《24》

152 6 0
                                    

Kolejny raz tego dnia miałam się spotkać z Nathan'em, a naprawdę nie miałam na to ochoty. Nie wiedziałam dlaczego chciał się z nim spotykać, ale intuicja podpowiadała, że skończy się to fatalnie. Mam nadzieję, że chociaż tym razem się pomyli.

-Ale dlaczego on do niego jedzie? - zapytałam, czując dość ciężką atmosferę, która rozniosła się po całym aucie.

-Mogę się jedynie domyślać - odpowiedział ciemnooki, mocniej przyciskając gaz i wjeżdżając w jakąś ciemną uliczkę.

-No to możesz się ze mną tymi domysłami podzielić - warknęłam, czując jak moje ciało coraz bardziej buzuje z emocji.

-Nie powiedziałem mu, że już załatwiłem sprawę z jego długiem, a jest to dość duży błąd - powiedział, ściszając swój głos i parkując przed dużym, prawdopodobnie opuszczonym magazynem.

-Ale dlaczego błąd? Przecież Jack nie ma już u niego długu, więc? - ciągle pytałam, dalej prawie nic nie rozumiejąc.

-Warunkiem jego było niezbliżanie się na jego teren oraz całej jego osoby - odpowiedział, wyciągając kluczyki z samochodu i wychodząc na zewnątrz.

-A jeśli się zbliży, to co się stanie? - spytałam kolejny raz, bojąc się coraz bardziej o życie Jack'a.

-Może stracić życie, w najlepszym przypadku w szpitalu - odparł, wyciągając papierosa i unikając mojego spojrzenia.

-Dlaczego mu o tym nie powiedziałeś? Dlaczego? - wrzasnęłam, przechodząc obok auta i rzucając się na chłopaka.

-Nie zdążyłem, kiedy chciałem mu o tym powiedzieć, to już go nie było w szpitalu - powiedział, nie broniąc się przez moimi dłońmi, które ciągle spadały na jego pierś.

-Jak mogłeś kurwa nie zdążyć. Mogłeś zadzwonić, napisać cokolwiek - powiedziałam głośno, czując jak emocje biorą górę w moim ciele.

Chłopak nie odpowiedział, jedynie odszedł ode mnie i zapalił papierosa. Co za pierdolony agent.

-Dlaczego ty tutaj stoisz, idź do nich - wrzasnęłam, podchodząc kolejny raz do niego i wyrzucając jego papierosa.

-Nie ma go tutaj - odpowiedział, a ja już nic nie rozumiałam.

-To po cholerę tutaj przyjechaliśmy, co - wrzasnęłam kolejny raz, patrząc prosto w jego oczy i nie mogąc znaleźć żadnych emocji.

-Jack'a tutaj nie ma jeszcze. Nie przyszedł - powiedział, podchodząc do papierosa, którego wyrzuciłam i zapalając go kolejny raz.

Mogłam mu zgnieść tego papierosa doszczętnie, a nie tylko wyrzucić.

-Sama sobie poradzę, pierdole twoją pomóc - odpowiedziałam, odchodząc od dwójki Black'ów i przypominając sobie o lokalizacji.

Odblokowałam telefon roztrzęsionymi palcami i wchodząc w aplikacje, w której miałam lokalizację Jack'a. Był pięć minut stąd, gdzie się znajdowaliśmy. Od razu ruszyłam w tamtą stronę, słysząc krzyki Black'a, który za mną od razu pobiegł. Musiałam go znaleźć i ochronić. Nie chciałam go kolejny raz stracić, nie w taki sposób. Biegłam ile sił w nogach, ciągle patrząc jaka została mi odległość do brata. Ostatnie sto metrów, na dodatek poruszał się pierszo, domyślając się po bardzo małym ruchu na mapie. Po kilku chwilach zobaczyłam czarną posturę, która w szybkim tempie szła w moją stronę.

-Jack - krzyknęłam, przyśpieszając bieg i rzucając mu się na szyję.

Czułam ogromną ulgę, czując jego zapach oraz ciężkie dłonie, które odwzajemniły moje przytulenie.

Ukazane Oblicze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz