Otwarłszy oczy, ujrzała Sonka nad sobą powałę z surowych drewnianych zrębów. Nie od razu pojęła, co się stało i gdzie się znajdowała, bo z pewnością nie była to jej komnata w domu rodzinnym. Potem wzrok przesunął jej się w dół i zobaczyła komin, od którego ciepło aż tutaj do niej docierało, i starą kobietę, w skórę zawiniętą, drzemiąca pod ścianą. Obróciwszy nieco głowę, spostrzegła sylwetkę mężczyzny podle jej łoża siedzącego; musiał także drzemać, bo głowę miał nisko pochyloną.
Nagle pierś jej ścisnęło, bowiem poznała księcia Przemka.
Z ust musiał jej się wyrwać jakiś odgłos, ponieważ przecknął się natychmiast, prościej na swym krześle siadając.
- Książę... - wyszeptała słabo, bo gardło miała całkiem wyschnięte.
- Sonka?! – Ku niej się pochylił gwałtownie, ręki jej na posłaniu szukając.
Kobieta także się ocknęła i ku leżącej żwawo przystąpiła. – Ziół jej trzeba naparzyć. – Nie czekając na odpowiedź, odwróciła się i koło komina krzątać się poczęła.
Przemko dłoń dziewczyny odnalazł i ująwszy, ku ustom ją uniósł. – Sonka, - szeptał głosem drgającym z przejęcia. – Niczego już się nie musisz obawiać. Bezpieczna tu jesteś.
- Co... się ... stało? – zdołała wykrztusić ze ściśniętej krtani.
- Nożem się pchnęłaś, by małżeństwa z Wartkiem uniknąć. – Ręce mocniej zacisnął na jej dłoniach, wciąż nie całkiem wierząc w jej ozdrowienie. – Ale zielarka do życia cię przywróciła i powiada, iż zdrowa już będziesz.
- Gdzie... jesteśmy? – dopytywała się nadal, choć mówienie z trudem jej przychodziło.
- W osadzie, gdzie Wartko sprowadzić cię kazał... - urwał, bowiem zielarka z naparem przystąpiła i pannę podparłszy ramieniem, napić jej się pomogła.
- Sami-śmy tu? – Opadłszy z powrotem na posłanie, Sonka rozejrzała się po izbie ze zdumieniem.
- Książę już do stolicy powrócił, ale twój ojciec pozostał i wasza służba wnet także nadjechała, by wszystkim się zająć i o wasze wygody zadbać. Twój ojciec niecierpliwi się bezczynnym oczekiwaniem, więc często po dworku i po osadzie chadza, by przypilnować, czy ludzie ze swoich obowiązków dobrze się wywiązują; nawet jeśli to nie jego osada i nie jego ludzie. – Przemko uśmiechnął się pod wąsem.
- I was, panie, tu przy mnie samego pozostawił? – W głosie jej pobrzmiewało ogromne zdumienie.
- A czym-że i dlaczego miałbym ci uchybić? – Przemko usta skrzywił nieznacznie, ale wnet opanował swe rozdrażnienie i mówił dalej. – Przecie żoną moją masz wnet zostać.
Oblała się panna żywym rumieńcem, słysząc te słowa.
Ale nic nie zdołała odrzec, bo drzwi się otwarły i Strzygoń wszedł do izby. Widząc ją przytomną, szybko ku niej przystąpił. – Sonka!
- Ojcze. – Uśmiechnęła się doń, niezdolna zapomnieć, iż ukochanemu przy niej siedzieć dozwolił.
- Jakże to się czujesz? – spytał Mściwój, a w jego głosie dało się słyszeć autentyczną troskę.
Wzruszyło to dziewczynę jeszcze mocniej i łzy w oczach jej się zakręciły. – Dobrze... - wyszeptała zdławionym głosem. – Teraz już dobrze...
Ojciec na to jeno głową skinął. – To i dobrze, bo wnet będzie cię można do Poznania przewieźć. Zbrzydło mi już to siedzenie w tym ubóstwie! – Na zielarkę wnet oczy zwrócił. – Jak myślicie, kiedy dziewka będzie dosyć silna, by podróż znieść?
CZYTASZ
Ślepe Szczęście
Narrativa StoricaCzasami wszystko zdaje się sprzysięgać przeciwko nam. Czasami życie niczego nie warte się zdaje. Ale też czasami los na drodze stawia nam tę jedną osobę, która jest zdolna wszystko odwrócić i wszelkie nieszczęścia zmazać, niosąc w darze niewyobraża...