5. Lily sunrise

184 18 5
                                    

Stałam na chodniku i przez okulary przeciwsłoneczne wpatrywałam się w szyld nad drzwiami głoszący „Lily sunrise". Od zewnątrz to miejsce niczym się nie wyróżniało, podobne do tysięcy innych, które znajdowały się w Londynie.

Czy w tym niepozornym budynku naprawdę mogło kryć się rozwiązanie?

Od ostatnich pięciu minut rozważałam wszystkie za i przeciw, ale musiałam w końcu podjąć jakąś decyzję. Może i byłam względnie zakamuflowana, ale samo sterczenie pod drzwiami baru o godzinie piętnastej mogło być podejrzane. W końcu ludzie lubili zwracać szczególną uwagę na rzeczy, które ich nie dotyczyły, a ja już wielokrotnie przekonałam się, że mój kamuflaż wcale nie był taki skuteczny dla tych najwierniejszych fanów czy dziennikarzy chcących znaleźć najlepszą historię na twój temat, nieważne czy prawdziwą, czy nie.

– Daj spokój i chociaż raz bądź odważna – mruknęłam pod nosem.

Od dwóch dni rozważałam te same za i przeciw i raczej nic nowego nie wymyślę, stercząc pod drzwiami jak idiotka.

Wzięłam głęboki oddech, wyprostowałam się, chcąc wyglądać na bardziej pewną siebie i chwyciłam za klamkę, zanim zdążyłabym spanikować i uciec.

Odkąd odkryłam brak tatuażu i fałszywe tabletki nie miałam pojęcia co zrobić. Nie wiedziałam, komu mogłam w pełni zaufać i zwierzyć się z niepokojących mnie myśli. Zawsze taką osobą był dla mnie Theo, a teraz chyba już nie posiadałam takiej osoby.

Przemysł muzyczny był ciężki do zawierania przyjaźni. Przyjaźń z innymi muzykami łatwo mogła się skończyć niezdrową rywalizacją. Z kolei w stosunku do zwykłych ludzi nigdy nie mogłaś mieć pewności co do ich intencji. Miałam kilku znajomych w branży, ale nie byli kimś, komu mogłabym się zwierzyć ze złamanego serca, a co dopiero z czegoś, co jeśli było prawdą, mogłoby się okazać skandalem wszech czasów.

Po długich rozmyślaniach i świetnej grze aktorskiej w towarzystwie Theo, czy kimkolwiek on u licha był, postanowiłam rozwiązać problem na własną rękę.

Szukanie detektywa nie było łatwą sprawą. Jasne, miałam nieograniczony budżet i stać mnie było na wynajęcie najlepszego możliwego specjalisty. Problem polegał na tym, że nie mogłam tego zrobić, ponieważ moje spotkania ze znanym detektywem, które prędzej czy później zostałyby zauważone, mogłyby być zbyt podejrzane.

Stało więc przede mną bardzo trudne zadanie. Miałam wrażenie, że w ciągu ostatnich nocy przeszukałam cały Internet. Byłam bliska poddania się, gdy znalazłam opinie na temat człowieka, którego chwaliła masa osób i był uważany za bardzo dobrego w swoim fachu. Co było w nim takiego wyjątkowego? Otóż dwa lata temu przestał wykonywać swój zawód. Oficjalnie nie był już detektywem.

Był idealny. A przynajmniej znacznie mniej podejrzany jako obecny właściciel baru na obrzeżach Londynu. Był najlepszą z możliwych opcji i to musiało wystarczyć.

Gdy zamknęłam za sobą drzwi, rozejrzałam się wokół i doznałam dość dużego zaskoczenia. Nie takiego wnętrza się spodziewałam, biorąc pod uwagę pospolity wygląd budynku z zewnątrz. Ściana po prawej stronie pomalowana była na szaro i cała obwieszona była czarno-białymi zdjęciami w neonowo pomarańczowych ramkach. Na wielu z nich rozpoznałam wnętrze baru, ale na niemal połowie znajdowała się jakaś dziewczyna. Miała olśniewający uśmiech i wyglądała naprawdę pięknie. Pośrodku znajdowały się czarne, okrągłe stoliki z dopasowanymi krzesłami, a prawa ściana w całości była wyłożona białą cegłą. W rogu znajdowała się mała scena, której niemal połowę zajmował piękny, czarny fortepian.

Palce mnie zaświerzbiły, gdy poczułam potrzebę zagrania. Tak, zdecydowanie miałam obsesję na punkcie muzyki. Nawet nie próbowałam udawać, że było inaczej.

ReplacedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz