Rozdział 20 Powrót w rodzinne strony

28 4 0
                                    

Unus Pro Omnibus, Omnes Pro Uno - Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego

Ile można jechać przez las? Ciągnął się i ciągnął. Mogę być ignorantką, bo nie miałam zielonego pojęcia, jak bardzo tereny Luxaria były zalesione. Znaczy wiedziałam, że jest to głównie nizinny teren, a na północy więcej jest wyżyn, ale nie aż tyle lasów! Za to Tineanebrisbyła wyżynnym dworem z mnóstwem gór i różnicami wysokości. Dlatego w tym królestwie było o wiele więcej jezior i wodospadów. W Luxaria dominowały zagęszczone cienkie rzeczki. A wyspy miały jeszcze inny krajobraz. Od kilku dni cały czas jechaliśmy lasami, a gdzieniegdzie można było zauważyćpola uprawne .

Miałam już ich dość, a może nie tylko ich, tylko tej podróży. Byłam niewyspana, zmęczona i bolały mnie pośladki od siodła. Nie wspominając już o moich obrażeniach, które powoli znikały. Na szyi był już tylko zarys palców po duszeniu widoczny przy dobrym świetle . W takim tempie do końca miesiąca może będę bez najmniejszego zadrapania, no, chyba że ktoś zdecyduje się mnie znowu zabić. Dodatkowo wiał wiatr i coraz bardziej sypało. Naprawdę uwielbiałam puszysty śnieg, ale na krótką metę lub do oglądania przez zamkowe okno. Jechanie w śnieżycy bez odpowiedniego ubioru skutkowało u mnie przeziębieniem. Schowałam ręce bardziej w rękawy. Nie sądziłam, że kiedykolwiek tak zatęsknię za rękawiczkami jak w tym momencie. Nikt nie przewidział, że tyle to potrwa i będzie tak zimno. Co za idiotyzm. W końcu była zima, więc czemu nikt o tym nie pomyślał? Bo byli Fae. Jednak nawet teraz pomimo ich nadzwyczajnej odporności widać było, że dla nich też jest chłodno. Tylko Nichollas wyglądał, jakby pogoda mu nie przeszkadzała. To samo można było powiedzieć o Avery, jednak zbyt dobrze ją znałam i wiedziałam, że udaje. Nie chciała być gorsza od blondyna.

– Bardzo ci zimno?– usłyszałam głos przy uchu.

– Nie, w ogóle – mruknęłam z sarkazmem, szczękając zębami.

– Nie pomyślałem, by wziąć coś cieplejszego. Przykro mi. Ja nie odczuwam takiego chłodu jak ty teraz. Mi jest ciepło.

– Nie chwal się. – Skrzywiłam się, jak zwykle to ja muszę cierpieć. – Kolejny minus bycia człowiekiem.

– Jak będziemy w przystani, zaopatrzę cię w coś ciepłego – odparł. Nie było to stwierdzenie tylko fakt, rzecz, którą miał zamiar zrobić.

– Będę szczęśliwa. A tak w ogóle, jak to miejsce się nazywa? – zapytałam z zaciekawieniem.

– Przystań Latensc.

Starałam się odkopać w swojej głowie mapę i takie miejsce, jednak niewiele pamiętałam. Kojarzyłam tylko, że na początku Wojny Pięćsetnej odbyło się tam kilka dość okrutnych walk. Fae walczyli o każdy skrawek podłogi czy ściany. Więc te tereny powinny być ruiną, bo wszyscy byli przeświadczeni, że przynoszą nieszczęście. Przystań została zniszczona w bitwie Latensc, nikt wtedy nie wygrał, bo ci, co chcieli szturmować mury i zdobyć pożywienie dostali tylko ruiny, a broniący musieli zniszczyć swój dom, walcząc.

– A przypadkiem to nie jakieś ruiny? – zapytałam wprost. Łatwiej tak było się dowiedzieć, niż bazować na mojej słabej geograficznej pamięci.

Uśmiechnął się.

– Zostały odbudowane kilka lat temu, ale prawie nikt o tym nie wie. – Pokiwałam głową, nikt, kto zajmował się spisem miast, rzeczywiście nie odkrył, że ta przystań jest zamieszkana. – Mieszkają tam Fae z Tineanebris.

– To jest na terenach Luxaria, bo przed górami. – Ostatnie słowa powiedziałam bardziej do siebie. Nie mogli tu mieszkać, choć jak na wcześniejszym dworku spotkałam Fae księcia. To czemu nie do razu cała przystań pod jego władaniem? Kogo obchodzi, że to nielegalne.

VeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz