;rozdział dwudziesty;

223 28 25
                                    

San delikatnie zamknął za sobą drzwi z lekkim, charakterystycznym stukotem drewna o jego schludną framugę, odcinając nas szczelnie w niezbyt wielkim, kwadratowym pomieszczeniu. Miejsce było ładne, nie mogłem zaprzeczyć. Ciepły kolor brązu pokrywał ściany, a dębowe łóżko stało pośrodku zaścielone w ładną, białą pościel. Problemem było to, że było jedyne.

Spojrzałem niezręcznie w stronę Sana, który nie poruszył się spod drzwi, wydawał się czuć mój niepokój.

-Wezmę fotel - Powiedział napiętym tonem, uśmiechając się lekko, kiedy przeszedł w stronę wspomnianego fotela tuż przy pojedynczym oknie.

Poczułem się źle, na myśl, że miałby spać na fotelu, kiedy ja wylegiwałem się w łóżku. To nie było sprawiedliwe i boleśnie wiedziałem, że nie mogłem go do tego zmusić.

-Możemy dzielić łóżko - Zasugerowałem lekko, przyglądając mu się uważnie.

-Nie czujesz się niezręcznie? - Pokręciłem szybko głową, choć było to wyraźne kłamstwo i on o tym doskonale wiedział - Paradoskalnie wampiry nie potrzebują snu - Mruknął, kiwając głową na drzwi, a moje oczy otworzyły się szeroko.

-Yeosang ty... - Mruknąłem z goryczą, dokładnie wiedząc, co knuł ten mały... Uwielbiał mi to robić. Zajął pokój dla siebie, żebym ja dzielił miejsce z facetem, który wyraźnie mi sie podoba, choć surrealistycznym wydaje się z nim być. On był nieśmiertelnym, stuletnim wilko-wampirem, ja człowiekiem, coś abstrakcyjnego... choć wszystko, co ostatnio mnie otacza, właśnie takie jest.

-Wooyoung, jeśli nie chcesz, mogę...

-Nie! - Zaprzeczyłem szybko, czując, jak moje policzka nabierają różowego odcienia zawstydzenia, widząc, jak zaczyna uśmiechać się lekko - Znaczy... nie mam problemu, naprawdę - Obiecywałem, czując, jakbym pogrążał się w swoim kłamstwie i wstydzie.

-Cieszę się - Uśmiechnął się jedynie mężczyzna - Przejdę się do łazienki, wziąć prysznic, chcesz iść ze mną? Będziesz bezpieczniejszy - Zaoferował lekko, podnosząc dłoń, aby przeciągnąć po swoich czarnych lokach i cholera... był moją słabością.

-Znaczy...

-Postoję przy drzwiach i upewnię się, że nikt nie wejdzie. Seonghwa właśnie przyniósł torby - Powiedział z czułym uśmiechem, zanim delikatne pukanie nie zwróciło jego uwagi. Nie musiałem nawet kiwnąć palcem, kiedy powoli podszedł do drzwi, otwierając je i odbierając dwie duże torby, zanim położył je obie na stoliku, ponownie zamykając pokój.

Skinął lekko głową, klepiąc moją torbę, kiedy powoli zaczął wyciągać swoje rzeczy i przełknąłem ciężko, rumieniąc się, kiedy wyciągnął swoje bokserki, układając je schludnie na poskładanych ubraniach.

-Wszystko w porządku? - Spytał, a ja wyrwałem się z zamyślenia, kiwając głową szybko, kiedy zacząłem powoli wyciągać jakieś schludne ubranie, zanim wziąłem je w ramiona - Masz wszystko? - Upewnił się, a ja skinąłem głowa, nie ufając, że mój głos nie załamie się nagle - To chodźmy - Uśmiechnął się lekko, zanim przytrzymał mi drzwi, przepuszczając mnie przodem. I ku mojemu szczęściu w tym prowizorycznym salonie nie było nikogo z moich znajomych, co dobre, bo zapewne po tej chwili spędzonej sam na sam z Sanem, byłem no cóż, z lekka zaczerwieniony.

Czekałem na Sana, woląc, by on prowadził nas przodem przed niebezpiecznie długi korytarz, widząc, jak napina się jego ciało przy każdym szmerze... którego ja nie musiałem nawet słyszeć. Byliśmy jednak sami, nawet, kiedy starszy otworzył drzwi do łazienki, ukazując coś w rodzaju niewielkich kabin z prysznicami, kiedy całość odwzorowywała zwyczajną toaletę domową.

-Fajne - Zauważył czarnowłosy, uśmiechając się lekko - Nie trzeba czekać w kolejce - Zaśmiał się lekko, zanim jego dłonie powoli zabrnęły do guzików białej koszuli, rozpinając ją na moich oczach. Zaniemówiłem, kiedy powoli zaczął odsłaniać wyraźnie umięśnioną pierś i mocne, stabilne mięśnie swojego idealnie płaskiego brzucha.

Aż zobaczyłem koszmarnie długą bliznę u zwieńczenia spodni. Biała tkanina spadła z jego ramion, a on zaczął starannie składać ją w swoich dłoniach. Jego ciało było piękne, niemal idealne, jak mogłem przypuszczać, do chwili, kiedy nie zwrócił się do mnie plecami, aby ułożyć na niewielkiej umywalce swoją poskładaną w kostkę koszulę.

Całe jego plecy skalane zostały paskudą blizną poparzenia na całym jego prawym biodrze. Pomarszczona, wciąż wściekle czerwona skóra wydawała się odwzorowywać jego prawdziwy wiek, jednak ja doskonale wiedziałem po czym ona jest.

-San?

-Co tam? - Spytał, odwracając się z powrotem z uprzejmym uśmiechem, który definitywnie nie pasował do diabelskiego ciała.

-Ta blizna... - Wyszeptałem, podchodząc o krok z dłonią delikatnie zwróconą w kierunku jego blizny, a świadomość wydawała się go dopaść, gdyż niemal natychmiast cofnął sie przodem w moją stronę - Ona jest po... po tym? - Dodałem cicho, nie mogąc wypluć słów o pożarze, który jak się okazało, nie zabił moich rodziców.

-Nie łatwo było wyjść z tego budynku - Wyznał lekko, zanim uśmiechnął się smutno i w jego oczach widziałem, jak walcz, by uciec z opresji. 

-Ja... Tak mi przykro - Czułem, jak moje dłonie zaczęły drżeć na myśl o bólu, jaki musiał przeżyć, żeby wyciągnąć mnie z tamtego miejsca. Aby ocalić moje życie... 

-Nie przejmuj się, blizna, a życie to naprawdę nie był wybór - Zaśmiał się lekko, łagodnie trącając mój podbródek... Zanim jego dłonie ułożyły się na wąskiej tali, rozpinając guzik spodni.

-Em San? - Jęknąłem, odwracając się szybko, kiedy zsunął materiał ze swoich bioder, pozostając niemal zupełnie nagim.

-No co? - Ułożyłem dłonie na swojej twarzy, aby ograniczyć cokolwiek - Wooyoung obaj jesteśmy facetami, pomimo wszystko moje ciało nie różni się zbytnio, nie ważne, jak popieprzone jest moje ciało. Zresztą... wierz mi, to nie jest pierwszy i ostatni raz, kiedy zobaczysz mnie nagiego - Prychnął rozbawiony.

-C-co? - Żałowałem, że wszystko we mnie było tak zawstydzone, że nawet głos był głupio jękliwy, a twarz rozpromieniła w głębokiej czerwieni rumieńców.

-Ubrania nie przeżywają po przemianie w wilka - Zażartował, zanim usłyszałem jego kroki - Nie chcesz, to nie patrz, ja idę się umyć - Usłyszałem, jak delikatny pisk drzwi rozbrzmiał pomieszczeniu, zanim niewielkie uderzenie poświadczyło, że w końcu jestem sam. Westchnąłem lekko zadowolony, zanim odwróciłem się ponownie...

-San! - Wrzasnąłem, podkasując na widok jego zupełnie nagiego ciała przed zamkniętymi drzwiami kabiny, kiedy śmiał się otwarcie.

-Jesteś słodko czerwony - Zachichotał, jednak ja już nie patrzyłem, czując, jak intensywne ciepło rozchodzi po mojej całej twarzy - Dobra, dobra, już nie żartuję. Miłego prysznica, szkrabie.

Miałem szczerą ochotę go uderzyć, chociaż... nie było to dość rozsądnym.

Monster under my bed // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz