Siedząc tak w pustej komnacie, książę Bolesław przypomniał to wszystko, co się wydarzyło i co słyszał nieustannie od żony przez te wszystkie miesiące, odkąd wrócili do Gniezdna...
Po powrocie z objazdu kraju rzucił się w wir polityki i szybko przepomniał o tym, co mu tam niewiasta bajała o Sonce, swej drużce, i o Przemku. Nie miał to ważniejszych spraw na głowie, by się babskimi gadkami przejmować?
Ale jego żona nie przepomniała. Co wieczora prawiła mu, że to Sonka smutna i nieszczęśliwa. Że ciągle płacze i nigdzie miejsca znaleźć sobie nie może. Że tuży. A wreszcie, że Mściwój gwałtem chce ją za Wartka wydać... Parskał na to gniewnie książę. Że nie jego to sprawa w rodowe plany się mieszać. Że białka głupia, do rady mężów bez pomyślunku się wtrąca. Że ojca to prawo, by o takich sprawach decydować. Księżna wszystkich utyskiwań z pokorą wysłuchiwała, ale gdy zamilkł, swoje na nowo poczynała.
Dłużej wytrzymać już nie mógł tego jazgotu i dnia jednego ku niej z gniewem się zwrócił i zakrzyknął. – Czegóż ty chcesz ode mnie?! Durnaś białka! Przecie to nie moja sprawa, za kogo Strzygonie dziewkę wydadzą!
- A jeśli twoja? – spytała cicho, ale z mocą.
Zadumał się na to. Zamilkł. Ścichł. Siadł i z namysłem zapytał. – Co prawisz?
- Oni się miłują, - powiedziała spokojnie, wzroku z niego nie spuszczając.
- A mnie co z tego?! – ramionami wzruszył. – I co do tego? – żachnął się znowu.
- W twojej to mocy, by dać im szczęście.
- Głupstwo! – znów złość w nim górę brała. – Jakże to? Wżdy on książę. Jam go oślepił i władztwo mu odebrał! A ty chcesz, bym mu niewiastę dał?
- Nynie i życie mu odbierzesz, - rzuciła surowo. – Pomnij Bolko, jakeś sam się dołał z wolą ojca, gdy ci mnie brać nie zwolił.
Książę ścichł znowu. Iście, od pierwszego spojrzenia białka go urzekła, jakoby czar jakiś dziwny na niego rzucając. I nie chciał żadnej innej. Dla niej by... Poderwał wraz głowę i bystro pojrzał w te cudne zielone oczy. Czoło przecięła mu nagle pionowa bruzda. – Mam mu dać niewiastę? Żonę? By mu synów porodziła, iżby go miał kto mścić?!
- Nie tak przecie myśl! – potrząsnęła głową z rozdrażnieniem, że nadal nie pojmuje. – Jeśli mu Sonkę dasz, Przemko wiarę ci zaprzysięgnie po kres dni!
- A cóż on może? – książę lekceważąco ramionami wzruszył.
- Może swoich stronników, a twych wrogów zajadłych ku tobie skłonić! Może swoich synów na wiernych ci, kiej psy, wojów wychować!... Słysz Bolko, bo tu i o ciebie idzie. Ty teraz w Przemkowej dziedzinie władasz, boś mocny i drużyną ich za karki trzymasz. A co, kiedy noga ci się powinie, a oni karki z jarzma podniosą? No, co?
- Zduszę ji! – warknął, zęby ukazując w grymasie.
- A jeśli sił ci zbraknie? Gdy oni z wrogami twoimi się skumają? Z Niemcami? Tedy koniec twego władztwa. A co, jeśli i ku nam zbrojnie ruszą?... Wielem o tym dumała. Ja wiem, żem durna białka, ale ja myślę inaczej niźli mąż. A gdybyś wychował sobie Przemkowego syna na wiernego woja i z czasem jako prawego następcę ojca na stolcu w Pradze osadził?
- Wielmoże nie zwolą, - mruknął niechętnie, już w myśli opór przewidując.
- A cóż ci to wielmoże? – ręką machnęła z lekceważeniem. – Przymusisz ich. Tyś wielki wój. I prawy książę Polan. Z Przemka, który ci teraz wrogiem, wiernego lennika mieć będziesz. Nie przypomni ci on tego, żeś mu ukochaną dał.
CZYTASZ
Ślepe Szczęście
Historical FictionCzasami wszystko zdaje się sprzysięgać przeciwko nam. Czasami życie niczego nie warte się zdaje. Ale też czasami los na drodze stawia nam tę jedną osobę, która jest zdolna wszystko odwrócić i wszelkie nieszczęścia zmazać, niosąc w darze niewyobraża...