;rozdział dwudziesty pierwszy;

230 28 15
                                    

-Dobrze się bawiliście? - Spytał Yeosang w chwili, kiedy San otworzył przede mną drzwi, wpuszczając mnie do środka. I widziałem, jak na jego twarzy maluje się paskudny, chytry uśmiech, który pojawiał się za każdym razem, kiedy coś knuł. Westchnąłem, mając ochotę go szczerze zamordować, zanim spojrzałem w dół na talerz obiadowy.

-Daj, włożę do twojej torby - Wyszeptał San, sięgając po zwitek ubrań w moich dłoniach, a ja poczułem się dziwnie, wiedząc, że odbiera moje brudne materiały, jednak nie chciałem się z nim kłócić, dziękując mu cicho. Tak bardzo starałem się nie spojrzeć w jego stronę, kiedy odchodził do naszego pokoju, ale to było zbyt kuszące... a ta czarna koszula była zabójcza na jego ciele.

-Dawno nie widziałem cię tak czerwonego - Zachichotał blondyn, a ja poczułem szczerą nadzieję zabicia go kołkiem w serce, czy jakkolwiek inaczej.

-Zamknij się - Mruknąłem siadając do stołu, zanim chwyciłem łyżkę, częstując się warzywną zupą, która pachniała intensywnie w całym pomieszczeniu.

-Ej szczerze, podoba ci się? - Wyszeptał, przysiadając się obok, jak gdyby zbyt świadom, jak czuły jest słuch Sana.

-Nie - Jęknąłem nieco niepewny, kosztując ciepłego posiłku.

-Wooyoung, mów prawdę, ile się przyjaźnimy, co? - Nalegał.

-Może...

-Wiedziałem - Uśmiechnął się z dumą, zanim zmierzwił moje wilgotne po prysznicu włosy, dobijając mnie jeszcze bardziej - To dobrze. San jest świetny - Zaśmiał się lekko.

-A nie martwi cię, że ma sto lat? - Spytałem podstępnie, poprawiając pasma, które zrujnował - To trochę jak pedofilia - Zobaczyłem, jak zażenowanie rozkwita na jego twarzy.

-Naprawdę? Na wampirze, to jak dziesięć. Co odpowiada też jego poziomowi inteligencji - Prychnął Yeosang, a ja uśmiechnąłem się leniwie. Nie rozumiałem trochę ich relacji, bo wyraźnie przekomarzali się i kumplowali, ale jednak blondyn nie wahał się go zaatakować w mojej obronie.

-Hej, to ty się z nim wczoraj pobiłeś. Jak rodzieństwo - Zażartowałem, znów zbijając wyraz zadowolenia z jego ust.

-Postaram się nie komentować - Prychnął, nim zmusił mnie do zjedzenia kolejnej części posiłku - Na przyszłość, nie otwieraj lodówki, Seonghwa przyniósł nam zapasy i nie chciałbym, byś zabrudził całą podłogę na ich widok - Mruknął, a moje oczy otworzyły się szeroko, kiedy żołądek podszedł do gardła.

-K-krwi? Zapasy krwi? - Jęknąłem na samą myśl, cicho modląc się, aby Yeosang zaprzeczył.

Ale tego nie zrobił.

-Dokładnie, a dla Sana część żywej zwierzyny, choć nie wiem, jak chce go nakarmić. O właśnie! Jedna rzecz na potwierdzenie tego, że ma dziesięć lat. Wciąż musi być karmiony przez swojego tatusia - Śmiał się blondyn, ignorując moje obrzydzenie.

-Powiedział ten, który żywi się z plastikowego woreczka - Podniosłem głowę na brzmienie niskiego głosu Sana, czując, jak moje serce bije nieco szybciej - Przyganiał kocioł garnkowi. Smakuje Wooyoung? - Mężczyzna rozweselił się natychmiast, kiedy na mnie spojrzał, a ja starałem się nie rumienić... choć nie było to łatwe.

-Yhym - To było jedyne, co mogłem wykrztusić, kończąc posiłek, zanim wstałem od stołu.

-Daj, ja już pozbieram, a ty odpocznij trochę - Yeosang chwycił naczynie, popychając mnie w stronę Sana. I zatoczyłem się lekko, powoli idąc do swojej tymczasowej sypialni, gdzie zniknął już czarnowłosy.

Dostrzegłem starszego przy jednym z foteli, kiedy szukał czegoś w swojej torbie... albo desperacko starał się zabić czas i niezręczność. Zamknąłem jednak za sobą drzwi, spoglądając na okno i nocną aurę, która pochłonęła już gęsty las. Zastanawiałem się, czy ktoś mógłby nas obserwować w tej chwili... z oddali. Tak przecież robił to San, obserwował mnie od dnia wypadku. Jak wiele rzeczy mógł zobaczyć? Rzeczy... intymnych? Prywatnych? Czy odwróciłby wzrok, gdybym...

Delikatnie chwyciłem rąbek pościeli, przyglądając się z uprzejmością na ciepły materiał. Tak bardzo kusiło, bo wiedziałem, że chociaż tam będę daleki od tego wszystkiego, co mnie otacza. Nie mogłem przecież udawać wiecznie. To wszystko mnie przerastało. Wszystkie nadprzyrodzone rzeczy... choć reszta sprzeczałaby się pewnie, jeśli chodzi o samo nazewnictwo. Przerażało mnie też znamię na moim ramieniu. Brzydka blizna o czerwonym wzorze, która wciąż wydawała się palić żywym ogniem, mając nikłą, ale wciąż istniejącą szansę, aby przemienić mężczyznę tuż obok w potwora?

Widziałem, jak stracił część kontroli, ale nie rzucił się przecież na Yeosanga w sposób, który miał go zabić. Czy byłby jednak w stanie zabić swojego przyjaciela? Brata? Mnie? Jak nikła jest jego kontrola, skoro Seonghwa nie pozwala mu

-Czy jesteś śpiący? - Spytał San, powoli zbliżając się do mojego boku. A przynajmniej słyszałem jego kroki, odwracając się lekko, zanim potknąłem się głupio.

Jego dłoń ujęła mnie mocno w pasie, przyciągając do swej piersi. Podniosłem głowę, spoglądając w jego głębokie, fioletowe oczy, które błyszczały czymś, czego nie potrafiłem nazwać, choć szczerze w zupełności to rozumiałem.

Poczułem suchość w ustach, mając wrażenie, że jestem tak cholernie mały w jego objęciu... jego usta tak blisko... kilka milimetrów...

Powoli uniosłem się, czując wahanie w całym swoim ciele... Jakby każdy skrawek wrzeszczał mi do ucha zarazem tak, jak i nie. Walczyłem z demonami w swoim umyśle, wahając się, nim łagodnie pochyliłem się do przodu... aż poczułem ciepło jego miękkich ust.

Ułamek sekundy rozkoszowałem się tą miękkością, zanim odsunął się gwałtownie, cofając się o krok.

-Woo...

-Tak bardzo mi przykro - Jęknąłem żałośnie zawstydzony, czując, jak rumieńce paniki malują moje policzka znaczącą czerwienią.

-Nie, proszę nie żałuj - Poczułem, jego dłonie na swoich ramionach, będąc zupełnie zdezorientowany - Proszę, nie żałuj - Powtórzył cicho - Ja również tego chcę. Naprawdę tego pragnę, ale... nie mogę... Pobudzenie moich emocji może skutkować natychmiastową przemianą i utratą kontroli, a nie chcę... ostatnie, czego pragnę, to zranić cię w jakikolwiek sposób. Nie wybaczyłbym sobie tego - Poczułem, jak słone łzy szczypią moje oczy i nawet nie wiedziałem dlaczego. Czy dlatego, że byłem zawstydzony sobą? Zdarzeniem? Oniemiały jego słowami?

Przecież jawnie odwzajemnił właśnie moje uczucia.

-Też cię lubię Wooyoung... bardzo, ale nie mogę ryzykować - Wyszeptał tak cicho, że dreszcz przebiegł w dół i w górę mojego kręgosłupa, stawiając każdy, najmniejszy włosek na jego długości.

-J-ja... to...

-Co zaniemówiłeś? - Zachichotał lekko, zanim jedna z jego śmiertelnie ciepłych dłoni delikatnie otarła mój policzek - Zaskoczony miłością stuletniego dziesięciolatka?

O cholera.

-Słyszałeś moją rozmowę z Yeosangiem? - Przełknąłem przerażony, czując, jak wszystko w moim gardle cofa się nagle głęboko do żołądka.

-Może... - Uśmiechał się podstępnie.

-San?!

-Czyli jestem dla ciebie pedofilem? - Moje oczy otworzyły się szeroko.

Monster under my bed // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz