Prolog

533 14 2
                                    

23 grudnia, ostatni dzień do świąt, a tak właściwie to do Wigilii. W tym dniu ludzie biegają od sklepu do sklepu w poszukiwaniu rzeczy których brakuje, by wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Na tym najbardziej korzystają małe sklepy w tym sklep pana Hollanda i jego pracownicy przez większą wypłatę. Przez to, że południe minęło, ludzie przychodzili i wychodzili w zawrotnym tempie, na co im pozwalała szybka obsługa jednej z pracownic. Pracownicą tą była Klaudia Bucket, dziewczyna z biednej rodziny w której się nie przelewało. Mimo to każdy człowiek wchodzący do sklepu był witany szczerym uśmiechem. Była głównie przez to kojarzona, jak i z chęci pomocy jak i z tego, że zawsze miała na uszach słuchawki podłączone do walkman'a (najlepsi przyjaciele kupili jej go na urodziny kilka lat temu), a mimo to zawsze słyszała jak ktoś coś mówił, dlatego nikt nie przywiązywał do tego większej wagi. Dziewczyna różniła się na tle swojej rodziny wyglądem. Gdy wszyscy w jej rodzinie mieli brązowe włosy i brązowe lub niebieskie oczy ona zdecydowanie nie pasowała do nich wyglądem. Jej włosy miały kolor ciemny blond, ale dla niektórych miały kolor brązowy. Jej oczy były od strony źrenicy zielone, a od strony białka niebieskie, a jej skóra miała kolor skrajnie biały. Była też dość wysoka, miała aż 1,72 m wzrostu. Właśnie jutro, 24 grudnia miała skończyć 18 lat i choć nie wiedziała co o tym myśleć starała się pozostać w dobrym humorze.

- Poproszę jedną super mleczną, nadziewaną czekoladę Willy'ego Wonka'i. - powiedziała kobieta po drugiej stronie lady, a szatynka podała jej słodycz z uśmiechem. Gdy klientka zapłaciła nastolatka pożegnała kobietę z szerokim uśmiechem życząc wesołych świąt.

- Bucket, to prawda, że na urodziny dostajesz tylko czekoladę? - zapytała Rosalie, jedna z dziewczyn pracująca z nastolatką, na co ta się speszyła.

- T...tak. - mruknęła cicho zawstydzona. Jej głos był przyjemny dla ucha, jak spokojna melodia, jednak teraz dało się tam wyczuć nutę strachu. Zaczęła stukać palcem o blat ze stresu. Czasami wstydziła się tego w jakich warunkach żyje, nawet jeśli nie miała zbytnio wpływu na to. W końcu robiła co mogła by pomóc rodzinie, jednocześnie ucząc się i opiekując bratem i dziadkami.

- Gdyby twój ojciec był kompetentny to znalazłby lepszą pracę. Z jego wiedzą dziwię się, że nikt jeszcze go nie wyrzucił z roboty. - zaśmiała się Sharon, czarnowłosa dziewczyna o zielonych jak trawa oczach których zielononiebieskooka jej zazdrościła. Sharon była najgorszą osobą w sklepie. Zarozumiała, wredna, egoistyczna dziewczyna z bogatej rodziny, która obrała sobie za cel uprzykrzanie życia młodszej dziewczynie.

- Sharon, mam ci przypomnieć dlaczego zaczęłaś pracę w moim sklepie? - do pomieszczenia wszedł starszy mężczyzna o ciemnej karnacji, z siwymi włosami, brodą, miłym uśmiechem i brązowymi oczami. Brunetka zrobiła się cała czerwona na twarzy słysząc słowa właściciela i odeszła do innej części sklepu, a za nią Rosalie. - Nie przejmuj się nią moja droga. Panna Lyns próbuje w ten sposób wyładować swoją złość na rodziców za zabranie jej pieniędzy na jej zachcianki. Ale nie wiesz tego ode mnie. - mężczyzna mrugnął jednym okiem, a szatynka zaśmiała się.

- Rozumiem, spokojnie. - uśmiechnęła się do mężczyzny by go uspokoić. Jasnooka pracowała w sklepie już od trzech lat, a Pan Holland przez ten czas zaczął traktować dziewczynę jak własną córkę. Niestety nigdy nie dane mu było mieć dzieci, gdyż okazało się, że jego żona mogłaby starcie życie przy porodzie.

- Mam coś dla ciebie moja droga. - wyciągnął z kieszeni banknot o kwocie stu dolarów. - Wszystkiego najlepszego z okazji osiemnastych urodzin. - uśmiechnął się szerzej właściciel sklepu.

- Dz-dziekuję, ale nie trzeba było. Poza tym urodziny mam dopiero jutro. - powiedziała niepewnie, gdy siwowłosy dał jej banknot.

- Oczywiście, że było trzeba, starasz się jak nikt inny w tym sklepie, a wszyscy klienci cię uwielbiają. - szatynka powoli skinęła głową.

- Cóż, może w końcu będę mogła kupić Charlie'emu normalny prezent świąteczny. - schowała pieniądze do kieszeni spodni myśląc co mogłoby sprawić radość jej bratu. W tym czasie w jej uszach rozbrzmiała piosenka "Running up that Hill" Kate Bush, przez co od razu zaczęła nucić pod nosem piosenkę.

- Nie wolałabyś kupić czegoś sobie? Na przykład nowe ciuchy? - Pan Holland zmarszczył brwi z niepewnym wyrazem twarzy.

- Nie potrzebuję nowych ciuchów. - w jej głosie słyszeć się dało pewność.

- Bucket, przedwczoraj byłaś w tych samych ubraniach co dziś i przed przed przedwczoraj, praktycznie zawsze nosisz te same ubrania tylko na zmianę. - szatynka zaczęła stukać kciukiem pokolei o każdy palec, zawsze jak się stresowała zaczynała się bawić palcami.

- Ja... Naprawdę nie potrzebuję niczego. - zapewniła, a siwowłosy westchnął cicho. W tym czasie szatynka odwróciła się do tyłu by poukładać słoiki na górnej półce.

- Chciałem ci też powiedzieć, że możesz już iść do domu. Ostatnio dużo pracowałaś, często przychodziłaś jako pierwsza i wychodziłaś jako ostatnia. Masz wolne do 3 stycznia. Sharon przejmie twoje obowiązki. - dziewczyna prawie upuściła szkło na ziemię, jednak w porę złapała słoik zanim upadł.

- Co? Ale ja mogę jeszcze zostać. Nie potrzebuję przerwy. - ciemnoskóry popatrzył na nią z politowaniem.

- Widzę twoje wory pod oczami moja droga. Twoje ręce się trzęsą, nawet jeśli próbujesz to ukryć, a choć twój refleks jest dalej na wysokim poziomie to twój mózg pracuje wolniej niż zazwyczaj. - zielononiebieskooka westchnęła cicho, wiedziała, że nie wygra, bo Philip miał rację.

- Dobrze, ma Pan rację. - mężczyzna uśmiechnął się do niej miło.

- Spokojnie, przecież cię nie zwalniam, poprostu musisz sobie zrobić przerwę. - nastolatka już po chwili szła po zamarzniętym chodniku ubrana w brązowy, stary płaszcz uważając by się nie poślizgnąć. Wypłatę dostała poprzedniego dnia, oddała pieniądze rodzicom by zapłacić za rachunki, nie było to dla niej dziwne, zawsze oddawała zarobione przez siebie pieniądze na rodzinne wydatki, zresztą jak jej ojciec. Zanim jednak wróciła do domu postanowiła pójść do sklepu by rozejrzeć się za prezentem dla Charlie'ego.

Miłość do czekolady Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz