Epilog

159 9 0
                                    

Biegłam korytarzem za tłumem. Słyszałam wszędzie krzyki, płacz, wołanie bliskich,
a w powietrzu było czuć dosłownie śmierć.

Przyspieszyłam.

Nie chciałam umierać. Byłam za młoda na to wszystko co się wydarzyło i co miało się zdarzyć.

Korytarz był długi i stromy. Oświetlenie było bardzo słabe, więc potknięcie się tu to tylko kwestia czasu.

Obok mnie było mnóstwo młodych ludzi i dzieci.

Nagle usłyszeliśmy głośny, przerażający huk.

Przerażenie przeszyło moje ciało. Teraz byłam pewna, że kolejna bomba uderzy w ten budynek.

Wszystko zaczęło się od tego, że Rosja użyła bomby atomowej, a potem wszystkie inne kraje poszły jej śladem. Nikt nie przewidział, że to unicestwi całą ludzkość.

To właśnie było przyczyną mojego pobytu w budynku, w którym powstał najtajniejszy projekt USA.

Planowano wysłać pojazdem kosmicznym na inną planetę odpowiednią ilość młodych ludzi, byśmy stworzyli od nowa cywilizację. Dlatego wokół widziałam tyle młodych osób, które mogłyby połączyć się w pary i przedłużyć istnienie ludzkości.

Nagle wbiegliśmy do wielkiej hali ze skomplikowanym i bardzo nowoczesnym sprzętem. Na środku dostrzegłam ogromny srebrzysty obiekt latający.

-Hej, ludzie! -ktoś krzyknął- Zapraszamy do statku!

-Szybko! Pośpieszcie się , już nie mamy czasu!-dorzucił inny mężczyzna.

Nagle zobaczyłam osobę, przez którą tu byłam.

Jayde...

W tym samym momencie nasze oczy się spotkały i już wtedy wiedziałam.

Nie leciał...

Te dwa słowa były tak czytelne w jego oczach.

Odebrało mi oddech.

To nie mogła być prawda!

Nie!

Sam mnie zmusił, bym leciała gdzieś, nie wiadomo, gdzie!

Za żadne skarby nie miałam się ratować bez niego.

-Kennzie...-moje imię w jego ustach było błaganiem, bym uciekała.

-Jayde, proszę...nie....-głos mi się załamał.

Podszedł szybko do mnie i dotknął mojego policzka.

Było to zaledwie muśnięcie.

-Tylko ja umiem to uruchomić.

-Nie zgrywam bohatera! Wiesz, jak tego nienawidzę. Nie poświęcisz się temu!

Oczy zaczynały mnie piec.

-Jeżeli jest choć promyk nadziei, że cię uratuję, to moja śmierć jest tego warta.

-Pieprzenie!

Chciałam wrzeszczeć, płakać, zrobić cokolwiek, byle nie mieć tych dwóch słów w głowie.

ON UMRZE.

-Obiecaj mi coś jak już mnie nie będzie...

-Nie mów tak...

-Zrób wszystko, by ten plan się powiódł.

-Nie możesz za to poświęcić życia! To głupota!

-Poświęcam życie wyłącznie dla ciebie.

Spojrzałam ostatni raz w te niebieskie oczy, które były moim domem, sercem i duszą.

Nachylił się po raz ostatni i jego usta dotknęły moich. Mimo, iż było to delikatne muśnięcie poczułam ten pocałunek całym ciałem.

Ostatni raz spojrzał mi w oczy.

-Kocham cię Kennezie.

-Ja ciebie też kocham...

Łzy zaczęły mi płynąć po policzkach.

Odsunął się ode mnie i odszedł.

Poszedł na śmierć.

Ruszyłam się, ale wiedziałam, że właśnie zostawiłam moje serce.

Weszłam do statku kosmicznego, zajęłam wskazane miejsce i zapięłam pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa. Czekałam na lot w nieznaną przyszłość.

W tym momencie już wszystko było mi obojętne.

-Wylot zaczyna się za 3, 2, 1 start!

Chwyciłam się mocniej poręczy fotela i wystartowaliśmy.

Ostatni raz spojrzałam na halę i te niebieskie oczy...

VeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz