Let it go

250 12 47
                                    

,,Pójdę kupić kawę, chcecie też?"-minęło kilka godzin, przez ten czas za dużo się do siebie nie odzywali.

,,Poproszę"-mama Max odkąd zamknęły się drzwi sali, w której leżała jej córka, ani na chwilę nie usiadła. Cały czas chodziła w te i z powrotem, gryząc skórki u paznokci. Steve odszedł.

Reszta milczała. Minęło trochę czasu zanim z sali w końcu wyszedł lekarz. Wszyscy od razu go otoczyli. 

,,Doszło do chwilowego zatrzymania akcji serca. Było z nią naprawdę źle. Teraz stan pacjentki jest stabilny. Niestety cały czas pozostaje w stanie śpiączki. Możecie wejść do środka."-powiedział zimnym głosem i odszedł w drugą stronę.

Cała grupka rzuciła się do wejścia i za chwilę wszyscy tłoczyli się w środku. Mama Max usiadła na krześle obok łóżka i głaskała córkę po ręce. Po jej policzkach płynęły łzy. Reszta otoczyła łóżko i wpatrywała się w zamknięte oczy przyjaciółki. Mike zauważył, że brakuje Willa. Chłopak stał w progu i rękawem koszuli wycierał łzę. Podszedł do niego.

,,Wszystko w porządku, Will?"

,,Tak, tak, ja po prostu, no nie ważne"-brunet spuścił wzrok.

,,Idziemy stąd?"-spytał, rzucając przelotne spojrzenie przez okno.

,,A-ale gdzie?"

,,Nie wiem jak ty, ale ja już nie wytrzymuje w tym szpitalu. Chodźmy na świeże powietrze."

,,Szczerze mówiąc to mnie też przytłacza ta atmosfera"-zeszli na parter i wyszli z budynku. Na zewnątrz powietrze było przyjemne po deszczu. Ruszyli wzdłuż ulicy. 

,,Na pewno wszystko dobrze, jesteś strasznie blady?"-Mike zauważył, że Will unika kontaktu wzrokowego.

,,Tak, wszystko okej."

,,Mogę o coś spytać?"

,,Jasne"-brunet spojrzał na niego pierwszy raz od dłuższego czasu, błyszczały mu oczy.

,,Dlaczego płakałeś w szpitalu?"

,,J-ja. Po prostu. Pomyślałem, że."-wziął głęboki oddech i dokończył-,,Może Vecna zbiera siły szybciej niż nam się wydaje. Może jest już na tyle silny żeby zatrzymać serce Max. Może nas ostrzega. Wiesz co, nie ważne. To głupie"-na twarzy bruneta pojawił się rumieniec zawstydzenia.

,,Nie uważam, żeby to było głupie."-Mike uśmiechnął się delikatnie, ale jego uśmiech zaraz zniknął- To już drugi raz, kiedy Max przeżyła śmierć kliniczną. To w ogóle możliwe?"

,,Nie wiem, to się chyba nie zdarza. Myślę, że możemy być pewni, że trzeciego razu już nie przeżyje"-głos mu się załamał.

,,Nie będzie trzeciego razu. Pokonamy Vecne, Max obudzi się ze śpiączki i wszystko wróci do normy"-chłopak chciał pocieszyć przyjaciela.

,,Mike, nie. Nie pokonamy go. Już spróbowaliśmy, nawet Jedenastka nie dała sobie rady."

,,Nie możesz tak myśleć, Will."

,,Może masz rację. Zawsze zakładam najgorsze scenariusze."

,,Tak, Will, zawsze byłeś okropnym pesymistą. Nigdy nie potrafiłeś cieszyć się z niczego."-brunet spojrzał na Mike'a ze zdziwieniem. Te słowa go zabolały, ale może były prawdą-,,Wiesz, kiedy podarowałeś mi ten twój obrazek."-Will wstrzymał oddech, był bardzo niepewny swoich dzieł i nigdy dotąd nikomu ich nie pokazywał-,,Ledwo powstrzymywałem śmiech. Jeszcze ten twój płaczliwy opis. Jesteś sercem naszej drużyny, Mike. Bez ciebie byśmy się rozpadli."-zaczął przedrzeźniać słowa Willa z furgonetki.

I wonder why ||Byler||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz