In the end it's better for me

138 12 9
                                    

Stali tak przez kilka długich chwil. Kiedy Mike w końcu wypuścił go ze swoich ramion uświadomił sobie, że jego ubranie również jest przemoczone. Nie bardzo mu to w tym momencie przeszkadzało. Chciał wiedzieć, co jest przyczyną tej nagłej wizyty i tak niespodziewanego obrotu spraw. Na usta cisnęło mu się mnóstwo pytań, ale chciał powiedzieć czegoś głupiego. Mike nie mógł wiedzieć, że ta kłótnia aż tak na niego wpłynęła. Nie mógł pokazać, że cieszy się, że chłopak tu jest. Nie mógł zobaczyć, że nadal zależy mu tak samo. Po prostu nie mógł.

,,Chcesz ręcznik czy coś?"-jedyna sensowna rzecz, jaka przyszła mu do głowy. Czarnowłosy pokiwał twierdząco głową. Nic nie powiedział. Może tak naprawdę nadal jest zły. To po co przyszedł?

Wyszedł na korytarz i najciszej jak umiał przemknął do łazienki. Jonathan już spał. Joyce namówiła Hoppera żeby wziął sobie dzień wolnego, więc oboje byli w domu. Will miał nadzieje, że nikt się nie obudził, bo wytłumaczenie, dlaczego Mike wszedł do jego pokoju przez okno w środku nocy, mogłoby być co najmniej trudne. W zasadzie to sam nie był do końca pewny przyczyny tego najścia. Niby wydawało mu się oczywiste, że chłopak chce wyjaśnić mu to, co powiedział wcześniej. Z drugiej strony w jego głowie pojawił się cień zaniepokojenia i niepewności. Co jeśli będzie Mike też będzie chciał wyjaśnień. Przecież powiedział, że to tak naprawdę Nastka nie kazała mu narysować obrazu. Czy w takim wypadku to nie oczywiste, że namalował go dla niego z własnej woli. Dlatego nie pokazywał go dziewczynie. Chciał żeby to było coś specjalnego. Malując ten obraz miał przeświadczenie, że Mike będzie zachwycony i może nawet zrozumie, że Nastka nie ma z tym nic wspólnego. Z perspektywy wszystkiego, co się wydarzyło później, wydało się to Willowi głupie i naiwne.

Wrócił do pokoju i rzucił Mike'owi ręcznik, a ten zaczął suszyć sobie nim włosy. Will podszedł do okna i je zamknął. Rozejrzał się po pomieszczeniu, które wyglądało jakby przetoczył się przez nie niewielkich rozmiarów huragan. W miejscu, w którym czarnowłosy go przytulił na podłodze znajdowała się mokra plama deszczu. Na parapecie znajdowała się ziemia, która po wymieszaniu z wodą zamieniła się w błoto. Mike również zostawiał ślady na ziemi. Rzucił zrezygnowane spojrzenie na okno i usiadł na brzegu łóżka. Miał bardzo wiele do powiedzenia, ale siedział cicho i czekał, aż Mike odezwie się pierwszy. Nie musiał długo czekać. 

,,Przepraszam."-chłopak unikał kontaktu wzrokowego z brunetem, wodził wzrokiem po całym pokoju-,,Nie mam na myśli tylko tej kłótni. Chodzi mi też o sytuację z wrotek, w ogóle cały mój pobyt w Kaliforni i moje zachowanie po waszej wyprowadzce. Zachowałem się jak dupek i teraz to sobie uświadomiłem."

,,Trochę późno."-ściągnął usta i patrzył na chłopaka wyczekującym wzrokiem.

,,Wiem i za to też przepraszam. Wszystko, co mi powiedziałeś było okropne, ale jednocześnie to była po prostu, której chyba chciałem uniknąć i dlatego tak zareagowałem. Ale miałeś racje Will."-po raz pierwszy od dłuższego czasu na niego spojrzał, jego oczy błyszczały. Były nieznośnie śliczne. Miały kształt migdałów i ciemnobrązowy kolor. Okalały je długie, gęste rzęsy. 

,,I co z tego, co powiedziałem wyciągnąłeś? Cały czas w Kalifornii traktowałeś mnie jakbyśmy się nie znali, jakbym był kimś obcym i niepotrzebnym. Rozumiem, że Nastka była albo jest, nie wiem, co się między wami dzieje, twoją dziewczyną, ale są jakieś granice. Mniej zabolałoby mnie gdybyś powiedział, że koniec z nami."

,,Z nami?"

,,Naszą przyjaźnią."

,,Tak, wiem, rozumiem to. Ja chciałem cie unikać, bo myślałem, że tak będzie łatwiej."

,,I myślałeś, że po prostu wymażę to z pamięci?"

,,Nie o to chodzi. Wtedy byłem przekonany, że to ma sens i tak będzie lepiej. Teraz wiem, że to było kretyńskie."-zdziwił go spokój, z jakim wypowiadał każde słowo. Przy nim czuł się swobodnie, mógł powiedzieć wszystko. Odkąd byli mali Will zawsze był gotowy go wysłuchać i doradzić. W przeciwieństwie do wszystkich innych, nie oceniał go i potrafił znaleźć coś dobrego w każdym, nawet najokropniejszym wydarzeniu. Traktował tak każdego. Taki był. Był najmilszą, najbardziej troskliwą, najbardziej kochaną uroczą osobą, jaką kiedykolwiek poznał. Nie zasługiwał na nic z tego, co go spotkało. Odkąd to wszystko się zaczęło, Mike marzył, aby mieć możliwość wymazania z pamięci Willa wszystko, co się stało. On mógłby przeżyć to za niego. Ale nie mógł. 

,,Bo było."-uświadomił sobie, że jedyne, czego teraz chciał to wybaczyć chłopakowi. Patrzyły na niego zaszklone oczy pełne skruchy. Był ciekawy, co czarnowłosy teraz dzieje się w głowie czarnowłosego. Ogarnęło go wrażenie, że obojętnie, co się działo dookoła, z nimi zawsze jest w porządku. Nawet teraz. Szczególnie teraz.

,,Naprawdę żałuje wszystkiego, co zrobiłem, a najbardziej żałuję tego, czego nie zrobiłem, a mogłem i powinienem. Nastka dużo opowiadała o tobie w listach, wspominała, że czekasz aż dam jakiś znak życia."-chłopak nic nie odpowiedział-,,Zawiodłem wszystkich."

,,Chyba oboje zrobiliśmy rzeczy, których żałujemy i podjęliśmy decyzje, które były złe. Może oczekiwałem trochę za dużo, może nie. Nie ważne. Mike, słuchaj, bardzo zależy mi na naszej relacji, a to co mi powiedziałeś strasznie mnie zabolało, bo ja..."-czuł na sobie uważne spojrzenie chłopaka, pod wpływem którego po plecach przeszedł go dreszcz-,,Ja myślałem, że Nastka nie jest aż tak ważna jak ja. Ja wiem, jak to brzmi, ale to trochę bardziej skomplikowane niż się wydaje. Ja po prostu, na początku myślałem, że ty i Nastka nie powinniście być razem, ale z czasem zacząłem widzieć, jak bardzo do siebie pasujecie. Jest twoją bratnią duszą. Po prostu mam wrażenie, że ona zajmuje moje miejsce. Nie mam absolutnie nic przeciwko temu, ale nie chce żeby ona cie skrzywdziła. Nastka mimo wszystko nigdy nie będzie taka jaka my i nie zrozumie niektórych rzeczy."-trzęsły mu się ręce, a oddech drżał. Nie chciał mówić aż tyle, ale czuł, że musi mu to wyjaśnić. Nie liczył, że chłopak zrozumie. Dla niego samego to nie miało dużo sensu. Nie wiedział, czy chce żeby Mike mu odpowiedział, czy wolał jednak żeby milczał. 

Czarnowłosy odepchnął się od ściany, powoli podszedł do łóżka Willa i usiadł obok chłopaka. Popatrzył na niego wzrokiem, którego brunet nie był w stanie odgadnąć. 

,,Nigdy przenigdy nie pomyślałem nawet żeby cie kimś zastąpić. Wiesz czemu? Bo nie da się ciebie zastąpić. Jesteś ze mną od początku i to, co razem przeżyliśmy sprawia, że już nic nie się w nas zmienić. Nikt nie wie o mnie tyle ile ty. Nikt nie rozumie mnie lepiej. Will, jesteś jeden jedyny i nie będzie nikogo innego."

Włosy Mike'a zalały mu twarz, kiedy chłopak go przytulił. Pachniał jak deszcz. Oparł brodę na jego ramieniu i przymknął oczy. Czuł na szyi oddech czarnowłosego. Ogarnął go błogi spokój. 

Kiedy Mike go puścił poczuł, że czegoś mu brakuje. Dlaczego w ogóle miał wracać do szarej rzeczywistości, skoro mógł być poza tym wszystkim. Z Mike'iem. Razem. 

Z kuchni dochodziło bicie zegara. Była chwila po drugiej. Will spanikował. Nie wiedział, o której Hopper wstanie żeby iść do pracy, a w ostatnich były to wybitnie wczesne godziny. 

,,Musisz iść."-powiedział to ostrzej niż by chciał, więc zaraz dodał-,,Hopper może w każdej chwili się obudzić. Ostatnio mamy napięte stosunki, na pewno nie byłoby lepiej jakby dowiedział się, że tu przyszedłeś."-Mike pokiwał głową na znak, że rozumie. 

Oboje ociągali się ze wstaniem. Will patrzył, jak chłopak podchodzi do okna i je otwiera. Przestało padać. Powietrze stało się rześkie i przyjemne. Wiatr też już prawie ustał, co kilka chwil dało się odczuć delikatne podmuchy. Kiedy czarnowłosy się odwrócił na jego nadgarstku mignęło coś niebieskiego. Bransoletka. On miał taką samą, leżała na samym dnie szuflady.

,,To cześć."-usiadł na parapecie, przeskoczył na drugą stronę i zniknął z widoku. Brunet usłyszał jego kroki, które powoli cichły w oddali.

Zgasił światło, po czym rzucił się na łóżko. Chciał krzyczeć. Z wielu powodów. Czuł za dużo emocji na raz. Po całym jego ciele krążyło ciepło i wszechogarniający spokój. Nie chciał już nic robić. Pierwszy raz od niezwykle długiego czasu czuł się naprawdę sobą. Wszystko dookoła przestało mieć znaczenie. Był daleko od tego wszystkiego. Uciekł od swojego pokoju, od swojego domu, od Hawkins, od drugiej strony. Przez chwilę pomyślał, że to dziecinne i naiwne, ale kto powiedział, że taki nie był. Może tego właśnie potrzebował. 

Być samemu. Samemu z nim.

Na nogi zerwał go krzyk Hoppera. Wypadł na korytarz w tym samym momencie, co Jonathan. Spojrzeli po sobie, po czym prawie biegiem poszli do pokoju Joyce. Serce Willa na chwile zwolniło, zabrakło mu powietrza. Powoli tracił świadomość. Jonathan złapał go w ostatniej chwili. 









I wonder why ||Byler||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz