;rozdział dwudziesty dziewiąty;

197 22 25
                                    

-Kochanie, nie chcesz przywiązać tych zwłok? Nie chcemy, by przeszkadzały nam w naszym małym eksperymencie - Blondynka wskazała na niemal martwe ciało o siwej skroni i nieobecnym oddechu, które niegdyś było Seonghwą i mężczyzna, do którego słowa były kierowane już w następnej chwili, chwycił jego podarte ubrania, bez trudu unosząc go w swej dłoni, nim rzucił ciałem, jak manekinem wprost do wpół otwartej celi po drugiej stronie - Wyśmienicie.

Byłem przerażony widząc Seonghwę tak bezwładnego, bezbronnego, gdyż do tej chwili on i San byli jedynymi, w których wierzyłem... Choć teraz powątpiewałem, czy kiedykolwiek mogłem to robić. Nie wiedziałem nawet teraz komu ufać. Sanowi? Który potencjalnie spalił moich rodziców. Seonghwie? Który zabrał moją pamięć? Czy może kobiecie, choć nigdy dotąd nie widziałem jej na oczy? Wiedziałem, że nie jest dobra, że nie powinienem robić nic, co by chciała, jednak miała rację, San był winny i wszyscy o tym wiedzieli. Nawet Yeosang. On również musiał zgodzić się, by... by odebrali mi pamięć?

Tępo wpatrywałem się w swoje nogi pod sobą, czując się oszukany. Chciałbym to wyjaśnić. Porozmawiać. Błagać, by ktokolwiek zaprzeczył. Żeby pojawiło się choć jedno zdanie przeciwko temu, iż osoba, którą tak bardzo kocham, zabiła moich rodziców, porwała mnie i siłą przetrzymywała u swego boku. To było chore. Czułem się chory.

-Chodź kochanie, przygotujmy się na występ. Publiczność czeka - Blondwłosa kobieta wyciągnęła swą dłoń, choć mężczyzna o czarnych włosach nigdy jej nie przyjął. Zamiast tego ruszył do wyjścia, tak, jakby zupełnie zignorował jej istnienie. Nie wydawał się nawet zadowolonym, gdyż kiedy ona szczerzyła się ze swojej wygranej, mężczyzna zostawał zupełnie obojętnym, jego fioletowe spojrzenie apatyczne i ignoranckie. Z oczu Sana potrafiłem czytać, jak z księgi, a jego pozostawały niedostępne. Wydawał się wręcz wyodrębniony od rzeczywistości.

Drzwi zamknęły się z głuchym hukiem, a jedynym dźwiękiem, jaki pozostał, to ciężki, dyszący oddech Sana. Czy wrócą? Czy nas zranią? Z jednej strony obawiałem się ich powrotu, z drugiej, śmierć głodowa również nie brzmiała zachęcająco.

-Wooyoung? - Nie mogłem na niego spojrzeć. Nie ważne, jak żałośnie i ciężko brzmiał jego głos - Wooyoung proszę, daj mi s-szansę wyjaśnić - Moje serce łamało się, kiedy słyszałem ból tak dogłębny w jego głosie, ale nie mogłem się zmusić, nie mogłem podnieść na niego spojrzenia.

-Dlaczego? Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?! - Czułem, jak łzy napływały do moich oczu - Przecieżbym kurwa zrozumiał!

-Nie, nie zrozumiałbyś Wooyoung! - Usłyszałem brzęk jego łańcuchów, nim te opadły ponownie - Próbowaliśmy - Westchnął wyczepany - Próbowaliśmy na wiele sposobów, ale za każdym razem traciłeś rozum.

-C-co? O czym ty mówisz? - Jęknąłem, czując zdenerwowanie, kiedy uniosłem spojrzenie. Patrzył na mnie. Jego fioletowe oczy wpatrywały się we mnie.

-Nie jesteś... Boże - Opuścił głowę, oddychając niemal zbyt ciężko, jak na mój gust - To nie zdarzyło się rok temu, czy dwa. To zdarzyło się prawie dziewięćdziesiąt.

-C-co? - Czułem się, jakby mój mózg zaciął się na informacje, buntując się przeciwko.

-Nie jesteś człowiekiem, Wooyoung. Twoja matka była wiedźmą, która rzuciła na mnie klątwę. Znamię na twoim ramieniu to część zaklęcia, by odebrać ci zdolność umierania. Ludzie, którzy zmusili ją do tego, zamordowali ją i porwali cię. Twój ojciec zginął tego samego dnia, próbując cię ratować, ale... było za późno. Seonghwa odbił cię kilka lat po tym, byłeś w szpitalu z dziurą w płucach, a lekarze nie wiedzieli, dlaczego nie umierasz - Zamrugałem zdezorientowany - Dobrze, że nie było wtedy monitoringów - Uśmiechnął się słabo, nim zakaszlał ciężko, gdy krew wypłynęła spomiędzy jego ust - Byłeś wtedy za bardzo zniszczony. Rzeczy, które ci zrobili... nie ważne, jak bardzo się staliśmy, nie potrafiliśmy... ci pomóc. Uciekałeś i mówiłeś to wszystko... wiedzieliśmy, że w końcu ktoś próbuje cię zrobić. Nie powinniśmy byli, ale nie było innej opcji, Wooyoung. To jedyne, co mogliśmy zrobić - Upierał się cicho.

-Co zrobić... San? - Mężczyzna zamknął oczy. Nie wiedziałem, czy dlatego, że był wyczerpany, czy zawiedziony.

-Zmieniliśmy twoje wspomnienia. Stworzyliśmy spójną część i powtarzaliśmy to rok po roku, za każdym razem, kiedy w datę jej śmierci odzyskiwałeś wspomnienia. Rozumiem, że nas nienawidzisz. Masz ku temu prawo, ale... tak było lepiej. Tak byłeś bezpieczniejszy - Wyszeptał ostatnim tchem - Wiedzieliśmy, że ktoś w końcu się zainteresuje, ale liczyliśmy, że jeśli będziemy dyskretni... przepraszam, Wooyoung, naprawdę liczyłem, że zdołam cię ochronić - Zmarszczyłem brwi, mówił tak, jakby... jeśli to była prawda, to czy on wielokrotnie przedtem wyznawał mi uczucia? Czy one też były fałszywe?

-Czy... czy my już wcześniej...?

-Wiesz, co jest najbardziej niesamowite? To, że cię kocham, to nic nowego, robiłem to i będę to robić od dnia, kiedy się spotkaliśmy. Za każdym razem, kiedy się mnie bałeś i wymyślałeś śmieszne przezwiska, żeby zaznaczyć, jak stary jestem, chociaż nie różnymi się wiekiem aż tak bardzo. Ale obserwowanie cię za każdym razem przez to dziewięćdziesiąt lat, jak powoli zakochujesz się we mnie, zaczynasz mi ufać... to więcej, niż mogłem kiedykolwiek prosić - Jego ciało bezwładnie zawisło na łańcuchach, które zalały się jego własną krwią.

-San?

-Hym? - Mruknął, wyraźnie wyczerpany i szczerze bałem się. Bałem się, że nie przeżyje. Nie rozumiałem tego, co się dzieje wokół mnie, ale ufałem sobie i wiedziałem, że jeśli chcę żyć, muszę się stąd wydostać. Chciałem wiedzieć więcej. Chciałem, by opowiedział mi to jeszcze raz, na spokojnie, bym mógł to zrozumieć, przeanalizować...

-Wyjdziemy stąd prawda? - Jego oddech urwał się na kilka sekund.

-Ten facet, też hybryda, jest starszy, niż ja. Jest jednym ze starszyzny, jak rozumiem, ale... jego umysł jest... zatruty. Kobieta, której słucha. Myśli, że jest prawdziwa. Nie jest. To nimfa. Podszywa się za wyraźnie kogoś ważnego dla niego. Zmieniła postać. Mąci mu w głowie. Nie pokonam go. Seonghwa... Seonghwa do końca dnia umrze. Yeosanga nie... nawet nie widziałem - Przerwał na chwilę. Jego słowa były bliskie bełkotu. Cierpienie wydawało się odbijać w całym jego ciele - Przepraszam Wooyoung, że nie jestem w stanie cię uratować - Ostatnie słowa były zaledwie szeptem.

-S-San? - Moje serce zatrzymało się.

Był nieruchomy, a krew przestała wyciekać z jego ran.

Monster under my bed // WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz