;rozdział dwudziesty trzeci;

226 29 6
                                    

Wilki ruszyły, warcząc groźnie i choć w pierwszej chwili sądziłem, iż Yunho będzie najszybszym, kiedy jego monumentalna, brunatna sylwetka wystrzeliła do przodu, szybko dotarło do nie, że nie jest to prawda. Syn wodza był dobrze wyszkolonym, wyraźnie korzystając ze swojej wagi i rozkładu ciała. Jednak San prześcignął go szybko i jego ciało było piękne, wstrząsając przy każdym skocznym biegu czarnym, długim futrem... niesamowite.

-Czyli co jesteś zabaweczką tych wysysających krew demonów? - Usłyszałem prześmiewczy ton obcego mi mężczyzny, odwracając głowę w kierunku obcego mężczyzny o wysokim ciele i szerokiej piersi, który wpatrywał się we mnie z kpiną - Żałosne.

-Odezwał się ten, który żeruje na biednych sarenkach w lesie - Prychnął Yeosang, zanim jego dłoń owinęła się wokół mojego ramienia, ciągnąć mnie trochę dalej - Wybacz Wooyoung.

-Nie przejmuj się - Uśmiechnąłem się lekko, dobrze wiedząc, że stresował się każdą głupotą.

-Hej, w końcu mam okazję, żeby stanąć w twojej obronie. Całą szkołę robiłeś to dla mnie, pozwól się nacieszyć - Lekko uderzył mnie w ramię, a ja zachichotałem, dobrze wspominając dni, kiedy szkoła pobudzała dreszcz na moim kręgosłupie.

-Poradzę sobie, dobrze o tym wiesz - Droczyłem się, a jego oczy błyszczały rozbawieniem, ponieważ oboje wiedzieliśmy, że nie wyjdzie mi dobrze. Nie w tym świecie, kiedy człowiek mógł przemienić się w wilka i przemienić mnie w ciągu sekundy.

-Coś jest nie tak - Seonghwa podszedł do nas, a jego ciało było napięte, kiedy oczy podążały po granicy lasu - Czuję krew.

-Może upolowali już zdobycz - Prychnął wódz, który zbliżył się do niego i byłem pewien, że pilnował mężczyznę... nie winiłem go, jego nieuwaga może skutkować śmiercią jego ludzi. Jednak to, jak wsłuchiwał się w każde słowo Seonghwy. Obserwował każdy gest... wiedziałem, że starszy był tego świadom, jednak wciąż, na jego miejscu nie czułbym się komfortowo, iż obserwuje mnie ktoś, kto tak mocno ma zakodowaną nienawiść do całego, mojego gatunku.

-Nie... to wilcza krew - Zamarli. Widziałem, jak wódz momentalnie spogląda na las, jakby tam była odpowiedź i rozwiązanie wszystkich jego obaw - I ludzka...

Słowa Seonghwy zostały przerwane przez głośny pisk, zanim biały wilk wybiegł z lasu. Jego śnieżne, podobne do płatków z nieba futro zostało zalane paskudną, szkarłatną krwią, a spanikowane oczy błądziły do chwili, gdy ujrzały głównego wodza, a ciało potoczyło się, aż upadło boleśnie z jeszcze głośniejszym piskiem.

Lodowata sierść zaczęła zanikać, aż nagie ciało chłopca nie starszego, niż ja pojawiło się w tym samym miejscu o tych samych spanikowanych, złotych oczach...

-K-kłusownicy... - Pojękiwał cicho i smutno, wyraźnie spanikowany, choć niemal natychmiast ciepły koc i ramiona jednego z wodzów innych wiosek otuliły się wokół jego szczupłej sylwetki.

-Tutaj? - Ojciec Yunho wydawał się nie dowierzać, kiedy przyglądał się drżącemu chłopcu w wyraźnym przerażeniu.

-To nie kłusownicy... - Cichy szept Seonghwy przerwał ciszę - Ci ludzie polują tu nie na zwierzynę. Zapewne ci sami, którzy zaatakowali nas poprzedniego dnia. Ilu ich jest? - Spytał niemal natychmiast, a ja słyszałem w jego głosie coś więcej, niżeli dotychczasowy spokój.

-J-ja nie wiem... J-jeden... zaatakował, ale S-San... go... z-zabił... - Skamlenie było zbyt bolesnym, abym mógł go słuchać. Mój umysł zatrzymał się na imieniu człowieka, który jeszcze przed kilkoma minutami całował moje usta. I na strachu, że go stracę...

-Jeśli San zacznie swoje polowanie, niemożliwym będzie go powstrzymać. Powinniśmy się pospieszyć, gdyż zapewne więcej będzie w granicach lasu - Seonghwa spojrzał w moim kierunku, a ja przełknąłem ślinę przerazony - Będzie mi potrzebna twoja pomoc.

Monster under my bed // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz