19 "albo co gorsza..."

57 1 0
                                    

Marek pov:
Obudziłem się w nocy zastanawiając się gdzie jest Łukasz. Sięgnąłem po telefon aby zobaczyć, która jest godzina. 3.15 no i gdzie on kurwa jest. Wybrałem jego numer i zadzwoniłem, nie odbierał ale telefon miał przy sobie. Jak coś mu się stało? Te myśli nie dawały mi spokoju. Wstałem z łóżka i poszedłem przeszukać cały dom, nigdzie go nie było. Wszedłem do łazienki na dole i..była tam krew ,wielka plama krwi. Przerażony zadzwoniłem do Łukasza kolejny raz, dalej nie odbierał. Stojąc tak w salonie przypomniałem sobie ,że mam jego lokalizację w swoim telefonie. Łukasz zrobił to dla większego bezpieczeństwa. Sprawdziłem gdzie jest. Był w lesie,naszym lesie. Nie było nigdzie klucza do drzwi, na szczęście były otwarte. Wyszedłem, wziąłem z domu latarkę bo inaczej nic bym nie widział. Boję się chodzić sam w nocy po lesie ale jeśli coś mu się dzieje, nie wybaczyłbym sobie. Szybkim krokiem przeszłam na ścieżkę. Zauważyłem w oddali jakieś światło. To pewnie tam. Boję się kurwa. Mimo strachu nie zwalniałem, wręcz przeciwnie,w pewnym momencie zacząłem biec w kierunku światła i odgłosów, które co jakiś czas słyszałem. Nie wiem co mówili, byłem jeszcze za daleko . Z każdym krokiem odgłosy stawały się coraz bardziej wyraźne aż w końcu słyszałem dokładnie co mówią. Chowając się za drzewem próbowałem dowiedzieć się o co chodzi.

- gdzie masz kurwa kase!
Łukasz: nie mam teraz
- masz ostatni dzień rozumiesz bo inaczej będzie po nim
Łukasz: jutro w nocy
- o tej samej godzinie
- wypierdalaj

Słyszałem przerażony głos Łukasza,pierwszy raz czułem ,że on na prawdę się boi. Tamci poszli w drugą stronę, a Łukasz szedł w moim kierunku, nie chciałem go wystraszyć bo mógłby mieć przeze mnie problemy. Wyszedłem na ścieżkę tak by z daleka mnie zauważył.

Łukasz: Marek??
Marek: co oni od ciebie chcieli?
Łukasz: nie rozmawiajmy o tym tutaj ,chodź do domu

Wyszliśmy z lasu idąc w kierunku domu.

Marek: co ci zrobili?
Łukasz: nic takiego
Marek: a ta krew w łazience?
Łukasz: broniłem się i tak jakoś wyszło, że rozciąłem jednemu brew
Marek: powiesz mi w końcu o co z tym chodzi? Dlaczego zawsze zakluczamy drzwi na noc, czemu trzymasz broń w domu, powiesz mi?
Łukasz: siadaj

Usiedliśmy obok siebie na kanapie, a on miał łzy w oczach.

Marek: powiedz proszę
Łukasz: ja nie jestem święty, mam długi..dosyć sporo
Marek: ile?
Łukasz: około pół miliona
Marek: że co?ale jak?
Łukasz: kiedyś byłem dilerem,to było zanim się znaliśmy, nie miałem pieniędzy i wybrałem złą drogę , oni kupowali ode mnie co jakiś czas, nigdy nie oddawałem im reszty mówiąc, że zrobię to kolejnym razem i jeszcze um dopłacę,wierzyli w to,byli tak zaćpani,że nie mieli wyboru,wtedy szantażowałem ich i tak się jakoś parę lat przeciągnęło ,a teraz oni szantażują mnie,że jak nie oddam im pieniędzy to skrzywdzą albo co gorsza...

Łzy spływały z jego oczu,spojrzał na mnie i złapał za dłonie.

Łukasz: nie zrobią tego. Nie pozwolę im.

Przytulił mnie,a ja go objąłem. Pierwszy raz widziałem jak tak płacze. Jemu naprawdę na mnie zależy z resztą tak samo jak mi na nim.

Łukasz: uważaj na siebie Marek błagam cię
Marek: obiecuję

Oderwał się ode mnie by jeszcze raz spojrzeć mi w oczy .

Łukasz: a jeśli coś się stanie to pamiętaj, że cię kocham,jeśli mi coś zrobią,zabiją, ja zawsze będę przy tobie
Marek: nie stanie się tak,damy radę,spłacisz to
Łukasz: ale nie mamy tyle Marek
Marek: może ty nie ale ja mam,zbierałem na dom, matka mi kazała
Łukasz: i nie mówiłeś mi nic?
Marek: myślałem, że jak się dowiesz to będziesz zły i wolałem ci nie mówić
Łukasz: dlaczego miałbym być zły? Kocham cię idioto
Marek: ja też cię kocham ,nawet nie wiesz jak bardzo
Łukasz: oddam ci wszystko w swoim czasie na prawdę przepraszam,że jestem taki głupi
Marek: nie przepraszaj mnie za błędy z przeszłości
Łukasz: dziękuję
Marek: nie ma za co

Uśmiechnąłem się w jego stronę, a on to odwzajemnił. Było mi go tak bardzo żal, żałował swojej przeszłości, tego co robił, a to liczyło się dla mnie najbardziej, nie jest ważne kim był kiedyś tylko kim jest teraz. Wstałem by posprzątać łazienkę z tej krwi. Łukasz w tym czasie poszedł przygotować mi ciuchy na jutro. Marek idioto jakie jutro?dzisiaj ! Te dni już tak mi się mylą,ostatnio tyle się dzieje , nie wiem czy jest czwartek czy piątek. Nawet nie wiem jaki jest miesiąc. Ostatnio na sprawdzianie wpisałem datę 12.08.2018
Zapominając zupełnie, że mamy październik. Może to ze zmęczenia,sam nie wiem.

Łukasz: ubierzesz moją koszulkę?
Marek: ubiorę
Łukasz: a spodnie?
Marek: te czarne
Łukasz: okej już ci przynoszę

Zszedł na dół, podał mi rzeczy .

Marek: idę się przebrać
Łukasz: tu się przebierz
Marek: a co,chcesz popatrzeć?
Łukasz: tak
Marek: nie tym razem

Poszedłem do łazienki,a Łukasz szedł za mną. Kiedy próbowałem otworzyć drzwi ten objął mnie w talii.

Marek: co ty robisz
Łukasz: nic
Marek: daj mi się przebrać
Łukasz: to szybko

Puścił mnie. W końcu. Czasami mnie wkurza . Nie daje mi przestrzeni prywatnej . Wiem,że potrzebuje mnie teraz ale ja też potrzebuję trochę prywatności. Przebrałem się,kiedy wyszedłem z łazienki Łukasza nie było.

Marek: Łukasz

Krzyknąłem.

Cisza.

Jak on sobie ze mnie teraz żartuje to będzie z nim źle. 

Dochodziła 7 a Łukasza dalej nie było,nie dzwoniłem do niego nawet,przecież pozwoliłem mu zabrać moje pieniądze nikt by mu nic nie zrobił. Korzystając z chwili dla siebie zrobiłem notatki na polski,zawsze odkładałem to na później ale nie tym razem. Jak ja lubię jak jest ładnie i przejrzyście wszystko napisane w ogóle lubię jak wszystko jest czyste i poukładane Łukasz przez to nazywa mnie kujonem ,a to nie prawda bo za dobrych ocen nie mam. Oderwałem się od przepisywania ,ponieważ usłyszałem dźwięk mojego telefonu.

Marek: halo?Łukasz?
-Masz 10 minut żeby być na ulicy ****** **
Marek: nie zrobiliście nic Łukaszowi?
-Jak przyjedziesz to nic mu nie będzie

W oddali słyszałem Łukasza jak krzyczy żebym nie przyjeżdżał. Co oni mu kurwa zrobili. Pierdolone długi za każdym razem coś i nigdy nie może być dobrze. Moje lewe prawo jazdy się przydadzą. Wsiadłem do auta i podjechałem na podaną przez gangstera ulicę. Wysiadłem z samochodu udając się między budynki gdzie stali zbrodniarze.

Marek: gdzie jest mój Łukasz!
- Ej ej luz ,dawaj kase i się jakoś dogadamy
Marek: ile?
- 10 koła na czysto za jego życie, 20 za zdrowie
Marek: a za wolność?
- 50
Marek: 45 więcej nie mam

Ręce mi drżały, a głos się załamał. Byłem w panice i adrenalinie. Niezłą mi Łukasz zafundował  karuzelę emocjonalną. Raz seks raz długi, chyba już wolałem moje stare spokojne życie. Czasem żałuję, że go poznałem, że z nim mieszkam pod jednym dachem no ale go kocham. Jaki idiota wymyślił miłość i czemu wszystko musi być tak skąplikowane.

Ostatnie słowa - KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz