《25》

140 6 0
                                    

Nathan stał w miejscu, przysłuchując się słowom dyrektora i obserwując jego ruchy. My same nie wiedziałyśmy, jak mamy się zachować. Była, to wiadomość, której żadna z nas się nie spodziewała.

-Widzę, że żadna z was o tym nie wiedziała. Niestety, ale ja również się tego nie spodziewałem, ale trzeba żyć dalej. Wiem, że Pan Miller był lubianym nauczycielem wśród uczniów, dlatego mogę was jedynie zachęcić do przyjęcia na jego pogrzeb. Informacje powinny pojawić na naszej stronie internetowej - powiedział, po chwili odwracając się w stronę Nathan'a i kierując do niego słowa.

-Mamy niestety braki kadrowe, dlatego zanim przedzielimy wam nowego nauczyciela, pan Nathan będzie prowadził wasze lekcje. Z mojej strony, to wszystko. Dzisiaj możecie wrócić do szatni, ochłońcie przed kolejnym zajęciami - odparł, żegnając się i wychodząc z sali gimnastycznej.

-No więc, jak słyszałyście... - chciał coś jeszcze mężczyzna powiedzieć, ale od razu wyszłyśmy z sali.

Usiadłyśmy na ławkach w szatni, czując dość nie komfortową atmosferę, która była związana z śmiercią Miller'a. Obawialiśmy się nowego nauczyciela, który za pierwszym razem nie przypadł żadnej z nas do gustu. Poznając go, nie sądziłam że będzie mnie uczyć wychowania fizycznego, a tym bardziej jakim bucem się stanie. Przez czterdzieści minut siedzieliśmy w szatni, a po dzwonku wychodząc na przerwę dzięki, której ruszyliśmy na kolejną lekcje. Usiadłam koło blondyna, opowiadając mu wieści, które otrzymaliśmy od dyrektora i słuchając wypowiedzi nauczyciela, który prowadził wykład. Po kolejnych siedmiu godzinach, wyszłam ze szkoły i czekając chwilę na chłopaka, który miał po mnie przyjechać. Dokładnie dwanaście minut później, pojawiło się czarne auto, które od razu podjechało do mojej osoby. Otworzyłam drzwi, siadając na miejscu pasażera i witając się z ciemnookim.

-Zapnij pasy - powiedział, patrząc na moją twarz i czekając, aż wykonam co powiedział.

-Dzięki, ale nie skorzystam - odpowiedziałam, kładąc swój plecak na wycieraczce, widząc, jak chłopak wychodzi i obchodzi auto.

Otworzył moje drzwi, biorąc pas i zapinając je, a do moich nozdrzy doszedł jego cudny zapach, który poznałabym dosłownie wszędzie. Zatrzasnął moje drzwi, wchodząc na miejsce pasażera i wyjeżdżając z parkingu szkoły. Czułam lekką frustrację z tego powodu, bo naprawę nienawidziłam jeździć z zapniętymi pasami, ale wolałam już ich nie odpinać. Po kilku minutach byłam pod swoim domem, wychodząc z samochodu i otwierając drzwi, wchodząc od razu do środka. Chłopak również, to uczynił siadając w salonie na kanapie i wyciągając swój telefon. Poszłam na górę, ubierając czarne jeansy, koszule tego samego koloru oraz poprawiając swój makijaż. Przeczesałam kilka razy włosy szczotką, odkładając ją na biurko i schodząc po schodach do salonu. Ciemnooki od razu na mnie spojrzał, zjeżdżając wzrokiem na mnie z góry na dół i chowając telefon do swoich ciemnych spodni.

-Ty nie idziesz na wybieg, tylko pogrzeb - powiedział i widząc, jak jego palce zaczęły drgać w prawej dłoni.

-Stresujesz się? - zapytałam, podchodząc bliżej Black'a, który od razu popatrzył na swoją dłoń i schował ją do czarnej kurtki.

Dopiero teraz zobaczyłam jego całość ubioru. Czarna, idealnie dopasowana koszula, a na nią tego samego koloru kurtka, która dodawała elegancji stroju. Widziałam w jego oczach, że się obawiał, nawet nie próbował tego ukrywać. Może i jego wcześniejszy humor utrzymywał się jak codzień, ale jego wnętrze wręcz wrzeszczało ze zdenerwowania. Rozumiałam go, kochał swojego brata, pomimo wyrządzonych przez niego krzywd, wybaczył już mu to. Czułam to.

-Możemy się zbierać - powiedział chłopak, podnosząc się z kanapy i chcąc mnie wywinąć, ale zablokowałam mu drogę.

-Mogę przejść? - spytał, umieszczając swoje dłonie na moich biodrach i chcąc mnie przenieść, ale uniemożliwiłam mu.

Ukazane Oblicze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz