Wraz z Sanem poderwaliśmy się na równe nogi, odwracając się przodem do Yeosanga, którego czerwonokrwiste oczy paliły ostro i niemal wściekle... nie, one były wściekłe.
-Wooyoung, co masz na myśli?! - Jego wściekły wrzask niósł się ostro korytarzem, dźwiękiem pełnym agresji.
-Yeosang? C-coś się stało? - Bałem się, tak, czułem strach, widząc zapewne po raz pierwszy w życiu swojego przyjaciela w tak intensywnej wściekłości. Wydawał się... wydawał się zupełnie innym człowiekiem... nie, nie człowiekiem, a...
Przełknąłem słowo, powstrzymując się szybko. Nie mogłem przecież tak nazwać człowieka, który przed kilkoma chwilami wylał mi całe swoje serce... nie mogłem... a jednak patrząc na niego, nie widziałem nic, prócz potwora o przeraźliwie bladej skórze i ostrych, kipiących krwią oczach. Jego dłonie zaciskały się w ciasne pięści, a czarne żyły uwydatniły się nienaturalnie po całych jego ramionach, biegnąc nawet po części jego szyi.
-Jeśli mu to zrobiłeś ty pierdolony pasożycie... - Głos człowieka, którego znałem, tak stał się mroczny, zniekształcony, a cień zaczął wyciekać z jego ramion, tali, skroni... aż przenikał go całkowicie.
Nie mrugnąłem, nie zdołałem nawet otworzyć powiekami, ten zniknął z miejsca, gdzie stał u progu korytarza, a nagłe uderzenie zwróciło mnie w przeciwnym kierunku. Zachwiałem się, niemal upadając, kiedy dostrzegłem, jak nagle blondwłosy mężczyzna uderza o Sana, unosząc jego wysokie ciało, tak, jakby nie ważyło więcej, niż piórko. Jego pokryte węglowymi żyłami dłonie uchwyciły marną koszulę czarnowłosego mężczyzny, uderzając jego plecami o ścianę z siłą, która ukruszyła ścianę, a farba opadła w dół z głuchym jękiem fioletowookiego.
Byłem przerażony, widząc, jak San walczy w ramieniu Yeosanga z równym strachem w swych oczach, który czułem i ja, lecz nie potrafił się wyswobodzić z jego objęcia... wydawał się wręcz bezsilnym.
-Jak żerowałeś na nim, przysięgam, że... - Prawie potknąłem się, słysząc, jak nienaturalnie brzmiał głos mojego najbliższego przyjaciela, który teraz wydawał się zupełnie obcą osobą... kimś, kogo nie znałem.
-Nie zrobiłem! Naprawdę! Ja... - Widziałem, jak desperacko starał się tłumaczyć brunet, lecz drugi wydawał się go nie słuchać... wydawał się daleki ku temu.
Zamiast tego zaparł się, nim odwrócił gwałtownie swym ciałem, rzucając mężczyzną przez cały pokój. Upadłem, przerażony widząc, jak młody mężczyzna leci z przeraźliwą szybkością, uderzając swym kręgosłupem o kominek, zanim padł na ziemię, krztusząc się głośno po ciosie... którego z pewnością nie powinien był przeżyć.
Nie leżał jednak nawet ranny, agresywnie uderzając całym ramieniem o ziemię, nim głośny warkot wyrwał się z jego ust. Dostrzegłem, jak jego ciało zaczyna pożerać dokładnie ten sam węglowy cień, parując toksycznie z jego sylwetki, które zaczęło powiększać się... rosnąć. Cichy jęk przemienił się w głośny warkot, gdy przed moimi oczami pojawiła się ogromna bestia, przewyższająca nawet te, które widziałem we wizji. Potwór podniósł się na swych czterech, mięsistych łapach, a mrok nie przestał wypływać z całego cielska, gdy zjeżył się, cofając delikatnie, nim napiął swe ciało, otwierając szeroko paszczę, zanim warknął krwiożerczo w stronę Yeosanga.
Ten jednak nie wzdrygnął się. Jego oczy wydały się płonąć bardziej w obliczu najprawdziwszego zagrożenia, a cień pochłonął go znów w pełni, nim jego ciało rozpłynęło się.
Cofnąłem się szybko, ciasno przylegając do narożnika, aby ukryć się przed walczącymi bestiami, obserwując, jak Yeosang pojawia się tuż za wilkiem... ten jednak przewidział jego ruch, odwracając się niemal natychmiast, dopadając swojego przeciwnika i człowiek padł ostatecznie jego ofiarą, warcząc pod naporem kłów. Białe, pokryte czarnymi żyłami ramiona Yeosanga owinęły się wokół szyi znacznie większej bestii, przytrzymując jej szpony i paszczę z dala od swego ciała. Nie trwało to jednak długo, nim blondwłosy przewrócił potwora, jęcząc chorobliwie, nim odepchnął go daleko, aż jego ogromne cielsko rozbiło stół tuż przede mną.
CZYTASZ
Monster under my bed // WooSan
FanfictionGdy byliśmy mali, baliśmy się potwora, który każdej nocy obserwował nas spod łóżka. Nikt nie zadaje sobie pytania, jak był stworzony i czy może ci, którzy nas otaczają, nie są od niego groźniejsi... z biegiem czasu przekonałem się, iż ten potwór, ta...