28. Lily

182 19 8
                                    

Otworzyłam oczy, zdezorientowana przyjemnym ciepłem, które otaczało mnie z każdej strony. Czułam się niczym w szczelnym kokonie, przez który nic złego nie mogło się przedostać. Przez chwilę byłam bezpieczna, chroniona i... było to niesamowite uczucie. Ostatnio nie miałam już takich problemów ze snem, ale wciąż nie przychodził mi on z łatwością. Zdarzało się, że wciąż budziłam się z niewyjaśnionym strachem. Tym razem obudziłam się jednak nadzwyczaj wyspana i pełna spokoju, jakby ktoś zdjął ogromny ciężar z mojej piersi. Było to nieznane, ale bardzo przyjemne uczucie.

Pragnęłam budzić się z tym uczuciem każdego ranka.

Przesunęłam policzkiem po poduszce, chcąc się bardziej w nią wtulić, ale wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie była poduszka, a czyjeś ciało. W jednej chwili powróciły do mnie wspomnienia zeszłej nocy i chociaż nie wiedziałam na czym stałam, mimowolnie się uśmiechnęłam. Schowałam ten uśmiech w nagiej skórze Masona, jakbym pragnęła ukryć go nawet przed samą sobą.

– Ktoś tu wstał?

Do moich uszu dotarł zachrypnięty głos mężczyzny. Jego dłoń przesunęła się na moją głowę, a chwilę później zaczął przeczesywać palcami moje włosy. Było to bardzo przyjemne uczucie, które mogłoby dla mnie trwać jak najdłużej. Poczułam jednak potrzebę by spojrzeć na Masona. Uniosłam się więc i przekręciłam głowę by móc na niego patrzeć. I co to był za widok. Mason leżał otoczony białą pościelą. Taki spokojny, przystojny, apetyczny i... uśmiechnięty.

Myślałam, że nie było nic lepszego niż uśmiechnięty Mason. W tamtej chwili zmieniłam zdanie. Nagi i uśmiechnięty Mason był milion razy lepszym zjawiskiem.

– Dzień dobry – mruknęłam, nie wiedząc jak powinnam się zachować.

A wtedy mężczyzn delikatnie się uniósł i złożył krótki pocałunek na moich ustach. Był łagodny, czuły, słodki i był wszystkim, czego w tamtym momencie potrzebowałam. Był gestem, którego pragnęłam, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ukoił cały mój niepokój. Nie zdawałam sobie sprawy, że ten człowiek, gdzieś głęboko pod wieloma warstwami skrywał tak łagodną, wręcz czułą wersję. Teraz ją poznałam i wystarczyła chwila by była kolejną moją ulubioną odsłoną Masona.

– Dzień dobry.

Mój brzuch składał się w tamtym momencie z miliona trzepotań. I motyle były zbyt pospolite, bym uznała je za sprawców tego uczucia. W moim brzuchu zalęgło się chyba stado ptaków, które postanowiły jednocześnie zerwać się do lotu.

– Dzień dobry – szepnęłam. – Wyspałeś się?

– Dawno się spałem tak dobrze.

– Ja też – przyznałam.

– Dobrze się czujesz? – zapytał, a gdy zobaczył zdezorientowanie na mojej twarzy, dodał: – Czy wszystko w porządku po... wczoraj.

Jego twarz zasnuł cień, a wcześniejszy uśmiech zastąpił grymas niepewności.

Uśmiechnęłam się, dalej nie mogąc przywyknąć do tej wersji Masona. Gdybym nie była pewna, że spędziliśmy wspólnie całą noc, zaczęłabym się zastanawiać czy przypadkiem go nie podmienili lub czy mężczyzna ewentualnie nie posiada jakiegoś ukrytego bliźniaka. Nie żeby wizja podmiany była zabawna w obecnych okolicznościach.

– W porządku. Nie wiem, jak ty pamiętasz tę noc, ale nie byłeś brutalny byś musiał martwić się o moje samopoczucie.

– To dobrze.

Jego ciało znowu się rozluźniło, a ja uwielbiałam to, jak szybko reagował na moje słowa.

– A u ciebie w porządku?

ReplacedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz