Nigdy nie wrócę, rozumiesz!?

141 9 4
                                    


Fumi została obudzona przez promienie słoneczne, które wkradły się do wcześniej ciemnego pokoju. Dziewczyna lekko uchyliła powieki i zobaczyła przed sobą Aizawę. Zerknęła w prawą stronę na szafkę nocną gdzie leżała miska z owsianką i owocami.  Dziewczyna powoli usiadła na łóżku chociaż przez brzuch robiła to znacznie wolnej niż normalny człowiek.

-Fumi zrobiłem ci śniadanie. Proszę cię tylko żebyś w końcu zjadła. Wiem, że nie gotuje najlepiej ale zjedz chociaż trochę. – powiedział stanowczo. – Muszę wyjść do pracy. Todoroki powinien wpaść dzisiaj do ciebie. Dasz sobie radę do tego czasu?

-Tak dam. – odparła Fumi bez emocji.

Poczekała aż Aizawa wyjdzie z domu po czym znowu położyła się do łóżka. Od dwóch tygodni nie wyszła z obrębu własnego pokoju. Nie musiała, bo łazienkę miała własną. Dziewczyna czuła nie moc i bezsilność. Jej każdy mięsień odmawiał posłuszeństwa. Nie była w stanie myśleć a co dopiero normalnie funkcjonować. Wszystko było zamglone i puste. Czuła przez cały czas otumanienie, jeśli jednak nagle odzyskiwała świadomość od razu wpadała w szał co skutkowało długimi atakami duszności i łez. Odkąd usłyszała to konkretne zdanie z telewizji jej świat się zawalił. Aizawa starał się dowiedzieć czy informacja jest prawdziwa, jednak nie było żadnej informacji z frontu. To jeszcze bardziej wprawiło Fumi w ciemną pustkę. Nie wiedziała nic i do tego nic nie mogła z tym zrobić. Nie wiedziała nawet czy za chwile nie dowie się o kolejnych śmiertelnych ofiarach wśród przyjaciół. Aizawa, Todoroki oraz nawet Shinso chcieli pomóc Fumi się otrząsnąć, nawet ze względu na dziecko, jednak nic nie pomagało jej wyjść z tego stanu. Nagle znowu czuła się jak kilku letnia ona, kryjąca się pod kanapą przed złoczyńcami, którzy zabijali jej rodziców. Tak samo bezsilna i słaba. 

Fumi po chwili znowu zasnęła. Przez większość dnia spała, bo nawet jej organizm nie wytrzymywał z wycieńczenia psychicznego. Obudziła się dopiero kiedy usłyszała znajomy jej głos. Otworzyła oczy i ujrzała Todorokiego. Popatrzyła znowu na szafkę nocną. Śniadania nie było lecz zrobiony obiad. Najprawdopodobniej przez samego chłopaka bo wyglądał znacznie lepiej niż posiłki Aizawy. 

-Cześć Fumi, jak się dzisiaj czujesz? – zapytał ostrożnie chłopak.

-Po co się w ogóle pytasz skoro widzisz. – odpowiedziała bez większych emocji.

-Choć nakarmię cię. - powiedział ignorując poprzednie zdanie jakie wypowiedziała, nadziewając na widelec ziemniaka.

-Umiem sama jeść. - odparła oschło mocno gestykulując przez co o mały włos nie wywaliła tacy z jedzeniem.

-TAK!? JAKOŚ NIE WIDAĆ!!! – odpowiedział, wręcz krzycząc co nie było podobne do Shoto. 

Nastała krótka ale głośna cisza pomiędzy dwójką. Fumi zrozumiała, że Todoroki już nie ma siły aby ją niańczyć. 

-Przepraszam...nie chciałam być wredna. - odpowiedziała trochę łagodniej.

-Nic się nie stało. Ja też dałem się ponieść emocjom. – powiedział po czym usiadł obok dziewczyny aby pomóc jej w jedzeniu.

Fumi już nie protestowała, bo wiedziała, że nie wygra. Kiedy ją karmił spoglądała czasem na twarz Todorokiego. Dopiero teraz zauważyła jak przyjaciel źle wygląda. Miał podkrążone oczy a jego skóra była sina. Jego kąciki ust wyglądały na jeszcze bardziej skierowane w dół niż wcześniej. Nie wyglądał na osobę, która za kilka miesięcy miała by być Panem Młodym i obchodzić jego najważniejszy dzień w życiu. Przez ostatnie dwa tygodnie Fumi skupiła się tylko na sobie. Zapomniała, że ona straciła ukochanego a Todoroki przyjaciela.  Cały świat odczuwał smutek po starcie Bakugo. Fumi nawet nie musiała wychodzić z domu aby wiedzieć, że na ulicach rozstawiane są tabliczki upamiętniające bohatera Dynamighta. Dopiero kiedy Todorki podawał jej kęs za kęsem, zrozumiała jak bardzo głodna była. Kiedy skończyła jeść chłopak, posprzątał w jej pokoju oraz kuchni. Pomógł także przenieść się Fumi z sypialni do salonu. Dziewczynę od razu przywitały koty jej ojca, które na jej widok zaczęły głośno miałczeć z tęsknoty. 

Królowa śnieguOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz