Rozdział 37. NIEZWYKŁE WYDARZENIE

87 6 0
                                    

Dwa miesiące depresji?

Tak.

Tyle czasu minęło od wypadku Evy. Nie pisałam do niej i nie dzwoniłam. To ja pierwsza urwałam kontakt, co sprawiło mi ogromny ból, ale przetłumaczyłam sobie, że tak będzie lepiej. Musi być lepiej. Poprawiłam oceny w szkole i zaczęłam się bardziej przykładać do nauki, bo niedługo koniec Roku Szkolnego. Nie cieszyłam się z nadchodzących wakacji, bo po co się cieszyć, jeśli wiem, że będą okropne?

Bo bez niej.

Miewałam czasem lepsze dni i gorsze, lecz odziwo więcej tych lepszych, aż sama sobie nie wierzyłam, że potrafię się cieszyć z byle czego. Dzięki mojej wychowawczyni, dzięki Annie, odnalazłam siebie. Ona codziennie dawała mi przez telefon swoje wykłady a ja jej godzinami słuchałam, aż czasem po prostu zasypiałam z telefonem przy uchu, bo nie wiedziałam, że czas tak szybko leciał, gdy ona do mnie mówiła. Jej słowa i motywacje bardzo wpłynęły na moje życie. W końcu wiem którędy iść, aby dotrzeć do celu.

Bo gdybyś nie istniała, to dużo lepiej by mi się żyło.

Postawiła mnie na nogi po raz kolejny, a ja już nie zamierzam się złamać.

Usiadłam na bujanym krześle pod oknem i weszłam na naszą grupę na messengerze, gdzie z rana Oaza już zdążyła zespamomać.

True Family:

*nieprzeczytanych 76 wiadomości od Oazy Bloom*

Oaza: Ale to dzisiaj jesttttt?????

Elizabeth: ladna ta sukienka? *przesyła zdjęcie*

Davina: @oazabloom wydaje mi się, że dziś to jest, przynajmniej Anna tak mówiła...

Davina zareagowała na zdjęcie Elizabeth "👍"

David: Ta, to dziś

Andrew: DZIŚ!!!!

Zmarszczyłam czoło i usiadłam na swoje łóżko, ciągle wpatrując się w ekran telefonu. Postanowiłam że zapytam o co chodzi, bo naprawdę dawno nie wchodziłam na grupę. Od jakiegoś tygodnia.

Ja: Ale co dziś jest?

Lauren: 💃🍺🍾🍻

Elizabeth: Urodziny Anny, na które nas zaprasza nad jakiś klif, wszyscy mamy się zjawić w pięknych strojach hahahahhah serio tak mówiła ;)))

Andrew: Wiem kochanie, wierzę ci 🦍

Elizabeth: nie wątpie.

Niemal upuściłam telefon, gdy przeczytłam te wiadomości. Totalnie zapomniałam o urodzinach Anny Bovny! Ale jeszcze z nimi wszystkimi?! Naprawdę!? Z Evą!?

Padłam plackiem na łóżko i już nie chciałam wstawać. No ale oczywiście Leonardo gryzł mnie za nogawki, więc musiałam się w końcu ruszyć i zacząć szykować na zajebisty wieczór.

***

-Wiesz, te lasy są bardzo niebezpieczne a ty ich nawet nie znasz - powiedział surowo Gabriel, wędrując obok mnie, ale i tak szybciej szedł, a nawet można by powiedzieć, że biegł.

Szłam z nim równym krokiem, ale co jakiś czas musiałam przyśpieszać. Mijaliśmy pojedyńcze krzaki i wielkie drzewa, które rosły tu od 500 lat.

 Mijaliśmy pojedyńcze krzaki i wielkie drzewa, które rosły tu od 500 lat

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
JESTEŚMY NAJJAŚNIEJSZYMI GWIAZDAMIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz