POV. Quackity
Gdy tylko odsunąłem się od chłopaka prędce wyjąłem blaszkę z pierniczkami, które na szczęście się nie spaliły. Położyłem blachę na drewnianej desce, by nie zniszczyć blatu i rozejrzałem się po kuchni.
-Podasz mi trzy małe miseczki z szafki z lewej od zlewu? tej na dole.- Zapytałem bruneta, przekładając pierniczki na silikonowe podkładki na wyspie kuchennej.
-Już, proszę.- Wyjął miski i położył przede mną. Uśmiechnąłem się do niego i wziąłem do ręki cukier puder.
-Teraz możesz zaparzyć wodę w czajniku i przygotować cytrynę, jest w koszyku z owocami w rogu.- Powiedziałem nasypując do każdej z misek taką samą ilość białego proszku (hehe). Brunet postawił czajnik elektryczny na podstawce, a woda zaczęła się grzać, gdy ten grzebał w koszyku aż w końcu znalazł żółtego cytrusa.
W między czasie woda się zagotowała, a on wyparzył cytrynę, następnie podając ją mi.
-Podasz mi jeszcze nóż?- Zerknąłem na niego, na co szybko podał mi to o co prosiłem. Przeciąłem cytrynę w pół i dodałem równomiernie soku z niej do każdej z misek. Następnie zacząłem mieszać powstający lukier w pierwszej misce, gdy Wilbur stanął tuż obok mnie i zaczął pomagać mi z drugą. Podniosłem głowę, patrząc się na niego i uśmiechnąłem się szerzej, na co ten poklepał mnie ręką po głowie, a bardziej po czapce i wrócił do mieszania.
-Aha? Po co ci to było?- Zaśmiałem się.
-Nie wiem, a po co ty nosisz czapkę w domu?
-Bo tak, nie wiem, lubię ją, nie pokazuje się raczej bez niej.
-Aawh...A ja mogę cię zobaczyyyć?- Zrobił maślane oczka.
-Hm... no dobra, jeśli ogarniesz też ostatnią miskę gdy ja wyjmę barwniki.
-Oki!- Uśmiechnął się, od razu zabierając za trzecią miskę. Nie wiem po co chce zobaczyć moje włosy, ale dobra. Nie lubię zbyt się pokazywać bez czapki, ale przy nim czuję się na tyle komfortowo, że jakoś mi to nie robi.
-Gotowe!- Powiedział zadowolony, gdy podszedłem z trzema barwnikami.
-okej, ja zrobię czerwony, a ty żółty i niebieski.- Podałem mu dwa barwniki i zabraliśmy się za mieszanie ich z lukrem. Gdy tylko skończyliśmy wyjąłem z szafki 5 strzykawek bez igieł.
-Po co ci te strzykawki?- Zaśmiał się zdziwiony.
-Będziemy nimi lukrować, bo tak łatwiej.- Powiedziałem dumny z mojego pomysłu, a bardziej to z patentu mojej mamy. Podsunąłem do wyspy dwa krzesła od barku i usiadłem na jednym, gdy brunet zajął drugie.
Przez następne 40 minut śmialiśmy się i zdobiliśmy pierniczki, nawet ja jednego piernikowe ludka polukrowałem tak, że miał czerwoną czapeczkę i żółty sweter, a Will jednego który miał niebieską czapkę i żółty sweter. Oczywiście miały być to nasze podobizny, jednak arcydzieła to nie były.
-No właśnie obiecałeś że zdejmiesz czapkę.- Powiedział, stojąc do mnie tyłem i myjąc ręce z pozostałego na nich lukru.
-oh no tak.. Chłopak podszedł do mnie i ostrożnie ściągnął moje nakrycie głowy.
-Wow jednak nie jesteś łysy.- Zaśmiał się.
-Wiesz co? Teraz idę do siebie płakać w samoistności.- Zrobiłem coś na kształt karykatury smutnej miny. następnie odwróciłem się do niego tyłem, odchodząc.
-Nieee...- Usłyszałem za mną a po chwili poczułem jak obejmuje mnie od tyłu i kładzie swoje dłonie na moich biodrach, a brodę na ramieniu.- Zostań.- Powiedział trochę ciszej. Tak jakby zastygłem na chwile w miejscu, nie wiedząc co zrobić w tej sytuacji.
-Wszystko okej? Jesteś strasznie spięty. Oh..Nie przeszkadza ci jak się przytulam?- Zapytał niepewnie, pomału się odsuwając.
-ja.. nie, nie po prostu wziąłeś mnie z zaskoczenia hah.- Powiedziałem na co uśmiechnął się i poczochrał mi włosy.
-Serio jesteś niski.
-Serio powinieneś się zamknąć. Albo ci coś zrobię.
-Pamiętasz jak ostatnim razem taka groźna się skończyła?- Zaśmiał się, znowu przybliżając do mnie.
-Uhh wygrałem?
-Nie, wylądowałeś pode mną, nie mogąc nic zrobić.
-Nie prawda.
-Prawda.
-Nie prawda.
-prawdaaa~
-Zamknij się.
-Sam to zrób.
-Mam się sam zamknąć czy mam sam zamknąć ciebie?- Zaśmiałem się.
-Hmmmm, chyba preferuje opcję numer 2.- Przyliżył się do mnie, znów kładąc dłonie na moich biodrach z głupkowatym, dumnym uśmieszkiem.
-Hmmm nie.
-Hmmm a co jak zronię to sam?- Uniósł brew.
-Stchórzysz.- Wytknąłem język a gdy już miałem się obrócić chwycił mnie mocniej, przybliżając się do mojej twarzy.
-Ah tak?
-O jezu zamknij sie w końcu serio.- Złożyłem szybki pocałunek na jego ustach, taktycznie go dezorientując i zacząłem uciekać na piętro, do mojego pokoju.
-No ejj! Nie zamykaj się tylkoooo!- usłyszałem jak wbiegał po schodach.
-----------------------------------------------
669 słów (hehe)
Ogólnie książka zmierza po mału, po mału do końca. Oczywiście nie byłbym sobą gdyby nie było jakiejś dramy z Sapnapem jeszcze więc można się tego spodziewać hehe, taki mały spojler.
Miłego dzionkaaaa!
CZYTASZ
,,Za karę,, ✨Quackbur ✨
FanfictionKolejna książka quackbur, pierwsza przyjęła się naprawdę wspaniałe za co dziękuję i wiele osób pisało,że nie chce by to był już koniec i że z chęcią przeczyta kolejna, podobną opowieść za co również dzięki. Quackity to ten stereotypowy popularny dzi...