;rozdział dwudziesty szósty;

241 29 8
                                    

Jęknąłem na ostry ból skroni, który ocucił mnie gwałtownie ze spokojnego snu, zanim ciepły masaż delikatnie ukoił nieprzyjemne, pulsujące kłucie. Starałem się nie wiercić, kiedy powoli uniosłem ociężałe powieki, zamykając je równie szybko, co ostre, jaskrawe światło poraniło wrażliwą źrenicę.

-Cii - Zmarszczyłem brwi zaskoczony, ponownie mrużąc oczy, by jeszcze na chwilę w spokoju oddać się przyjemnej pieszczocie, masującej moją głowę. I było to przyjemne, niemal zbyt przyjemne, jednak wkrótce znów zmusiłem się do otworzenia oczu, robiąc to tym razem wolniej i rozważniej, aż zawiesiłem je w białym suficie nade mną - Dzień dobry - Usłyszałem przyjemne słowa, powoli rozglądając się wokół, aż mogłem spojrzeć wprost na te intensywnie fioletowe tęczówki. Uradowane i szczęśliwe... może też znacznie jaśniejsze, niżeli wcześniej - Jak się czujesz?

-Głowa mnie boli - Przyznałem z suchym gardłem, a mężczyzna, na którego ciele byłem oparty, pokiwał głową ze smutkiem i wyrozumiałością, zanim sięgnął w stronę swojej torby, odbierając mój perfekcyjny masaż.

-Proszę, to powinno pomóc. Przepraszam, że poszedłem tak ostro - Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc trochę o co mu chodzi, jednak wziąłem białą tabletkę do ust, pozwalając mu przycisnąć plastik butelki z wodą do moich ust - Pamiętasz coś ze wczoraj? - Spytał uprzejmie, a ja pokiwałem głową, niemal natychmiast tego żałując. Na szczęście jego ciepłe dłonie znów rozpoczęły swój abstrakcyjnie przyjemny masaż, doprowadzając mnie do postradania umysłu.

-Yhym, najlepszy seks w moim życiu i jeszcze lepszy orgazm - Mruknąłem, widząc, jak kącik jego ust unosi się w smutnym geście, czego nie mogłem zrozumieć. Przecież obu nam było dobrze, prawda? Łagodnie poprawiłem się na jego nagiej piersi, zadowolony z ciepła, które kipiało od jego skóry.

-Cieszę się, ale czy pamiętasz coś jeszcze? Na przykład, jak z ciebie piłem? - Przełknąłem lekko, spoglądając w jego oczy pełne winy.

-Pamiętam, że mnie ugryzłeś - Przyznałem cicho, choć ból samego wgryzienia był ledwo obecny w moim umyśle.

-Przepraszam - Wyszeptał nagle, a ja zrozumiałem, dlaczego pochłaniała go tak intensywna wina.

-Dlaczego przepraszasz? - Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, widząc, jak odwraca swoje piękne spojrzenie.

-Nie powinienem był się na tobie żywić, a już na pewno nie w takiej ilość. Nie wiem, dlaczego się nie powstrzymałem... nigdy nie powinienem nawet potrzebować aż tak wiele, ale kiedy poczułem smak twojej krwi... Seonghwa nigdy dotąd mi nie pozwalał próbować ludzkiej, a twoja jest tak cholernie wyjątkowa. Co nie zmienia faktu, że nie powinienem. Tak mi przykro...

-Hej - Przerwałem mu cicho, unosząc ramię, aby musnęło jego przyjemnie twardą szczękę i zmusiłem go lekko, by spojrzał na mnie, choć wyraźnie chciał tego uniknąć - Nie obwiniaj się, proszę. Też tego chciałem, dobrze? I wierz mi, było to lepsze, niż mogłem sobie wyobrazić. Chciałbym, byś zrobił to ponownie, San.

-Co? - Widziałem, jak jego oczy zabłysły w roztargnieniu i podnieceniu.

-Chciałbym spróbować jeszcze raz. Chciałbym, żebyś się mną żywił, żebyś robił to za każdym razem, gdy będziesz tego potrzebował. Szczególnie jeśli będziesz doprowadzał moje ciało do szaleństwa - Dostrzegłem podziw w jego fioletowych oczach i nie mogłem powstrzymać się przed uśmiechem, zmuszając, by pochylił się odrobinę i pocałował mnie delikatnie. I kontrast pomiędzy oschłością poprzedniej nocy, a spokojem teraźniejszej chwili był zbyt przyjemnym, abym nie mógł się nim rozkoszować.

-Kocham cię Wooyoung, nawet nie wiesz, jak bardzo - Wyszeptał, delikatnie otulając ramionami moją wciąż nagą pierś, przyciągając mnie wystarczająco blisko, żebym mógł w pełni do niego przylegać. I dopiero po chwili dotarło do mnie, jak bardzo... nieubrany byłem.

-Popatrz, a jednak jestem w stanie się domyśleć - Uśmiechnąłem się lekko, odwracając się przodem do niego, by przytulić policzek do jego szyi i słyszałem jego chichot, kiedy delikatnie masował moje plecy swoimi zbyt kojącymi dłońmi - Ale tak naprawdę, dziękuję za poprzednią noc, Sannie, byłeś cudowny - Wyszeptałem, lekko owijając palce, nim ścisnąłem jego długość, wsłuchując się w jego bolesne westchnienie.

-Od kiedy jesteś taki pewny siebie - Prychnął, całując moją skroń.

-Od dnia, kiedy w końcu wyznałem uczucia wobec ciebie - Wiercłem się lekko, aż znalazłem idealną pozycję do leżenia w jego objęciu i przysięgam, że już nigdy nie miałem, choć najmniejszej ochoty, by wstać.

-Niech ci będzie - Prychnął, zakręcając pasmo moich włosów swoim palcem - Będę cię chronił, Wooyoung, przed każdym złem, jakie ma nadejść. I obiecuję, że zrobię wszystko, by już nigdy nie spotkała cię żadna krzywda.

Uniosłem głowę na lekkie skrzypniecie drzwi, dostrzegając, jak Seonghwa odziany w piękny, wykwintny garnitur z węglowego zamszu, przechodzi przez ich framugę z nieprzyjemnym wyrazem na swojej wciąż młodej twarzy. Czułem, jak dłonie Sana zaciskają się mocniej na moim ciele, tak, jakby próbował mnie chronić, choć przecież nie miał przed czym.

Rozumiałem go jednak. Rozumiałem, jak potężnie może działać jego instynkt, choć pierwotnie wydawało się to irracjonalne. Yunho jednak miał zbyt wiele racji, iż dzika strona przejmuje większość kontroli w wilczym ciele.

-Zostawiłem was na chwilę samych - Prychnął czarnowłosy, odwracając swoje czerwone spojrzenie ku nam - Pozwólnie, iż nawet nie będę komentował tego, co zrobiliście zeszłej nocy, nie racząc poinformować nam, by wszystkie istoty z nadwrażliwym słuchem wybyły na drugi koniec budynku - Moje oczy otworzyły się szeroko w dezorientacji i czułem, jak San chichocze lekko, choć zupełnie nie rozumiałem, co go tak do cholery bawiło. Zamiast tego skuliłem się mocniej przy jego ciele, udając, iż nigdy nie istniałem - A teraz wstawajcie nierozłączki, nim minie południe, gdyż wciąż mamy niedorzecznie wiele do zrobienia.

-Zaraz przyjdziemy - Obiecał San, choć ja nie byłem tego taki pewien.

Monster under my bed // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz