37. Powód by oddychać

215 26 10
                                    

Dmuchnęłam przed siebie, gdy jakiś zbłąkany włos opadł na moją twarz, zaburzając mój spokojny sen. Dmuchnęłam jeszcze raz, ale niewiele to dało, a kosmyk dalej nie dawał mi spokoju. Zdenerwowana zmarszczyłam nos. Zupełnie nie miałam ochoty się ruszać i wyciągać dłoni spod ciepłej pościeli, która była moim bezpiecznym kokonem, ale najwyraźniej musiałam to zrobić, skoro nie byłam w stanie przecierpieć tego upierdliwego kosmyka. Wysunęłam dłoń spod okrycia, ale właśnie wtedy, kosmyk nagle zniknął.

Głośno wciągnęłam powietrze, gdy zrozumiałam, że nie zniknął tak sam z siebie, a został wsunięty za moje ucho. Poczułam ciepło dłoni, która na kilka krótkich sekund zatrzymała się za moim uchem, ale szybko zniknęła. Zbyt szybko. Niemal krzyknęłam by się stamtąd nie ruszała. Niemal, ponieważ towarzyszący mi ból stał znacznie wyżej niż moje wszystkie pragnienia.

Z wahaniem uchyliłam powieki. Tak bardzo chciałam go zobaczyć, ale jednocześnie niesamowicie się tego bałam. I gdy go w końcu ujrzałam... zapragnęłam wyskoczyć spod kołdry i mocno się w niego wtulić. Pragnęłam skulić się w jego ciepłych silnych ramionach. Pragnęłam poczuć uspokajające ciepło i bezpieczeństwo. Pragnęłam czuć się chroniona, ale nie mogłam. Nie miałam prawa do żadnej z tych rzeczy.

Żadne z nas się nie odezwało, a ja wykorzystałam tę chwilę ciszy na przyjrzenie się Masonowi. Rzadko widywałam go w takich ubraniach, ale dziś miał na sobie wymiętą, czarną koszulkę i szare spodnie dresowe. Zwykle piękne jasnobłękitne oczy wydawały się poszarzałe, jakby ktoś wyssał z nich cały blask, który tak kochałam. Oczy miał przekrwione i chyba lekko podpuchnięte, zupełnie jakby... płakał.

Tylko czy to w ogóle było możliwe? Czy można było płakać za czymś, co było tylko kłamstwem?

– Jesteś bezpieczna – wyrwało się z jego ust.

Głos Masona był słaby, ale w jego słowach usłyszałam wyraźną ulgę, a przynajmniej tak mi się wydawało. Uniósł rękę, chyba planując mnie dotknąć, ale szybko się zatrzymał, zaciskając palce w pięść. Przez chwilę trzymał ją uniesioną w powietrzu, aż w końcu opuścił ją na pościel. Na jego twarzy pojawiła się porażka, a w mojej piersi coś boleśnie zakłuło.

– Miałaś wstrząśnienie mózgu. Nie powinnaś tyle spać, a już na pewno nie gdy nikt nad tobą nie czuwał. Mógłbyś... mogłabyś się nie obudzić – przy ostatnim słowie jego głos zadrżał, jakby ta wizja była dla niego czymś najstraszniejszym na świecie. – Proszę, powiedz coś. Cokolwiek.

Zawahałam się, mocniej zaciskając palce na pościeli. Wyglądał tak smutno, a ja chciałam go przytulić. Chciałam by przestał się smucić. Jak pokręcona byłam skoro nawet teraz, z krwawiącym sercem, wciąż to jego dobro było dla mnie ważniejsze...

– Po co? Po co mnie szukałeś?

– Bo..., bo się bałem. Pierwszy raz od dawna tak bardzo się bałem. I chcę żebyś poznała całą prawdę. Zasłużyłaś by wiedzieć.

– Znam ją.

Gwałtownym ruchem głowy zaprzeczył moim słowom. Zacisnął usta w cienką linię, a na jego twarzy pojawiła się determinacja.

– Nie wiesz wszystkiego. Wcale cię nie zdradziłem. Owszem, kłamałem, ale to był mój sposób by cię chronić.

– Nie wiem, czy to ma jeszcze znaczenie.

Każdą kolejną wypowiedź, która wypływała z jego ust, odpierałam z większym trudem.

– Nie mów tak. Wysłuchaj mnie tylko. Później zdecydujesz, czy chcesz mnie jeszcze widzieć.

ReplacedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz