;rozdział osiemnasty;

242 26 7
                                    

-Wooyoung... Wooyoung, pobudka- Zerwałem się gwałtownie zaskoczony, potrząsając głową w niedowierzaniu, rozglądając się martwo dookoła.

Aż spojrzałem w czerwone oczęta dziewczynki, przyglądającej mi się uważnie... delikatnie powiodłem spojrzenie do miejsca, o które się opierałem. Spoglądając na białą, nieco zmiętą koszulę...

-Dzień dobry, śpiochu - Usłyszałem głos Sana, szybko siadając prosto, by nie opierać się o niego więcej, na co zaśmiał się dość uroczo - Jesteśmy na miejscu - Wyjaśnił powoli, wskazując za okno.

Na zewnątrz sypały intensywnie białe, tęgie płaty śniegu, opadając na kamienistą ziemię, która uderzała i wstrząsała samochodem. Zadrżałem na samą myśl wyjścia na zewnątrz, dostrzegając, że teren jest na jakiejś górze, a za niewielką granicą lasu w porannym słońcu błyszczała skarpa i piękny krajobraz gór.

-Zostawimy na razie rzeczy, później San pomożesz mi je zanieść. Nie poruszajcie się nigdzie sami, ufam im, ale wolę mieć rękę na pulsie - Powiedział szybko Seonghwa, nim skontrolował mnie wzrokiem, otwierając drzwi. 

-Nie martw się, upewnił się tylko, czy jesteś ubrany - Zapewnił Yeosang, już, kiedy drzwi zamknęły się za jego wysokim ciałem ubranym w piękny, błękitny garnitur, błyszczący w wyrazistej bieli, zanim zbliżył się do przodu pojazdu, stając pomiędzy maską a wysokim mężczyzną o brunatnych włosach, którego widziałem poprzedniego wieczora.

Tym razem nie był jednak w pełni ubrany, a cała jego masywna pierś została nago odsłonięta, pozwalając, aby grube płaty śniegu opadały bezpośrednio na wyraźnie rozgrzaną skórę. Na jego piersi tkwił okrągły tatuaż o głębokiej, czarnej barwie z wężem otaczającym jego szeroką linię.

Rozmowa między nimi nie była jednak długa, a w chwili, kiedy obaj skinęli odrobinę swą skronią, Yeosang i San niemal w tej samej chwili otworzyli swoje drzwi, wpuszczając niebezpiecznie lodowate powietrze do wnętrza rozgrzanego pojazdu.

Nie wiedziałem co zrobić, pozostając bezczynnie w swym miejscu, nim dostrzegłem dłoń Sana, która opadła, żeby pomóc mi wyczołgać się z pojazdu. I ku mojemu nieszczęściu musiałem opuścić przyjemne ciepło, słysząc, jak Yeosang powoli otwiera drzwi od strony Soni, zapewne, by wyciągnąć ją z fotelika. Podczas podróży, zapewne tuż przed tym, jak zasnąłem wraz z nią, opowiedzieli mi, iż po przemianie, dorastają do wieku, kiedy ciało przestaje się rozwijać, a zaczyna wpadać w okres starzenia i wtedy zatrzymują się, już do końca śmierci... która może nigdy nie nadejść.

-Trzymaj się blisko, Wooyoung. Domyślą się, kim jesteś, ale nie pozwolę cię zranić - Obiecał San, a jego dłoń powoli owinęła mnie mocniej w płaszczu, pozwalając mi poświęcić chwilę, by przyjrzeć się otoczeniu.

Miejsce było ogromne, jednak... słysząc słowo wioska, nie spodziewałem się czegoś... tak adekwatnego. Spodziewałem się małego miasteczka pośrodku lasu. Ocieplanych domów ze starą telewizją... a nie drewna. Miejsce było niemal zacofane o wiek, czy dwa, choć Seonghwa zapewne upewniłby mnie dokładnie kiedy. Nie widziałem tu ani jednej anteny telewizyjnej, czy słupa z prądem, zastanawiając się, czy w ogóle wiedzą, czym jest telefon.

Kilka drewnianych chat ułożonych było w równym szeregu, kiedy na samym końcu w końcu zobaczyłem prawdziwy dom z ceglanym murowaniem i może nawet fundamentem. I miałem cichą nadzieję, że właśnie tam się zatrzymamy. Samochód jednak na tle tych starych domów wydawał się niemal surrealistyczny.

-Czy to człowiek? - Usłyszałem niski głos brązowowłosego wilka, szybko odwracając głowę w jego kierunku, a dłoń Sana szybko objęła moją talię, trzymając mnie blisko. I rzeczywiście czułem się bezpiecznie w jego objęciu.

Monster under my bed // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz