35. Zawsze i na zawsze.

240 19 8
                                    

Hejka!

Heh, myśleliście, że znowu nie wywiążę się z danego słowa? Nie tym razem xD

Przypominam o tym, że prawa do postaci i filmu posiadają Sony i Marvel Studios (Disney), ja tam dodaję oczywiście trochę od siebie, no i Percy jest w całości mój.

Życzę Wam miłego czytania!

Kamera w końcu wychodzi z Kompleksu Avengers, pokazując wejście do niego oraz załamenego tą porażką Cap'a stojącego obok jednej z wybudowanych tam srebrnych kolumn.

Kiedy nagle w tle można było usłyszeć pewien dźwięk...

- Czy to... - zaczęła podekscytowana Shuri.

- Jakaś droga, sportowa, gigaczadowa, głośna fura?!?? - kontynuował równie podekscytowany Peter.

- No to już chyba wszyscy wiemy, kogo zaraz ujrzymy. - przewróciła z rozbawieniem oczami Natasha, na co Tony tylko pokazał jej swój typowy, zawadiacki uśmiech.

Nagle Steve cały się wyprostował i z nadzieją, jak i lekkim szokiem w oczach obserwował czarne Audi, które właśnie w tej chwili z zawrotną prędkością i wydając głośne pomruki, jechało w jego stronę.

Tony specjalnie podjechał za daleko, by potem z klasą, powoli cofnąć się do Steve'a.

Co wywołało ciche chichoty.

W tym samym momencie otworzył on powoli szybę, patrząc dobitnie na swojego dawnego przyjaciela. Natomiast w wyrazie twarzy Steve'a było widać tylko tą niedawną porażkę i nadzieję na to, że Tony przynosi dobre wieści.

- Skoro ta dwójka ponownie się zbiera... Można już zakładać w ciemno, że szykuje się najgorsze. - westchnął z lekkim napięciem Rhodey, patrząc raz to na swojego najlepszego przyjaciela, a potem na Steve'a, nie widząc żadnej szczególnej reakcji.

Prawda była taka, że dało się wyczuć w powietrzu to ogromne napięcie. Już od dawna było wiadome, że Ci dwaj... już się nie dogadują.

Tony nadal nie potrafił mu w 100% wybaczyć i wiedział, że nigdy nie będzie umiał... Choć go tolerował i gdy musiał współpracować, to to robił, ale nadal...

A sam Steve... Chciał dobrze, ale zawsze wychodziło... no... co najmniej nienajlepiej.

A co dopiero na tej (tej filmowej) linii czasowej (a oni - nasi oglądający bohaterowie, jak i Ci na ekranie, nawet nie wiedzią o Syberii...), gdy Tony wręcz wyrwał sobie reaktor po powrocie z kosmosu, dobijając tym wtedy Cap'a.

- Coś taki skwaszony? - wypalił nagle Tony, na którego nosie znajdowały się jak zawsze piękne i stylowe okulary z przyciemnionymi szkiełkamk.

- Nie ma to jak prosto z mostu. - parsknęła śmiechem Natasha, chcąc trochę rozluźnić atmosferę, co jakoś niby poskutkowało.

- OOOOO! Peter, widzisz?!? To są te słynne przyciemnione okulary Tony'ego Stark'a!!! - zaczął się trochę za głośno ekscytować Ned, co naprawdę potężnie rozbawiło samego Tony'ego i zakłopotało Peter'a, który uciszał już o kilka chwil za późno nadal zafascynowanego Neda.

- Spokojnie dzieciaku, kiedyś takie dostaniesz. - zaśmiał się Tony, mówiąc półżartem, ale też półserio.

- Serio?!?! - natychmiastowo odpalił się, już i tak cały czerwony Peter.

- Oczywiście dzieciaku. - uśmiechnął się szeroko Tony, jednocześnie z rozbawieniem czochrając Pete'owi włosy. Widząc tak szczęśliwego i podekscytowanego dzieciaka, nie miał jak się nie cieszyć.

Avengers(i nie tylko) oglądają "Avengers: Koniec Gry"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz