《2》

495 45 25
                                    

Ujrzałam promnienie słońca, które przechodziło przez okno idealnie na moją twarz. Pierwszy raz w ostatnim czasie, wstałam przed lub po budziku całkiem wyspana, ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że dziś jest rozpoczęcie roku, na które prawdopodobnie się spóźniłam. Otworzyłam szybko oczy, spoglądając na budzik, który wskazywało szóstą pięćdziesiąt pięć, ale od razu tego pożałowałam, bo moja głowa zaczęła okropnie pulsować. Poczułam okropny ból przez który nie zamierzałam wyjść z łóżka, ale niestety pasuje pójść na dwie godziny do szkoły. Odłożyłam pościel na skraj łóżka, przeciągając się i od razu ubrając swoje kapcie na nogi, wiedząc, że będzie mi zimno od podłogi. Odwróciłam się w stronę białego iphona, a tam zobaczyłam tabletkę i szklankę wody, postawioną na parapecie. Od razu po zobaczeniu jej, wypiłam całą ciecz łapczliwie i popijać pigułkę. Nie myśląc już o niczym, ruszyłam w stronę łazienki, sięgając po klamkę drzwi, ale nagle usłyszałam głos swojego brata, który zatrzasnął mi drzwi przed oczami.

-Pierwszy byłem! - wrzasnął na cały dom, przekręcając kluczykiem i zamykając się od środka, abym nie mogła wejść.

Tak, to właśnie mój brata, starszy o jeden rok, który był na dodatek kapitanem najbardziej rozpoznawalnej drużyny w San Diego. Tak mowa tutaj o piłce nożnej, której ja kompletnie nie rozumiem, no ale miejmy nadzieję, że kiedyś się w tym połapie.

-Jack mam na ósmą do szkoły, pośpiesz się błagam! - krzyknęłam, uderzając dłonią lekko w drzwi, aby oznajmić mu, że jestem na niego wkurzona.

Usłyszałam jedynie śmiech, który rozniósł się po całym pomieszczeniu.

-Dobra idę robić śniadanie, też chcesz coś? - zapytałam przez szczelinę w drzwiach łazienki i zmieniając swój wcześniejszy humor, aby nie zepsuć sobie oraz jemu dzień.

-Kochana siostrzyczko, zrobiłabyś mi naleśniki z nutellą, proszę - powiedział to słodkim głosem, który zawsze na mnie działał, ale tylko w jego przypadku.

Rose już czasem próbowała mnie przekupić tym samym głosikiem, lecz jej się to jeszcze nie udało.

-Jeśli ty zrobisz kolacje, to się jakoś dogadamy - powiedziałam, życząc mu powodzenia, bo wiem, że prawie od zawsze z kolegami umawia się na wieczór, więc musiałam mu trochę przytrzeć nosa.

-Jesteś okropna - powiedział do mnie z wyrzutem, puszczając wodę, a ja jedynie uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku kuchni.

Zaczęłam wyciągać składniki na naleśniki, które miałam zamiar zrobić. Oczywiście wyjęłam nutellę z lodówki, a wszystkie potrzebne mi produkty, rozstawiłam na szarym blacie. Po dodaniu wszystkiego do miski zmiksowałam zawartość i dałam na rozgrzaną patelnie, którą polałam oliwą z oliwek. Po usmażeniu wszystkich naleśników wszedł do kuchni wysoki brunet o niebieskich oczach. Włosy dalej miał mokre po prysznicu, a ciało było już ubrane w jego ulubione czarne rurki.

-Dziękuję Vici - powiedział, uśmiechając się w moją stronę i nabierając trzy naleśniki na talerz, polewając na wierzch nutellą.

Kiedy on zaczął konsumować swoje jedzenie, ja poszłam do pokoju i wzięłam przygotowane, już ubrania na rozpoczęcie roku. Po codziennej toalecie wyprostowałam włosy i założyłam na siebie czarną spódnicę ze złotym suwakiem, który idealnie podkreślał moją talię oraz białą wyprasowaną koszulę. Wykonałam starannie makijaż i zabrałam swój telefon, aby sprawdzić social media. Nie dostałam żadnych powiadomień, więc wsunęłam go do małej torebki. Schodząc po schodach, ubrałam czarne koturny i gotowa, czekałam na Chrisa oraz moje auto, za którym się już stęskniłam.

-Na którą masz dziś trening? - zapytałam, aby zbić czas na czekanie i przyglądając się w lustrze, poprawiając swoją fryzurę.

Tak, Jack zamiast pójść na studia, wybrał karierę profesjonalnego piłkarza, który sześć razy w tygodniu ma dwugodzinne treningu w klubie oraz mecze ligowe, co dwa tygodnie.

Ukazane Oblicze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz