Rozdział 21 To jej wina.

21 5 0
                                    

-Czemu my mamy razem pokój?!

Właśnie wszedł do środka po rozmowie z Theodorem.

-Już mówiłem, środki ostrożności.

-Co mi tu niby może grozić?

-Wielu jak dowie się kim jesteś nie będzie zachwyconych, że tu jesteś lub wiesz o tym miejscu. Mogą ci zagrozić.

-Mogłabym być również z Avery w pokoju.

-Ona nie jest ich księciem, a na dodatek pochodzi z Solis.

Westchnęłam sfrustrowana i usiadłam na łóżku.

-Jak poszła rozmowa?

-Uważa, że wpędzisz mnie do grobu. Jesteś niebezpieczna, nieobliczalna, a ja postąpiłem głupio i tak dalej. Przekonałem go, by dał mi czas, a jutro spotkamy się z nim, by dowiedzieć się czy coś wie.

-To dobrze.

-Za chwilę poproszę Brie, by znalazła jakieś ubrania dla ciebie i Avery, choć z tobą może być większy problem, bo jesteś najwyższa.

-Super.

Zapadła cisza.

-Choć, idziemy na obiad.

Kiwnęłam głową.

-Czemu się nie rozebrałaś?

-Zimno mi.

-Masz mokry płaszcz. Zdejmij go. Pożyczę ci swój.

-Cassian.

Wyciągnął z szafy gruby sweter.

Odsunęłam się od łózka i niego.

-Możesz go nałożyć. Jest o wiele grubszy i cieplejszy.

Nie byłam zadowolona.

-Perełko.

-Cassian.

-Amberly.

-Nie.

Nagle chwycił mnie w tali i przełożył sobie przez ramię.

-Cassian!

Zaczęłam go kopać, ale na nic.

-Zabiję cię!

Usiadł na łóżku, a mnie posadził sobie na kolanach.

Przestałam się wyrywać, bo nie przynosiło to żadnych korzyści.

Skrzyżowałam ręce na piersiach.

-Perełko.

-Nie gadam z tobą.

Westchnął i jednym szybkim ruchem zdjął ze mnie sweter.

-Cassian. A gdybym nie miała nic pod spodem.

-Masz.

-Skąd ta pewność.

-Gdybyś nie miała to bym popatrzył na twój piękny stanik i piersi.

Zachłysnęłam się powietrzem.

-Więc już grzecznie nałożysz sweterek?

Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.

-Daj.

Podał mi sweter, a na jego twarzy odmalowało się zadowolenie.

Ubrałam się i zeszłam z jego kolan.

VeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz