22. Sztuczny uśmiech

188 18 16
                                    

Zatrzymaliśmy się, a Theo złapał moją spoconą i trzęsącą się ze zdenerwowania dłoń. Wydawało się, jakby flesze aparatów błyskały jeszcze częściej i jaśniej niż gdy opuszczaliśmy samochód. Staliśmy naprzeciw siebie, a do moich uszu docierały szepty, które stawały się coraz głośniejsze i nie były w stanie zginąć w zgiełku reporterów i ich aparatów. Było coraz głośniej, coraz bardziej duszno i przerażająco. I tylko dłoń, której wcale nie chciałam czuć na sobie jakoś trzymała mnie przy rzeczywistości.

Zbyt długo stałam bezczynnie, więc Theo przejął dowodzenie. Zgodnie z wytycznymi zrobił krok do przodu, tak że teraz między nami były jedynie milimetry odległości. Poczułam skurcz w dole brzucha i niestety nie był on spowodowany ekscytacją. Theo pochylił głowę i spojrzał mi prosto w oczy. W moich malował się strach, a w jego uwielbienie. Kolejny raz dotarło do mnie, jak świetnym był aktorem. Też tego nie chciał i nie podobało mu się branie udziału w tej maskaradzie – a przynajmniej tak twierdził – ale dla osób postronnych wyglądał na totalnie mną zauroczonego. Może gdyby okoliczności byłyby inne i gdybym nie wiedziała tego wszystkiego, co wiedziałam, sama dałabym się nabrać.

Musiał być w tym dobry, skoro udało mu się okłamać cały świat.

Jego prawa dłoń wylądowała na moim policzku, a lewa objęła biodro, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Poczułam, że zrobiło mi się słabo. Na moment przymknęłam oczy, przypominając sobie słowa Masona.

Nieważne co będziesz musiała zrobić, jak wiele własnych granic będziesz zmuszona przekroczyć. Na koniec dnia to wciąż będziesz ty. Clementine, jaką znam. Silna, uparta, oddana i dążąca do celu. Nie do zastąpienia.

Czasami musieliśmy robić rzeczy, których nie chcieliśmy. Byliśmy zmuszeni się na nie godzić, nawet wówczas, gdy przyprawiały nas o mdłości. Czasem musieliśmy kłamać. To nie czyniło z nas jednak złych osób. Po prostu nie zawsze dostawaliśmy przywilej, jakim był wybór.

Byłam tylko zdesperowana i zdeterminowana. A przynajmniej taką miałam nadzieję, bo nie chciałam być złym człowiekiem.

Otworzyłam oczy i delikatnie, niemal niezauważalnie skinęłam głową. Theo nie czekał aż stchórzę i pochylił się, łącząc nasze usta w pocałunku. Zamknęłam oczy. Nie dlatego, że chciałam się rozkoszować tą chwilą, a dlatego, że nie chciałam go widzieć. Pragnęłam udawać, że wcale go tam nie było, że może... może na jego miejscu był ktoś inny. Były to jednak złudne nadzieję, bo w sekundzie, w której nasze usta się ze sobą złączyły, a wokół wybuchły głośne okrzyki i jeszcze więcej migawek aparatów, poczułam się brudna.

Pocałunek miał być delikatny – krótkie muśnięcia naszych warg, czułe wyznanie dla świata. Theo miał jednak inne plany. Zamiast oderwać się ode mnie, tak jak to ustaliliśmy, przejechał językiem po złączeniu moich warg. Gdybym miała otwarte oczy, szeroko bym je rozszerzyła ze zdziwienia.

Nie wiedziałam co on wyprawiał. Nie grał zgodnie ze scenariuszem.

Przestałam poruszać wargami w nadziei, że zrozumie i się odsunie, ale nie zrozumiał, albo zwyczajnie nie chciał zrozumieć. Zamiast tego, zacisnął mocniej palce na moim biodrze, wbijając je przez cienką, satynową sukienkę tak mocno, że jęknęłam z bólu. Jęk ten zaginął w hałasie fotoreporterów, ale był tym na co liczył chłopak. Gdy moje usta się rozchyliły, wsunął w nie swój język, pogłębiając pocałunek.

By zrobić jeszcze większe przedstawienie, Theo odchylił mnie do tyłu, a ja by nie upaść musiałam mocniej zacisnąć dłonie na jego barkach. Czułam jego język, intensywnie poruszający się w moich ustach. Czułam jego dłonie zaciskające się na moim ciele. Czułam jego gorący oddech. Czułam zapach, który kiedyś kochałam, a teraz nienawidziłam całym sercem.

ReplacedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz