;rozdział czwarty;

331 34 1
                                    

Ciężki kaszel poderwał moje ciało, powstrzymując krzyk bólu, który przeszył niemal każdy skraj mojej skóry. Krztusiłem się, nie potrafiąc złapać oddechu, kiedy strach wstrząsnął moim ciałem na uczucie dłoni pełznącej po moich plecach.

Starałem się odskoczyć, przerażony, że czerwonooki demon znowu spróbuje mnie zranić...

-Cii... - Chciałem walczyć. Naprawdę chciałem zmusić swe płuca do oddychania, a ciało do ruchu, jednak coś sprawiało, że stałem się słaby, opadając na ramię człowieka, który szeptał do mojego ucha... Trząsłem się, nawet nie przykładając wagi, aby skupić się na słowach, starając się już desperacko nie dusić ciężkim kaszlem, który sprawiał, że cały mój brzuch pulsował tępym bólem... aż w końcu byłem w stanie rozróżnić jego głos.

Poderwałem się gwałtownie, wyrywając się z trzymających mnie objęć, aby słabo spojrzeć w oczy swojego przyjaciela.

-Yeo... - Przełknąłem swój słaby głos, obserwując, jak odwraca się nagle, chwytając w swą dłoń szklankę z wodą, zanim podał ją w moim kierunku.

-Pij - Polecił, jednak ja nie wykonałem gestu, zbyt zdezorientowany, przyglądając się jego ciemnemu spojrzeniu spokojnych oczu... przecież pamiętałem je w pełnej panice. Nie wyobraziłem sobie tego, prawda? Widziałem, jak mężczyzna chwytał teraz perfekcyjnie ułożone, blond włosy... Moje spojrzenie padło na gardło, które nie miało teraz ani grama brzydkiej blizny, którą... którą przecież widziałem.

-A-ale... - Otworzyłem usta, jednakże przerwał mi, przykładając szkło do spierzchniętych warg, zmuszając mnie, bym napił się przyjemnie chłodnej cieczy, kojącej moje zużyte, suche gardło. To nie zmieniało jednak, jak bardzo zdezorientowany byłem, obserwując, jak wstaje, kiedy odłożył opróżnione szkło, zmuszając mnie lekko, bym opadł znów na ogromną poduszkę.

Pokój, w którym się znajdowałem, był chłodny... o białych, czystych ścianach i czarnych ozdobach zachowanych w dość nowoczesnym stylu. Szykowne obrazy zawisły na ścianach, a okno było przysłonięte w półprzeźroczystą zasłoną, choć na zewnątrz wyraźnie panowała jasność. Co było zaskakujące, nie dostrzegałem żadnych luster, a jedyne, co rzuciło się w moje oczy, to pojedyncze drzwi na lewo od dwuosobowego łóżka, w którym leżałem.

Nie było to moje miejsce. Nie był to mój dom. Może byliśmy u Yeosanga? Nigdy wcześniej nie byłem u niego... więc może? Ale po co? Co się stało... przecież, to nie mógł być mój sen! Nie wyobraziłem sobie...

Moja dłoń uderzyła o ugryzienie, a krzyk wyrwał się z gardła, kiedy ból rozpromienił ponownie po moim ciele. Zanim zdołałem cokolwiek zrobić, Yeosang chwycił mój nadgarstek, siłą odrywając go od rany, a jego dotąd zawsze niewzruszenie stoicka twarz wykrzywiła się we wściekłości.

-Nie mów, że sobie to zmyśliłem! Nie jestem szalony! Widziałem... widziałem... To wampirzopodobne gówno. Nie zmyśliłem, tego. Czuję to! - Wrzeszczałem na niego, patrząc wprost w jego oczy, które straciły na zapale, powracając do... smutnego? wyrazu? Nie wiedziałem, co stało się z jego raną, może zasłonił ją jakimś opatrunkiem, ale wciąż czułem swoje i byłem pewien, że to, co się stało, nie było moim popieprzonym snem, czy coś w tym stylu. Widziałem mężczyznę o czerwonych oczach. Widziałem jego wyrastające kły. Czułem, jak te wbijały się w moją skórę, sprawiając, iż moje ciało słabło.

-Nie mówię, że zmyśliłeś - Spojrzałem na niego oszołomiony, obserwując, jak siada ze smutkiem na krańcu mego łóżka, a jego biała dłoń łagodnie szczypie okruszek pozostawiony w śnieżnej pościeli, aby zrzucić go w dół na drewnianą podłogę.

-C-Co? - Jęknąłem zupełnie zbity z tropu... poniekąd naprawdę chciałem, by przekonał mnie, że wszystko zmyśliłem. Że ten człowiek... nie, bestia, dosłownie ugryzła moje ciało.

Monster under my bed // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz