"goście"

460 48 18
                                    


POV. trzecia osoba

Mimo wczesnej godziny, gdyż siódmej nad ranem przez drzwi do domu Wilbura wpadli z prędkością światła George i Karl, za nimi także Dream i Sapnap.

Na wejściu powitał ich ojciec Wilbura, informując gdzie teraz znajduje się dwójka chłopaków i objaśniając co stało się poprzedniej nocy, przynajmniej na tyle ile był w stanie, gdyż nie wiele udało mu się wczoraj zrozumieć z bełkotu Wilbura z nieprzytomnym chłopakiem na rękach i łzami w oczach.

Czwórka chłopaków oczywiście bardzo się przejęła i od razu, gdy skończyli rozmawiać z mężczyzną udali się po cichu na górę, do pokoju bruneta. George gdy już prawie zapukał do drzwi, uświadomił  sobie, że przecież brunet nie otworzy gdyż zapewne śpi.

Uchylili ostrożnie drzwi, wchodząc po kolei do środka. Ku ich zdziwieniu spojrzał się na nich wysoki chłopak, siedzący na skraju łóżka.

-Co tu robicie?- Podniósł się ostrożnie z łóżka.

-Słyszeliśmy co wczoraj się stało i chcieliśmy sprawdzić jak u ciebie i Qua- No właśnie, gdzie jest Quackity?- Karl zaczął rozglądać się nerwowo po pokoju, ściskając bardziej swoją dłoń na ręce Nick'a.

-Oh..Tutaj, leży pod pościelą i kocem.- Wilbur lekko odchylił koc, pod którym na jego łóżku leżał Alex. Chłopacy odetchnęli z ulgą, uspokajając się bardziej.

-Nie słyszeliśmy jednak szczegółów i chcieliśmy się spytać jak... jak do tego doszło?

-Ja... Ehh sam nie wiem, był bardzo pijany i zabrałem go do mojego domu, wiedząc że Tommy jest na noc u kolegi a ojciec będzie koło północy... - Zaczął chłopak.- Całą drogę w taksówce był cicho, ale myślałem że jest zmęczony lub źle się czuję, więc nie zadawałem mu zbędnych pytań. Gdy dojechaliśmy na miejsce podszedłem do taksówkarza, zapłacić mu, wtedy on podszedł do krawężnika... Taksówkarz odjechał, a on zaczął dziwniej się zachowywać, jakby miał zaraz wejść na ulice tak gdyby nie jechały przez nią samochody. Gdy jeden zaczął jechać w naszą stronę, on.. nie wiem po prostu zaczął spoglądać w światła reflektorów i nagle zerwał się z miejsca i rzucił przed siebie... - Chłopak spuścił głowę.- Od razu zerwałem się z miejsca, udało mi się go złapać w pasie i pociągnąć ze sobą na drugi pas ulicy. Wylądowaliśmy na asfalcie, otarł się w kilku miejscach i najprawdopodobniej z powodu nagłego zdarzenia, zemdlał. Zaniosłem go do domu.- Chłopak wyglądał na naprawdę przybnębionego tą sytuacją. Nie wiedział jaki był powód nagłego wybryku niższego chłopaka, ale miał wrażenie że miał z tym coś wspólnego.





-----------------------------------------

386

króciutki rozdział, ale chociaż tyle by was uspokoić że żyją haha

,,Za karę,, ✨Quackbur ✨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz