Jednak myliła się Sonka srodze w swych przewidywaniach. Nie zdołała przecie zwieść ojca, stryja i braci. Czy to podsłuchał kto i wygadał dla nagrody, czy też Jarka dopadli i do mówienia przymusili, czy też sami odgadli, gdzie to nagle dziewka z domu przepadła? Nie zgadniesz. Ale w kilka godzin po przybyciu posłańca kopyta znowu załomotały przed bramą grodu.
- Otwieraj i Spytka wraz wołaj! – zakrzyknął gromko jeden z przybyszów.
- Ktoście? – padło pytanie z ciemności; stróża jednego smardzika mogła wpuścić bez słowa czy obawy, ale cała drużyna to już było co innego.
- Mściwój Strzygoń z drużyną. Otwieraj!
W blasku pochodni rozpoznali książęcego woja; wnet wrota otwarto i drużyna cała wpadła na podwórzec.
Już też i Spytek biegł, powiadomiony o nowych gościach. – Witajcie, panie... - zaczął, ale Mściwój przerwał mu ponuro.
- Jest-li tu smardzik, który się za gońca podaje?
- Jest, - Spytkowi zaczęło świtać, że coś tu jest nie tak, jak powinno. – Prawił, że od was ma posłanie.
- Gdzie on?
- U księcia...
- Prowadź! – znowu Mściwój mu w pół słowa przerwał. – Jeno cichcem. Musim ich zaskoczyć i żywcem pochwycić.
W głosie starosty rodowego Strzygoniów było coś takiego, że Spytek aż się wzdrygnął z nagła. I w oczach, i w tym głosie była tłumiona wściekłość i żądza mordu tak silna, że Spytkowi dreszcze po krzyżu poczęły chodzić. Nie wiedział, o co tu może chodzić, ale przeczuwał, że dobrze to się nie może zakończyć.
Grododzierżca prowadził ich w ciszy niezwykłej ku komnacie księcia Przemka. Wreszcie dotarli, ale przez chwilę jeszcze stali pod drzwiami w bezruchu, jakby siły zbierając i nasłuchując, co się to w środku dzieje. Ale wnet, na znak Mściwoja, woje drzwi wywalili i z bronią gotową wtargnęli do izby.
Przemko siedział na brzegu łoża, w dłoniach trzymając drobną rękę śpiącej dziewczyny. Spytek oczy wytrzeszczył w przestrachu; dopiero teraz poznał Sonkę, Mściwojową córkę. Zimny dreszcz mu znowu przeszedł po krzyżu na myśl, że Strzygonie i na nim pomsty takoż mogą szukać. Przełknął z trudem gęstą ślinę, która mu obficie do gęby napłynęła.
Na hałas, jaki uczynili wdzierający się do komnaty woje, książę poderwał się na równe nogi i ku agresorom się zwrócił, nie wiedząc wszakże, któż to ośmielił się mu przeszkadzać. Dziewka takoż przecknęła się i z łoża się zerwała; z rozszerzonymi z trwogi oczami wpatrywała się w swoich krewniaków i w ojca, aż wreszcie ze strachem wyjęczała prawie. - Jezu Kryste... Ojciec!... – Ale potem się ocknęła i jednym skokiem skryła się za plecami Przemka.
Woje już pierwszy krok uczynili, by się na nich rzucić i krnąbrną dziewczynę pochwycić, ale ich Mściwój jeszcze powstrzymał. – Książę, - przemówił grobowym tonem, - nie chcielim waszej czci uchybić. O dziewkę jeno nam idzie.
- Ona snadź do was nie chce, - wycedził zimno Przemko, w lot pojmując powagę sytuacji i wiedząc, jak to się musi przecież zakończyć. – Przeto pod moją opiekę się zwróciła.
Strzygoń roześmiał się na to z pogardą, której nawet nie starał się skryć, wszelki pozór szacunku porzucając. – Iście, możny z was opiekun!
Na te słowa księciu krew na twarz buchnęła. Namacał głownię miecza i uniósł broń, by się bez walki nie poddać. – Bierzcie ją! – warknął z gniewem ogromnym. – Jeno pierwej po moim trupie przejść musicie!
CZYTASZ
Ślepe Szczęście
Tarihi KurguCzasami wszystko zdaje się sprzysięgać przeciwko nam. Czasami życie niczego nie warte się zdaje. Ale też czasami los na drodze stawia nam tę jedną osobę, która jest zdolna wszystko odwrócić i wszelkie nieszczęścia zmazać, niosąc w darze niewyobraża...