.
Zaśmiał się.
- Z czego się śmiejesz? - spytałam.
- Z niczego... - powiedział chichocząc pod nosem.
Przez jego śmiech tez się uśmiechnęłam, ale tylko na chwilę. To nie sprawiło, ze zapomniałam jak bardzo chciałam teraz uciec od wszystkiego. Wcisnęłam gaz pod nogą i odjechaliśmy.


Przejechaliśmy całą Warszawę, gdy w końcu wyjechaliśmy na czystą drogę.
- Ciekawe, gdzie jedziemy. - powiedział Alex.
- Pisałeś się na niewiedzę. - powiedziałam.
- No wiem, wiem. Tak tylko się zastanawiam na głos. - skomentował uśmiechając się, tym swoim cudownym uśmiechem.
Musiałam odwrócić głowę. Płyta się skończyła.
- Włączę radio, kto wie, bo może coś fajnego grają w radiu prawie o 4 nad ranem. - powiedział włączając radio.
Puścili sanah. Sanah zawsze miała takie smutne piosenki, a dla mnie smutek przypominał o Radziu.
Przez to, czego się dowiedziałam czułam, jakby jego smierć była moją winą. Filip go zabił przeze mnie. Oczywiście, ze to moja wina. Również prawie przeze mnie mógł zginąć ON, Fukaj, moja wielka miłość. Wszystko przeze mnie.
- Przepraszam. - powiedziałam do Alexa.
- Za co? - spytał zdziwiony i chyba lekko zaniepokojony.
- Za nadgarstek. Będziesz miał bliznę. - powiedziałam.
- Tym się nie przejmuj, przynajmniej zawsze będziesz ze mną. Bo ‚N' jak Nina. - zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne, Alex! On mógł ci coś zrobić! - powiedziałam naciskając mocniej gaz.
Położył rękę na moim kolanie.
- Kocham cię. - powiedział i drugą ręką wyjął z kieszeni paczkę fajek i zapalniczkę.
Podpalił sobie peta i uchylił okno.
Czułam jak moje myśli mnie przytłaczają, a woń papierosów mnie lekko uspokajała. Nie myśląc długo, wyrwałam mu peta prosto z ręki i wsadziłam sobie do buzi. Zaciągnęłam się i poczułam się o niebo lepiej.
- Uspokój się, skarbie. - powiedział podpalając kolejną fajkę.
- Teraz już jestem spokojna. - powiedziałam zaciągając się.
Podobało mu się to, widziałam, chociaż nigdy by mi tego nie powiedział.



Jechaliśmy już jakieś 80 km/h.
- Ale dajesz. - przyznał.
- A co, boisz się? - spytałam.
- Niee.
100.
- Może niedługo powiem, ze jesteś lepsza niż ja. - powiedział.
110.
- Ale nie dzisiaj, bo teraz przeginasz. Nie chcemy zginąć. - powiedział ostrzegawczo.
120.
- To mnie uspokaja. - niemal krzyknęłam.
125.
Byliśmy przy jakimś lasku za Warszawą. Pusta droga, mnóstwo drzew wkoło. Idealnie.
130.
- Nina! - krzyknął.
140.
Jednak wtedy, nie wiem skąd, nie wiem jak, auto wyjechała mi z naprzeciwka.
Przecież ja jechałam środkiem ulicy, bo to miała być pusta droga, tylko drzewa...
Gwałtownie skręciłam w prawo, on w lewo, ale tak pędziłam, ze nasze auta i tak się przetarły. Nie było to mocne przetarcie, ale i tak zahamowałam do 0, koleś również. Czułam jakby serce miało mi wylecieć z piersi.
- Ale jazda. - powiedział Fukaj, który również oddychał jakby mu brakowało tlenu.
Alex wysiadł pierwszy i podszedł do mnie otwierając mi drzwi.
- Chodź, pogadamy z panem. - powiedział podając mi rękę.
Do mnie dalej nie docierało co się właśnie wydarzyło.
Fukaj odpiął mi pas i pomógł mi wysiąść z auta. Ze stresu zapomniałam jak się chodzi i gdy tylko postawiłam nogi na betonie, poleciałam na Alexa.
- Nina, uspokój się. Wszystko jest w porządku. Stój i się nie stresuj. Nic nikomu się nie stało. - powiedział.


Głównie to on rozmawiał z tym panem. Ja nie bardzo rozumiałam, o czym mówią.
Fukaj przy panu sprawdzał czy nasz samochód odpali i gdy okazało się, ze tak uścisnęli sobie dłoń i pan odjechał.
- Jego auto wyglada o niebo lepiej niż nasze. Nasze jest tragicznie obdarte. - powiedziałam.
- No bez przesady, nie tragicznie. Lekka kraksa, ale to się wyklepie, skarbie. - zapewnił mnie.
- Pan był bardzo miły. - powiedziałam.
- Tak, szczęście mieliśmy. A ty, jak się czujesz? Zabrać cię do szpitala? - spytał.
- Nie, nie, no coś ty. Wszystko okej. - powiedziałam. - A nie jesteś na mnie zły?
- Zły? Czemu miałbym być zły? - zdziwił się.
Pokazałam na wgniecenie na aucie. On tylko machnął ręka.
- To nic. - powiedział.
Chciał już iść do auta i wsiąść za kierownicą.
- No stój! - krzyknęłam na niego, a on się zatrzymał w połowie drogi.
- No co?
- Czemu na mnie nie krzyczysz? Mogłam spowodować wypadek! Mogłam zabić nas i jakiegoś gościa! Odwaliło mi w środku nocy, zachowuję się jak jakieś dziecko! Ja sama siebie się zaczynam bać, a ty? Ty nic?!- krzyknęłam.
Fukaj podszedł do mnie chwytając w dłonie moją twarz. Pocałował mnie na początku lekko, a później zachłannie. Całował mnie dłuższy czas, aż w końcu się ode mnie odsunął.
- Oczywiście, ze się ciebie nie boję. Nie boje się twoich demonów, Ninka. Nie będę się bał nawet jeśli to nie jest jeszcze twoja najciemniejsza strona. Nigdy nie będę się bał tego co jest w tobie, bo nie wierzę, ze jest gorsze niż to co siedzi we mnie. Może nawet jesteśmy podobni w środku? Myśle, ze tak. Nasze demony do siebie przemawiają. Może to nas do siebie ciągnie. Wiec nie, nie boje się ciebie i ty tez nie powinnaś się siebie bać. - powiedział całując mnie jeszcze raz.
Poleciała mi łza.
- Wsiadasz? - spytał. - Pozwolisz, ze ja za kierownicą.

FANKA ||| Fukaj Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz