19. Człowiek czy gwiazda

155 17 11
                                    

Czułam się, jak na dywaniku u dyrektora. Chociaż nie, w zasadzie było tysiąc razy gorzej. Dyrektor Stars Records siedział za biurkiem i nie odezwał się do nas słowem, odkąd weszliśmy, co tylko spotęgowało poziom odczuwanego przeze mnie stresu. Siedział tam niczym król, w białej koszuli zapiętej pod samą szyję. Jego czarne, przyprószone siwizną włosy jak zwykle były perfekcyjnie ułożone, a na jego ustach gościł stały uśmiech.

Nie był to bynajmniej przyjazny uśmiech, który sprawiał, że było ci raźniej. Nie napawał mnie radością, jak uśmiechy fanów. Nie zapewniał spokoju, jak uśmiech Masona. Nie sprawiał, że czułam cokolwiek dobrego. To był uśmiech bezwzględnego władcy, który wiedział, że ma nad tobą kontrolę, człowieka, który pociągał za sznurki i sterował nami niczym marionetkami.

– Powinienem powiedzieć, że miło was widzieć – odezwał się wreszcie swoim chłodnym, rzeczowym głosem. – Nie chcę jednak kłamać – przeniósł na nas spojrzenie. – Nie lubię widywać żadnego z moich podopiecznych, ponieważ dzieje się to tylko w razie problemów. A bardzo nie lubię problemów.

– Wiem i przepraszam za zamieszanie – odchrząknęłam, słysząc, że mój głos nieco się trzęsie. – Jak najszybciej wszystko naprostuję, a taka wpadka już więcej mi się nie przydarzy.

Zachowałam pokorę, wiedząc, że przy tym człowieku nie należało wyrażać swojego zdania czy dowodzić własnych racji. Był chyba jedyną osobą, która naprawdę mnie przerażała. Bałam się tego, jak dużą władzę posiadał. A teraz, gdy zdawałam sobie sprawę, że musiał maczać palce w przekręcie z udziałem Theo, ten strach był jeszcze większy. W końcu, jak wielką trzeba było mieć władzę by ukryć coś takiego?

Mógł nas zgnieść niczym małe mrówki. I zajęłoby mu to zaledwie chwilę.

– I co mi po twoich szczerych chęciach Clementine? To samo mówiłaś po aferze z narkotykami.

– Ale wtedy to nie była jej wina – wtrącił się Theo. Byłam zdziwiona, że postanowił mnie bronić, ale nie zamierzałam narzekać. – Teraz popełniła błąd i była nieuważna, ale naprawimy to. Postaramy się bardziej żeby dać odczuć fanom, że nic się nie zmieniło.

– Ile już razy mieliście się postarać? – odezwał się Christopher, który cały czas stał u boku Greenlanda.

Posłałam mu zirytowane spojrzenie. Czy to nie tak, że jako nas manager, powinien stać po naszej stronie i nas wspierać? Mógł być zły, ale w jego interesie leżało nasze dobro. A przynajmniej tak mi się zawsze wydawało.

– Już nie przesadzajmy. Do tej pory nie zrobiliśmy nic takiego strasznego. Pracujemy nad nową płytą i jak dotąd nie sprawialiśmy większych problemów.

Theo dalej się kłócił, a ja mocno zacisnęłam dłoń na jego przedramieniu, chcąc dać mu do zrozumienia, że obrał złą taktykę. To nie mogło skończyć się dobrze.

– Tak, panie Harrington? Bo nic dobrego też nie robicie. Wie pan jak wyglądają wasze statystyki? – zrobił pauzę, posyłając naszej dwójce twarde spojrzenie. – Źle. Na rynku pojawiają się nowe gwiazdy, które nie olewają fanów na rok, które trzymają się z dala od afer i zarabiają pieniądze.

Zazgrzytałam zębami, pragnąc mu wykrzyczeć jak bardzo byliśmy bezproblemowi w porównaniu do niektórych gwiazd, o których non stop można było przeczytać w tych wszystkich szmatławcach. Niestety tak to właśnie wyglądało. Nie ważne, jak wiele rzeczy zrobiłeś dobrze. Większość i tak zauważała tylko twoje porażki.

– Nagrywamy płytę. Możemy postarać się trochę to przyspieszyć. Mam sporo pomysłów. Może udałoby nam się wypuścić krążek w pierwszym kwartale przyszłego roku.

ReplacedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz