3. Wywiad

203 16 9
                                    

– Dziękuję Katy. – Posłałam szeroki uśmiech mojej makijażystce. Dopiero patrząc na nią w odbiciu lustra, zdałam sobie sprawę, jak dawno mnie nie malowała i że w zasadzie się za tym stęskniłam.

Miałam w zwyczaju przywiązywać się do ludzi, z którymi spędzałam dużo czasu. Niestety czasem moje przywiązywanie się nie było dobre w świecie ciągłej rywalizacji, walki o pieniądze, sławę i najwyższe miejsca w rankingach. Boleśnie się o tym przekonałam i chociaż minęły już dwa lata, gdy wracałam myślami do tamtego czasu, wciąż bolało.

Czy gdybym nie była tak naiwna, prędzej zauważyłabym, że Theo nie daje rady? Czy gdyby przyjaciel nie musiał składać moich połamanych kawałków, lepiej by sobie radził?

Wiedziałam, że nigdy nie poznam odpowiedzi na te pytania i teoretycznie depresja Theo nie była moją winą, ale czasami, gdy byłam sama, otoczona jedynie ciszą, czułam poczucie winy. Z tego powodu zdusiłam w sobie swoją wcześniejszą otwartość na ludzi. Ograniczyłam zaufanie i obiecałam sobie, że już nigdy nie będę taka naiwna.

Nie byłam tylko pewna czy rzeczywiście mogłam to sobie obiecać. Bo czy byliśmy w stanie w stu procentach kontrolować, co czuliśmy i to, do czego nas te uczucia zaprowadzą?

Potrząsnęłam głową, odcinając wszystkie myśli. Była to sztuczka, której nauczyłam się, żyjąc w blasku fleszy. Czasami po prostu były dni, w których musiałaś wyglądać niczym najszczęśliwszy człowiek na ziemi, nawet jeśli w środku rozpadałaś się na kawałki.

Jeden z wielu cieni życia w blasku fleszy.

Wstałam z fotela, ciesząc się, że mogę rozprostować nogi i przejrzałam się w dużym lustrze. Moje włosy znowu miały piękny brązowy odcień, sięgały mi do ramion, co było moją ulubioną długością, a grzywka była przycięta na boki, tak jak lubiłam. Biała, garniturowa sukienka idealnie opinała się na moim ciele. Jak zwykle piękny makijaż i cieliste szpilki dopełniały całą stylizację. Może jedynie dekolt był nieco zbyt głęboki jak na mój gust, ale naprawdę byłam zadowolona z finalnego efektu.

Co prawda przez ostatni rok preferowałam głównie wygodę i uwielbiałam ten czas, gdy bezkarnie mogłam chodzić w dresach, topach, koszulkach czy w czym tylko zechciałam. Była jednak część mnie, która stęskniła się za sceniczną Clementine.

A teraz znowu byłam sobą sprzed roku, ale nie czułam się w ten sam sposób.

Jeszcze wczoraj nie mogłam opanować radości, zbyt podekscytowana perspektywą nadrabiania zaległości z moim przyjacielem. Dziś cały ten entuzjazm opadł, gdy tylko się obudziłam. Jak się okazało, Theo nie było obok mnie. Podobno pojechał do siedziby zarządu pozałatwiać jakieś sprawy. Potem ja musiałam jechać do fryzjera i ostatecznie przez cały dzień nie spotkaliśmy się choćby na minutę.

Nie byłam pewna czy było we mnie więcej złości, czy zawodu, ale czy w ogóle miałam prawo do takich uczuć? Nie powinnam być bardziej wyrozumiała? To w końcu nie ja byłam poszkodowaną. Jaka ze mnie przyjaciółka, jeśli nie umiałam zaakceptować drobnych zmian w Theo.

– Za minutę wchodzicie! – usłyszałam, co pozwoliło mi otrząsnąć się z przemyśleń.

Nie umiałam się nawet uśmiechnąć, gdy wreszcie zobaczyłam Theo, który wyszedł z sąsiedniej garderoby. Zdążyłam się tylko przyjrzeć jego ubiorowi, który był elegantszy niż ten na koncertach. Teraz miał na sobie czarną koszulę i spodnie, ale swoim zwyczajem podwinął rękawy do łokci i rozpiął dwa górne guziki koszuli.

Nim się obejrzałam, weszliśmy do studia.

Złapaliśmy się za ręce i unieśliśmy złączone dłonie do góry, a po pomieszczeniu rozniósł się głośny pisk zgromadzonych fanów. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę wszyscy przyszli tu wyłącznie dla nas po tak długim czasie.

ReplacedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz