;rozdział dziewiąty;

270 31 2
                                    

Z przerażeniem spojrzałem na czarno-brunatną bestię, która obniżyła krwiożerczo swój pysk, odsłaniając lśniące, białe kły o wielkości niemal moich palców. Cofnąłem się gwałtownie, widząc, jak jego uszy opadają w tył, przy gotowości do ataku, a całe jego, ogromne cielsko, które mogło dorównać mojemu wzrostowi, naprężyło się niemal do skoku. Jego futro pokrywające każdy, napięty, wyodrębniony mięsień mieniło się niemal nocnymi odcieniami lasu, połyskując białością opadłych opasłe płatków śniegu, których nazbierał podczas całej tej nocy.

Jak, tak wielka bestia zbliżyła się niemal pod sam taras?

Zadrżałem, kiedy nienaturalne, fioletowe oczy wbiły się w moje ciało... w ludzki sposób? Nie dostrzegłem w nich za grosz agresji. Były... współczujące.

Czy aż tak popieprzyło mi umysł, że oprócz fioletowych oczu, widziałem w nich emocje? Poczułem się chory, na myśl, iż to wszystko było moją imaginacją. Czy już w każdej osobie będę widział te oczy? I dlaczego je widuje...

-Spokojnie Wooyoung, nie bój się, to tylko San - Poczułem dłoń na ramieniu, niemal podskakując na delikatny dotyk, zanim pokusiłem się, żeby spojrzeć na Yeosanga. Uśmiechał się, zanim skinął głową w kierunku ogromnej, włochatej bestii. I przeniosłem spojrzenie ku niej, dostrzegając, jak kaja się pod naszymi nogami z cielskiem osadzonym płasko przy ziemi i łbem wciśniętym pomiędzy swoje czarne łapy... wydając się tak nienaturalnie małym w porównaniu tego, co widziałem przed sekundą - Nie zrobi ci krzywdy...

Bestia zakwiliła lekko, jakby na potwierdzenie i uzmysłowiłem sobie, iż słyszałem już to imię... imię dopasowane do człowieka? Zaakceptowałem jednak ten fakt, zapisując w głowie, by spytać później Yeosanga... zbyt wiele popieprzonych rzeczy działo się teraz w moim życiu, abym panikował na widok wilka z fioletowymi oczami, prawda?

-Ranny wilk jest w lesie - Wyszeptał nagle Yeosang, a jego spojrzenie wciąż utkwione było intensywnie w czarnym potworze, który uniósł swe uszy, poruszając ich ogromnymi płatami.

-C-co? - Zmarszczyłem brwi, zupełnie zbity z tropu. Czy słyszał... co chciał przekazać ten stwór? Moja głowa zaczynała boleć od wszystkich wiadomości.

-Znalazł w lesie rannego człowieka. Woo, idź do dom, przekaż wiadomość Seonghwie i zostań w domu, ja pomogę Sanowi, dobra?  - Zobaczyłem, jak czerwonooki mężczyzna przenosi spojrzenie wprost na mnie i szybko skinąłem głową, nie chcąc być w tej chwili postawiony pod lupą ich kolorowych spojrzeń. 

Yeosang uśmiechnął się, zanim zeskoczył z tarasu, czekając, aż wilk podniesie swoje ogromne cielsko, wielkości niemal równej jego, zanim oboje zniknęli w ciemny gąszczu lasu. I przez sekundę pozostałem, wpatrując się w ślady ich stóp na białej płaszczyźnie, zanim odchrząknąłem, otrząsając się z oszołomienia, zmuszając swoje ciało do ruchu.

Wróciłem do willi, rozglądając się tępo wokół, nie mając nawet pojęcia, gdzie mógłbym szukać kogoś takiego, jak Seonghwa. Ledwo pamiętałem drogę powrotną do domu. Ruszyłem jednak tępo do przodu, mając cichą nadzieję, że wkrótce natknę się na czarnowłosego wampira... o ile tak ostatecznie nazywała się ich rasa.

-Seonghwa? - Czułem się głupio, wypowiadając jego imię, ale czułem, iż to jedyna opcja, by go znaleźć...

I tak jak oczekiwałem, już po chwili wyłonił się na schodach, spoglądając z ciekawością w moim kierunku.

-Jakiś... wilk... człowiek jest ranny w lesie i Yeosang i... San poszli po niego - Wyszeptałem, czując się onieśmielonym przez te intensywne, czerwone tęczówki, które przyglądały się mi z pełnią uwagi. Patrząc teraz na niego, czułem... szacunek. Pomimo wszystko, to on ocalił Yeosanga. Bez niego, mój przyjaciel...

Monster under my bed // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz