13. Przepalone komórki mózgowe

143 19 3
                                    

Przez kilka długich chwil stałam osłupiała, z dłońmi luźno zwisającymi mi wzdłuż tułowia. Nie potrafiłam się poruszyć czy odezwać, czując jakbym została kompletnie sparaliżowana. Dopiero po jakimś czasie – nie byłam w stanie określić jak długim – początkowy szok ustąpił ogarniającemu mnie uczuciu bezpieczeństwa. Uniosłam ręce i niepewnie objęłam nimi mężczyznę, przyciskając palec po palcu do jego pleców. Przypominało to trochę pierwszy kontakt ze zranionym zwierzęciem, gdy nie chcesz być zbyt gwałtownym, by go nie wystraszyć. Nie byłam jedynie pewna, które z nas w rzeczywistości było tym zranionym zwierzęciem.

Gdy świat się nie zawalił, a Mason nie postanowił odskoczyć ode mnie z krzykiem, pozwoliłam sobie w pełni skupić się na uścisku. Od razu uderzyła we mnie myśl, że już od dłuższego czasu nie czułam się w ten sposób. Ostatnim razem takie uczucie towarzyszyło mi przy Theo. I chociaż uczucie to wydawało się takie samo, w rzeczywistości było zupełnie inne.

Przymknęłam oczy i zaciągnęłam się jego zapachem. Tak, jak zapamiętałam pachniał wanilią i czymś korzennym. Przyjemna woń, która natychmiast otuliła moje ciało z każdej strony, niczym ciepły kocyk w zimowy poranek. Mocniej zacisnęłam palce na materiale jego szarej bluzy i rozkoszowałam się odczuwanym ciepłem.

Nie było mi zimno, ale gdy mnie przytulił czułam jakbym tygodnie spędziła na śnieżnym pustkowiu, z którego on mnie uratował.

Ku mojemu rozczarowaniu ta chwila nie trwała jednak długo i nim byłam na to gotowa, ramiona zniknęły. I chociaż ta myśl była irracjonalna, to poczułam do siebie złość. Gdybym od razu odwzajemniła uścisk, to uczucie towarzyszyłoby mi dłużej. Mogłabym się nim nacieszyć ciut mocniej.

Zrobiłam krok w tył i uśmiechnęłam się. Nie miałam pojęcia czy mój uśmiech wyglądał naturalnie, ale nie mogłam pozwolić by zrozumiał, jak bardzo ten moment wyprowadził mnie z równowagi. Może to śmieszne i nieprawdopodobne, ale w tej właśnie chwili moje serce biło mocniej, niż gdy zwisałam dziesięć pięter nad ziemią.

Jak to możliwe? Też bym chciała wiedzieć.

– Czyżbyś się martwił? – Zażartowałam, wysilając się na nonszalancki ton.

Nie mogłam jednak oderwać spojrzenia z jego twarzy, która się zmieniła. Twarz Masona zmarszczona była w niepokoju, a oczy... błękitne oczy lśniły przerażeniem. Mocno mnie to uderzyło, ponieważ nie byłam w stanie uwierzyć, że całe to zdarzenie mogło wywołać w nim tyle strachu. W człowieku, który na co dzień niemal nie okazywał emocji. W człowieku, dla którego byłam jedynie mało znaczącym elementem, źródłem dochodu.

Nie byłam przecież nikim wyjątkowym by tak bardzo go zmartwić.

Mężczyzna nie pozwolił mi jednak długo interpretować swojej twarzy, ponieważ już po chwili wszystkie emocje zniknęły i zastąpiła je ta chłodna obojętność.

No cóż, może planowałam wywołać u niego jakieś pozytywne emocje, jak radość czy uśmiech, ale na razie zamierzałam się zadowolić tym, co dostałam. Lepsze takie emocje niż żadne.

– Ja... – Jego głos na chwilę stracił tę pewność siebie, ale były to zaledwie sekundy, które łatwo by było przeoczyć, gdyby nie patrzyło się wystarczająco uważnie. – Ludzie by nie przeżyli nagłówków w stylu „Clementine spada z dziesiątego piętra".

Pokiwałam głową, nie zamierzając podważać jego jakże wiarygodnej wymówki. W jednym miał rację. Prasa miałaby o czym pisać. To trochę śmieszne, a jednocześnie tragiczne, że w takiej sytuacji skupiliby się jedynie na tym, by być pierwszym źródłem tej informacji, a nie na tragedii, która się wydarzyła.

– I chcę cię poinformować, że jesteś totalnie szurnięta – wytknął, używając pouczającego głosu.

– Uwierz, że z tego zdaję sobie sprawę – przewróciłam oczami. – Ale przynajmniej wszystko się udało i nie zaprzepaściłam postępu jaki udało nam się do tej pory osiągnąć.

ReplacedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz