Rozdział 17. MOJE DOBRE SERCE

71 5 1
                                    

-Wstawaj, raz dwa - krzyknął ponurym głosem jeden z sekty.

Ból głowy czułam chyba już w całym ciele. Ledwo, podnosząc głowę zdążyłam już upaść spowrotem przez moje przemęczenie. Wszystko mnie bolało od spania na zimnej podłodze. Prawie nie czułam swoich rąk, to wszystko od zimna. Pragnę napić się gorącej herbaty i leżeć do końca zimy pod ciepłym kocem.

Widok tego gbura sprawiał, że chciałam sobie wbić szpile w oczy, żeby już więcej na niego nie patrzeć.

-Który dzisiaj jest i jaka godzina? - spytałam udając odważną ale tak naprawdę każde jego krzyknięcie, a ja podrygiwałam.

Mężczyzna nie patrzył mi w oczy tylko otworzył celę, w której się znajdowałam. Wstałam na równe nogi a potem podeszłam do niego. Facet założył mi kajdanki z tyłu na ręce.

Wyszliśmy z celi idąc prosto korytarzem zapewne na zewnątrz.

-Dziś jest Boże Narodzenie, wczoraj była Wigilia - mówił cicho, prowadząc mnie - i jest 15:34, może zdążysz na obiad.

Skończył mówić a ja pokiwałam głową. Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz zauważyłam ciemne auto, zapewne tym właśnie wrócę do domu albo gdzie indziej mnie wywiozą. Kto wie, to sekta.

-Może jednak macie serce - palnęłam bez zastanowienia jednak chwilę potem jeden z nich walnął mnie w twarz. Nie wiem czy miałam ślad, zapewne zobaczę w domu.

Sekta lekko mnie szarpnął, aż poczułam ból na nadgarstkach. Skrzywiłam się lekko bo bardzo mnie to bolało. Nie chciałam tylko, żeby oni widzieli jak cierpię.

-Wsiadaj - zarządał jeden z nich, otwierając mi tylne drzwi.

Wyglądałam przez szybę na otaczający mnie krajobraz. Drapiąc ciągle paznokcjami o metalowe kajdanki zdrapałam przy tym już pół lakieru z paznokcji. Będę wyglądała prześlicznie na kolację z moją najbliższą rodziną. Nikt się do mnie ani razu nie odezwał a jechaliśmy już ponad dwadzieścia minut. Dopiero gdy rozpoznałam znajome domy i wiedziałam, że zbliżaliśmy się do Janiny, to jeden z Czarnych Garnitur zaczął:

-Mam nadzieję, że trochę pocierpiałaś przez ten dzień u nas.

Po tych słowach usłyszałam jego żałosny śmiech. Lekko się przysunął i swoją ręką dotknął mojego kolana. Szybko odsunęłam się choć i tak nie miałam zbytnio gdzie. Zaraz wylecę za drzwi.

-Cały czas przez was cierpię jakbyście nie zauważyli - powiedziałam poważnym głosem, nawet na nich nie patrząc.

Faceci znowu się zaśmiali.

-I tak cię zniszczymy. Będziesz cierpiała powoli i bardzo długo. Wiesz dobrze, że zmieniamy często zdania, dlatego to ty zginiesz za...- udawał, że coś liczył na palcach -...za nie całe dwa lata - parsknął śmiechem - Na początku to mieliśmy zabić osobę, którą nie wybierzesz, pamiętasz? Potem ogłosiłaś, że to ciebie mamy zabić i w sumie to nam się spodobało. Dlatego ciesz się życiem póki jeszcze możesz - znowu poklepał mnie po łydce.

Nic już się nie odzywałam.

Po chwili samochód zatrzymał się pod domem a jeden z nich otworzył mi drzwi. Z trudem wysiadłam i spojrzałam na ten charakterystyczny dom mojej cioci. Mój jeden ledwo żywy kącik ust podniósł się do góry. Czarny facet odpiął mi z dłoń kajdanki a ja poczułam ulgę, gdy nimi wolno poruszałam. Chciałam już iść do domu ale zrobiłam coś co może i dla wielu ludzi wyda się głupie ale dla mnie nie. Pokazałam że nie będę jak sekta i okażę nieco serca. Odwróciłam się do nich przodem i szczerze powiedziałam:

-Wesołych świat, Czarne Garnitury.

Uwierzcie mi, że ich miny miałam przed oczami do końca świąt.

JESTEŚMY NAJJAŚNIEJSZYMI GWIAZDAMIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz