30"lepsi znaczy gorsi dla nas"

16 2 0
                                    

Marek: mówię serio, jeszcze mi opowiadał, że jest sam,nikt go nie odwiedza ,już nie ma siły nosić zakupów i o tym,że chciałby popływać łódką
Ewa: łódką?
Marek: no tak
Ewa: on zginął właśnie na łódce
Marek: może niech pani też z nami pojedzie do mnie i do Łukasza,tu się dzieją dziwne rzeczy znowu,a to wszystko przeze mnie
Ewa: jak to przez ciebie?

Już prawie miałem mówić ale ogarnąłem się i przypomniałem sobie ,że wtedy bym wygadał wszystkie moje problemy i Łukasza ,a jego mama by się dowiedziała,że przez parę lat handlował narkotykami pod jej dachem.

Marek: no bo ja zawsze przynoszę pecha i dziwne sytuacje ,gdziekolwiek pójdę
Ewa: nie mów tak nawet Marek to nie twoja wina

Kobieta przytuliła mnie mocno,a mi spłynęła łza po policzku. Pierwszy raz od wielu lat poczułem się kochany i zrozumiany. Szczerze to zazdroszczę Łukaszowi takiej mamy. Moja by coś zaczęła mówić, że jestem nienormalny i mam iść się leczyć. Szkoda gadać po prostu.

Ewa: zrobię obiad,a ty idź odpocznij do pokoju
Marek: dobrze,dziękuję

Chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi. Pani Ewa otworzyła ,przez chwilę się bałem ale później przypomniałem sobie ,że miał przyjść Łukasz. Wyszedłem z pokoju żeby się z nim przywitać. Od razu się na niego rzuciłem, a on mnie pocałował.

Łukasz: to zbierajcie się jedziemy do nas
Ewa: ale najpierw obiad bo już zrobiłam
Łukasz: dobrze
Marek: ja już się spakowałem
Ewa: ja tylko wezmę parę rzeczy bo ubrania mam też u was

Łukasz: mamo gdzie masz sztućce?
Ewa: pierwsza szafka na prawo od zlewu
Łukasz: dzięki
Marek: nałożysz mi?
Łukasz: właśnie to robię
Marek: dziękuję
Łukasz: nie ma za co kochanie
Marek: jak się czujesz?
Łukasz: wiesz nie jest tak źle,przedwczoraj było najgorzej od razu po szyciu wszystko mnie tak bolało ,że japierdole jeszcze te kroplówki co chwilę
Marek: no słabo, że tak się stało, to wszystko przeze mnie
Łukasz: co ty gadasz Marek to nie twoja wina jak już to tylko i wyłącznie moja ty nie masz z tym nic wspólnego nawet to ja powinnem cię przepraszać
Marek: nie ważne teraz to nasz wspólny problem
Ewa: o czym tak rozmawiacie hm?
Łukasz: nic ważnego
Ewa: smakuje?
Łukasz: tak ale zaraz musimy się zbierać
Ewa: aż tak ci się śpieszy ?
Łukasz: muszę jeszcze coś załatwić, sprawy papierkowe i takie tam
Ewa: widzisz jak chodziłeś do szkoły nie miałeś takich problemów, a i tak narzekałeś cały czas,że jest ciężko
Łukasz: mamo kiedyś to było co innego

Brunet się zaśmiał,a jego mama uśmiechnęła. Lubię słuchać jak mówi o Łukaszu i jego dzieciństwie, w przeciwieństwie do mnie ciekawe je miał. Kiedyś widziałem zdjęcia Łukasza jak miał roczek, był taki uroczy to znaczy dalej jest.

Łukasz: mamo proszę siadaj i zjedz bo się śpieszymy
Ewa: już już biorę tylko kosmetyczkę
Łukasz: babskie sprawy
Ewa: a żebyś wiedział
Łukasz: no mamo proszę cię siadaj już
Ewa: już idę

Kobieta usiadła do stołu.

Ewa: a te papiery to jakieś urzędowe?
Łukasz: tak
Ewa: mogę ci wtedy pomóc wypełniać
Łukasz: mamo dam radę mam 26 lat nie jestem dzieckiem
Ewa: oj dobra dobra
Marek: ja już będę się ubierać, poczekam na was przed drzwiami
Ewa/Łukasz: nie!

Łukasz zdziwiony spojrzał na swoją matkę,a ona na niego.

Ewa: czemu nie?
Łukasz: no właśnie, czemu nie?
Ewa: wszyscy wyjdziemy razem tak jest grzeczniej
Łukasz: aa
Ewa: a tobie o co chodziło?
Łukasz: o to samo
Ewa: no widzisz jak cię wychowałam

(Myśli Marka) tak go pani wychowała ,że nie chce po sobie zmywać naczyń

Ewa: dobrze teraz możemy się ubierać

Wszyscy wstali od stołu i zaczęli zakładać kurtki.

Łukasz: ja pójdę pierwszy
Ewa: coś nie tak?
Łukasz: nie ,wszystko jest okej
Ewa: no dobrze

Teraz nawet bałem się schodzenia po schodach,bałem się, że zaraz dostanę kulką w łeb tak samo jak Łukasz i jego mama. Każdy krok był walką o życie byle by tylko dojść do samochodu. Udało nam się wyjść z kamienicy, na zewnątrz kręciło się parę napakowanych chłopów,którzy patrzyli na nas jak na potencjalne ofiary jednak nie podeszli do nas ,szli za jakimś wysokim mężczyzną w czarnym płaszczu,myślę, że to jacyś gangsterzy, z resztą tutaj pełno takich typów. Łukasz się tu musiał wychowywać, nie raz miał takie sytuacje ,że brali go z zaskoczenia jako tak zwanego "chłopca na posyłki" już wtedy handlował ale jeszcze nie wiedział ,że jest to złe. Potem sam zaczął to robić. Jak mi ostatnio opowiadał o tym wszystkim to było mi go żal, z jednej strony miał fajnie bo był wolny i mógł robić co chciał, a z drugiej nie miał tak zapewnionego bezpieczeństwa jak ja, ochroniarze,opiekunki,szkoła prywatna. Wszystko ma jakieś swoje plusy i minusy. W końcu wsiedliśmy do auta.

Łukasz: tylko spokojnie dobra

I ruszył wciskając mocno pedał gazu.

Ewa: aż tak ci się śpieszy?
Łukasz: tak mamo aż tak

Przejechaliśmy przez miejsce w którym ostatnio szantarzowali nas Paweł z Erykiem. Od tego się zaczęło... Mam nadzieję, że tak samo szybko się to zakończy. Dotarliśmy do domu,niby miałem tą pewność, że nic się nie stanie ale coś mnie tknęło żeby Łukasz sprawdził monitoring z telefonu.

Marek: Łukasz sprawdz może monitoring
Ewa: po co?
Łukasz: zawsze tak robimy przed wejściem do domu dla bezpieczeństwa
Ewa: to dobrze

Wychyliłem się ze swojego miejsca w samochodzie aby spojrzeć chłopakowi przez ramię. To co zobaczyliśmy już na zawsze zapadnie nam w pamięć. Przy drzwiach wejściowych od wewnątrz stało dwóch napakowanych typów w kominiarkach z nożami w dłoniach, mieli grube skórzane rękawiczki i ciężkie, czarne ,wojskowe buty. Najlepsze ,a raczej najgorsze jest to,że to nie wszystko. Przy naszym stole w miejscu gdzie to Łukasz zwykle siada teraz siedział jakiś mężczyzna. Był szczupły na oko wysoki i około 60. Elegancko ubrany i idealnie obcięty. Trzymał w dłoni jakąś kartkę wyglądającą jak umowa,a obok niego na stole leżał pistolet. Przez chwilę w samochodzie zapadła cisza oboje z Łukaszem zamarliśmy. Szepnąłem do niego cicho:

Marek: znasz ich?
Łukasz: pierwszy raz na oczy widzę
Marek: kto to może być
Łukasz: dużo jest gangsterów w okolicy ,ci moi nigdy w życiu by nie włamali się do zakluczonej chaty bez żadnych śladów,oni muszą być lepsi
Marek: chyba gorsi jak dla nas
Łukasz: idziemy tam
Marek: co?

Ostatnie słowa - KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz