Rozdział 3

49 7 0
                                    

  Hyunjin obudził się przez telefon, który zadzwonił wcześnie z rana. Otulił się ciepłą kołdrą, sięgnął po komórkę na swojej szafce nocnej i na ślepo odebrał. Nawet nie wiedział, kto to może być.
  – Tak, słucham? – wymamrotał pod nosem i ziewnął.
  – Przyjedź w miejsce, które ci wysłałem, a może ich nie zabije. Weź ze sobą 10 milionów wonów, masz godzinę – odpowiedział głęboki, groźny głos. Obcokrajowiec czuł się trochę za swobodnie w Korei Południowej. Do wszystkich Koreańczyków mówił po japońsku. Jedynym słowem, którego nauczył się w języku koreańskim było przywitanie. I tak było mu to niepotrzebne. Facet zawsze omijał ten punkt rozmowy.
  – Kto mówi? – zapytał z lekka przestraszony i odgarnął włosy z czoła, które mu przeszkadzały. Przypomniał sobie wszystkie lekcje japońskiego ze szkoły i gotów był rozpocząć konwersacje.
  – Ktoś, kto ma twoją dziewczynę i przyjaciela  – odrzekł, a Hyunjin zachłysnął się powietrzem na słowo „dziewczynę". Chłopak nigdy nie zbliżał się do płci przeciwnej i niektóre rzeczy, które robią pary, uważał za dziwne i obrzydliwe. Tajemniczy mężczyzna przerwał połączenie i wysłał na telefon Hwanga zdjęcie związanego Jisunga i obcej mu kobiety, którą była Haru. Myślał, że to głupi żart, ale zdjęcie, które dostał, o tym nie świadczyło.
  – Jeszcze tego mi brakowało, ale chociaż ma za swoje – zaśmiał się Hyunjin. Zainteresowała go jednak dziewczyna na zdjęciu. Zastanawiał się, skąd ktoś wyciągnął wniosek, że są razem. Co prawda zdjęcie było ciemne, ale był pewien, że nigdy wcześniej nie widział tej kobiety.

  Hwang Hyunjin był młodym idolem. Miał mnóstwo kolaboracji z drogimi markami i fanów, którzy go kochali. Wszystko zawdzięczał umiejętności tańca, ciężkiej pracy i swojej twarzy. Był niesamowicie przystojny. Jego wysoki wzrost mu odpowiadał. Miał długie włosy, które ostatnio pofarbował na jasny blond. Był cichą osobą, która tylko w towarzystwie najbliższych się otwierała. Był bardzo wrażliwy, dlatego też często płakał nad byle czym. Jego myśli często krążyły wokół marzeń. Chciał być po prostu szczęśliwy. W przyszłości chciałby mieć gromadkę dzieci i kontynuować malarstwo. Często źle się czuł jako popularna osoba. Miał dość nękania go przez fanki podczas drogi po bułki do sklepu. Gdy był młodszy, często mówił o tym, co myśli, lecz ludzie nigdy go nie rozumieli. Stał się bardziej zamknięty w sobie i nie potrafił już udzielać innym rad według swojej opinii. Bardzo kochał swoją babcię, która go wychowała. Zawsze żałował tego, że nie miał rodzeństwa. Miał małego psiaka, który nazywał się Kkami, lecz z uwagi na pracę idola, opiekę nad nim przejęła babcia.

  Tancerz spojrzał jeszcze raz na ciemną fotografię. Może i związana Haru nie wyglądała tak dobrze, ale spodobała mu się. Był ciekawy jej charakteru, miał nadzieję, że to nie kolejna pusta suka, a wartościowa kobieta.

  Z jednej strony Hwang cieszył się, że Jisung pojawił się w niebezpieczeństwie, bo już długo chciał zobaczyć jak płacze. Lecz czy to w ogóle możliwe, by z kącików jego oczu wylały się łzy? Czy ten człowiek w ogóle kiedyś tego doświadczył? Tego uczucia bezsilności... Hyunjin postrzegał go za silnego mężczyznę, który nigdy nie płacze, lecz jego teksty piosenek mówiły same za niego. Z drugiej strony nie cieszył się, bo wiedział, że nie ucierpi tylko duma egoistycznego Jisunga, ale też jego konto bankowe. Koreański idol zerwał się z łóżka. Poszedł do toalety, umył się i założył na gołą klatkę piersiową koszulkę marki Dior i wyciągnął z szafy skórzaną kurtkę. Źle to komponowało z szarymi dresami, które służyły mu jako piżama. Zdjął je i założył skórzane spodnie. Chciał wyglądać dzisiaj powalająco. Dla siebie... i obcej kobiety. Nałożył trochę korektora na twarz i przeczesał włosy szczotką. Związał sobie część włosów, pozostawiając przednie pasma i psiknął się świeżym perfum. Wyglądał dobrze. Bardzo dobrze. Przejrzał się ostatni raz w lustrze i zszedł na dół. Złapał do ręki banana i usiadł na chwilę przy stole. Wpisał lokalizację, którą dostał w internet i zorientował się o jej położeniu. Było to gdzieś na obrzeżach stolicy. Na jakiejś nieuczęszczanej drodze w mrocznym lesie. To nie wyglądało mu na bezpieczne. Miał zadzwonić po kogoś, kto by go tam zawiózł, lecz nie było czasu. Nawet nie zdążył wyrzucić skórki po bananie.
  – Gdzie jedziesz o tej porze? Próby są dzisiaj na ósmą, zapomniałeś? – zadał pytanie zaspały Jeongin. Obudził się przez kroki Hyunjina na dole.
  – Jadę ratować dupsko Jisungowi – odrzekł, sprawdzając pogodę w telefonie. Zapowiadał się całkiem ciepły dzień.
  – Ale jak to? Przecież jest w Holandii. Coś mu się stało? – zmartwił się najmłodszy.
  – Zresztą, nie musisz wiedzieć – powiedział oschle.
  – Hyunjin, błagam cię! Czy Jisung jest bezpieczny? Błagam, powiedz mi, co mu się stało – wyprosił, szarpiąc go. Bardzo mu zależało na odpowiedzi.
  – Sam nie wiem. Chyba ktoś go porwał na okup, czy coś w tym stylu... – odpowiedział niepewny.
  – Jadę z Tobą! – odważnie stanął w progu drzwi na korytarz i zaczął zakładać buty.
  – Nie ma mowy! Jeszcze by Ci się coś stało! – stanowczo odmówił. – Nawet nie próbuj! – Hyunjin podniósł głos na młodszego, bo wiedział, że zaraz zacznie się aferować i każdy dowie się o jego niebezpiecznej wycieczce.

Black blood | Stray KidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz