20. Słodka nieświadomość

168 18 6
                                    

Powoli, jak w zwolnionym tempie, oboje odwróciliśmy się w stronę, z której dobiegł głos. Ten moment dłużył się w nieskończoność, a sekundy wydawały się być całymi godzinami. Gdy jednak ta nieskończoność dobiegła końca, a ja w końcu musiałam zmierzyć się z prawdą, moim oczom ukazała się Clarie. Clarie, która była naszą fanką, która wcześniej podejrzewała rozpad Infinity i która zdecydowanie nie powinna być świadkiem tej rozmowy.

Dziewczyna stała w drzwiach zaplecza, wciąż trzymając dłoń na ustach, jakby siłą musiała powstrzymywać słowa, które cisnęły się jej na usta. Oczy miała szeroko otwarte i wyglądała na totalnie zaskoczoną i przerażoną, nawet trochę bladą. Nie ważne jednak jak ekstremalne uczucia towarzyszyły jej w tamtej chwili, nie były one w stanie pobić tego, jak ja cię czułam.

Byłam prawdziwie przerażona, a to przerażenie wgryzło się pod moją skórę, aż do kości. Wszystkie moje wnętrzności się ścisnęły, a w uszach zaczęło mi szumieć. Zrobiło mi się niewyobrażalnie słabo. W jednej chwili stałam, a w drugiej poczułam, jak osuwam się w dół. I gdyby nie ekspresowa reakcja Masona i fakt, że staliśmy tak blisko siebie, zaliczyłabym spektakularny upadek.

Może to by nie była taka zła opcja. Przynajmniej nie uczestniczyłabym w tym całym bałaganie, którego narobiłam.

Mason zaklął cicho, a potem przytrzymał mnie w mocnym chwycie swoich ramion, stabilizując moje wiotkie i bezużyteczne w tamtym momencie ciało. Oparłam twarz o jego tors, zbyt zmęczona by zareagować w inny sposób. Miałam ochotę po prostu się skulić i odgrodzić od całego świata. Jak wiele rzeczy mogło jeszcze pójść nie tak jednego dnia?

- Ja... ja przepraszam. Ja nie chciałam podsłuchiwać.

Do moich uszu dotarł spanikowany głos dziewczyny, ale nie byłam w stanie na nią spojrzeć. Nie potrafiłam, bo dobrze wiedziałam, że nie mogłam przenieść na nią swojej złości. To ja spieprzyłam. Znowu byłam nieuważna. Kto tym razem miał ponieść cenę za moją nieuwagę? Jak wielkie tym razem będą konsekwencje mojego postępowania?

- Posiedzisz tutaj, dopóki nie wrócę? Przez jakiś czas jeszcze nie będzie klientów - poprosił Mason, kierując słowa do Clarie.

- Tak, tak, oczywiście. Nie spieszcie się, poczekam, ile trzeba, nawet do przyjścia Clarka.

Mason od razu ruszył ze mną powoli w stronę swojego biura. Nie puścił mnie ani na moment, kurczowo mnie do siebie przyciskając. Pewnie bał się, że bez jego podparcia przewrócę się i coś sobie zrobię. Nie dziwiłam się mu. Też bym nie chciała, by przysporzono mi większej ilości problemów. Już wystarczająco namieszałam mu w życiu. Pewnie żałował, że tamtego dnia weszłam do jego baru. A jeszcze bardziej musiał żałować, że zgodził się mi pomóc.

Gdy tylko dotarliśmy do biura, Mason zamknął za nami drzwi, a następnie pomógł mi usiąść na kanapie. Chwycił z biurka szklankę wody i wcisnął mi ją w drżące dłonie, cały czas podtrzymując dno naczynia, w obawie, że jej nie utrzymam.

- Napij się. Dobrze ci to zrobi - poprosił, delikatnie popychając szklankę w stronę moich ust.

Gdy w końcu udało mi się wypić kilka łyków, a dłonie już tak bardzo mi się nie trzęsły, odstawił szklankę na ziemię i usiadł obok mnie.

Objęłam się ramionami, czując się tak bardzo zagubiona. Pragnęłam przytulić samą siebie, skoro nikt inny nie chciał tego zrobić.

- Co ja zrobiłam? - szepnęłam. - Jak mogłam być tak nieuważna? Wszystko zniszczyłam. Zabiją mnie za to i nigdy nie dowiem się, gdzie jest Theo, nie pomogę mu.

- Spokojnie. To tylko Clarie. Znam ją niemal całe życie i ręczę za nią. Porozmawiamy z nią i jakoś to odkręcimy, ale nie martw się tym - zapewnił, jak zwykle opanowany. - Powiedz mi lepiej o jaki związek chodzi. Dlaczego masz udawać z Theo?

ReplacedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz