---------------
Nie chce też robić rozdziałów dla jakiegoś przeciągania poprzez wplatanie bezsensownych wątków i niepotrzebnych informacji i postaram aby akcja była w miarę dynamiczna i płynna.
Wizja twórcza to cos co zmienia się w procesie, więc z chęcią czytam komentarze z propozycjami co mogłoby się stać dalej i zachęcam do dzielenia się pomysłami i przemyśleniami, gdyż niektóre są serio oryginalne i fajne oraz wprowadzają do książki więcej ciekawych scen i sprawiają że fajnie się tez piszę jak akcja nie jest nudna i monotonna a wypełniona zwrotami akcji i tego typu.
Ostatnie rozdziały chciałbym aby były właśnie takim podkreśleniem najważniejszych rzeczy poruszonych tutaj, gdyż większa ilość osób wolała opcje z krótsza wersją a książce zostało ledwie kilka rozdziałów by móc być nazwaną oficjalnie zakończoną.
Szacuje jakieś 3-4 rozdziały do zakończenia, w razie ewentualności której raczej nie zakładam mogłoby ich być 5.
Ja już kończę na tym jeśli chodzi o informacje i zapraszam do czytania.
--------------
POV. trzecia osoba
Oczywiście kto by się łudził że ktokolwiek posłucha profesor Niki i odpuści sobie całkiem picie alkoholu jak już go przyniósł. W taki właśnie sposób wyglądała dalsza część imprezy- alkohol- jedno słowo wystarczy. Karl, Alex i George będąc osobami z najsłabszymi do alkoholu głowami i również tymi co wypili zdecydowanie więcej niż powinni byli w bardzo dobrych humorach. Karl około już 20.30 mniej więcej uznał że czas zgotować i zasnął praktycznie na Sapnapie. Następnie odpadł George, koło godziny 21, zasypiając na siedząco, dopiero w okolicach godziny 21.40 Quackity zaczynał odpływać, jednak że Wilburowi nie chciało się go nieść nieprzytomnego to postanowił że dopóki jeszcze w miarę chodzi o własnych nogach zaczną się zbierać. Reszta osób zazwyczaj zostawała do północy, gdy impreza oficjalnie dobiegała końcu.
Co zastanawiało Wilbura najbardziej było to co ma zrobić z niższym chłopakiem. Spojrzał na chwiejącego się i opierającego o niego czarnowłosego i westchnął.
-Quackity twoja mam jest dzisiaj w domu na noc?- Zapytał chłopaka.
-Huh? ale o czym mowa?- Oczywiście chłopak ledwo kontaktował.
-Twoja mama. Czy czeka na ciebie w domu?
-Oh, tak, ale powiedziała że mogę iść równie dobrze z George'em do niego, więc chyba się z nim zabiorę.
-George'a zabrał Dream do swojego domu jakiś czas temu.- Westchnął.
-O nieee, Gogy mnie zostawił? Pewnie poszedł się przespać z swoim chłoptasiem którego wybrał zamiast mnie.- Powiedział dramatycznie chłopak, który ledwo stał, gdyby nie to że brunet go podtrzymuje. Wilbur dobrze wiedział, że nie może odstawić chłopaka pijanego do domu, bo tak raczej się nie przypodoba jego mamie.
Chłopak westchnął i zaczął kierować się z Alex' em do wyjścia. Doczłapał z chłopakiem przed szkołę i wyjął telefon. Uznał, że najlepszą opcją na chwilę obecną będzie zadzwonienie po taksówkę, gdyż jest możliwość że jakby zdecydowali się iść na piechotę Quackity'm dotarł by już na rękach chłopaka.
Wyższy usadził czarnowłosego na schodkach i przyłożył telefon do ucha. Odczekał kilka sygnałów zanim telefon odebrał- jak wnioskował po głosie- mężczyzna, który zapewne był taksówkarzem.
Chwile potem już miał informację iż taksówka będzie po nich za 12 minut około i w końcu się rozłączył, siadając na schodku obok chłopaka. Alex od razu oparł swoją głowę na jego ramieniu, pokładając się na chłopaku i chwytając jego rękę w swoją.
-Gdzie idziemy jak już tu posiedzimy? Bo zaczyna się robić zimno po mału .- Mruknął czarnowłosy, przymykając swoje oczy.
-Zaraz przyjedzie po nas taksówka, zabiorę cię do siebie i cię przenocuje.- Westchnął chłopak, opierając swoją głowę na głowie niższego.
-Wilbyyyyyy?- Quackity podniósł się do siadu i spojrzał w oczy chłopaka z szerokim uśmiechem.
-Tak?- Spytał się przez lekki chichot brunet.
-Wiesz co? Kocham cię hihi- Quackity uśmiechnął się dumnie, a następnie wtulił w wyższego chłopaka, który siedział w miejscu, jakby zastygł.
-Nie odpowiesz mi?- Alex zrobił smutną minkę odsuwając się od niego.
-Quackity to naprawdę miłe i urocze, ale nie jesteś trzeźwy i-
-Ale przecież- Zanim czarnowłosy dokończył to co chciał powiedzieć, gdy zauwazyli światła taksówki, podjeżdżającej do nich.
-Oh, zobacz już musimy iść, chodźmy.- Brunet wstał, pomagając z tym czarnowłosemu i obydwoje wsiedli do taksówki.
-Dzieńdobry, dokąd jedziemy?
-ulica kasztanowa 3b (shsh)
-Już się robi.- Powiedział taksówkarz, ruszając z miejsca. Trasa nie była długa, bo trwała może 14 minut, jednak przez całą drogę alex był odwrócony twarzą do szyby i plecami do bruneta.
----------------
667 słów
CZYTASZ
,,Za karę,, ✨Quackbur ✨
FanficKolejna książka quackbur, pierwsza przyjęła się naprawdę wspaniałe za co dziękuję i wiele osób pisało,że nie chce by to był już koniec i że z chęcią przeczyta kolejna, podobną opowieść za co również dzięki. Quackity to ten stereotypowy popularny dzi...