Rozdział 22. MUSZĘ UCIEKAĆ

92 7 0
                                    

Ludzie powiadają, że życie ma się tylko jedno. Może i mają rację. Ale ja żyję codziennie, każdego dnia żyję na nowo. Rodzę się z nowymi pomysłami i nową sobą.

Nie palę papierosów codziennie, tylko okazyjnie. Z szafce pod biurkiem mam z dwa, albo góra trzy papierosy, które zachowałam właśnie na jakąś okazję. Jestem dumna z siebie, że nie palę, mimo to, że czasem naprawdę bardzo tego chcę.

-Wstajesz? - spytałam, nachylając się nad śpiącą nad Evą.

Ciągle spała, nawet nie otworzyła oczu.

-Yhym - odpowiedziała zachrypniętym głosem jeszcze nie w pełni obudzona - Albo nie - dodała po chwili

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Yhym - odpowiedziała zachrypniętym głosem jeszcze nie w pełni obudzona - Albo nie - dodała po chwili.

Zaśmiałam się pod nosem.

-Idę się ogarnąć, tobie też to radzę, bo ciotka Janina zwołała jakieś pilne spotkanie. Zaraz mają tu wszyscy być - oznajmiłam jej i otworzyłam nieco okno, aby wpuścić trochę powietrza.

Słyszałam jak dziewczyna jęknęła.

-Nie mów mi, że on też tu będzie...powiedz, że go nie będzie...- powiedziała znowu zaspanym głosem.

Chodziło o Jeremiego. Wiedziałam że go teraz nieznosiła.

-Będzie - uśmiechnęłam się bo wiedziałam, że po tych słowach wstanie szybko.

Eva otworzyła zszokowane oczy.

-Kurwa, wstaję - oznajmiła i zleciała bokiem z kanapy.

***

-Nie wiem dlaczego ale ciągle widzę liczby - mówiła jakby przestraszonym głosem Janina - Cały czas 19... to jest dziwne...

Kobieta zmarszczyła czoło i splotła dłonie.

-W tym wieku podobno mam umrzeć - rzekłam, pijąc czarną herbatę.

-Podobno - podkreśliła Eva.

Wszyscy siedzieliśmy na kanapach w salonie. Andrew obok Elizabeth. Davina siedziała na kolanach Davida, który ubrał dziś uroczy sweter z Mikołaja. Kayley z Lauren siedziały obok siebie na fotelach blisko kominka, bo podobno było im bardzo zimno. Z mojej jednej strony siedziała Oaza, a po drugiej Eva. Jeremy siedział na kanapie na przeciwko wraz z Janiną i Anną. Mój ojciec z Leonardem na kolanach siedział na pufie.

-Co się dzieje, ciociu? Po co nas tu zwołałaś? - zapytałam.

-Nie ja, ale Anna. To był jej pomysł - powiedziała Janina, przenosząc wzrok na Anne.

Bovna nie ruszyła się, tylko ciągle siedziała oparta o wielkie poduszki. Po chwili wyprostowała się i przecierając swoje oczy, rzekła:

-Aurelia musisz upuścić miasto. Wyjechać jak najdalej stąd aby nikt cię nie znalazł - powiedziała totalnie poważnie Anna Bovna.

JESTEŚMY NAJJAŚNIEJSZYMI GWIAZDAMIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz